Rozdział 7

582 37 61
                                    

- Sugerujesz, że nie jest człowiekiem? - Spytał Halt unosząc jedną brew.
- Nie wiem. - Przyznał jego towarzysz i westchnął. - Popatrz na to z tej strony, czy jego umiejętności nie wydają ci się na zbyt... Wysokim poziomie? - Zapytał i popatrzył przyjacielowi w oczy. 

Chwilę jeszcze rozmawiali, po czym Crowley popatrzył za okno. 
- Boże ale się zasiedziałem. - Westchnął przeczesując dłonią rude włosy.
- Zostań na noc. - Zaproponował Halt, na co jego przyjaciel popatrzył na niego, lekko zdziwiony.
- Myślisz, że to dobry pomysł? 
- Myślę, że tak. - Powiedział. - Przy okazji, zastanowimy się kim, lub czym, może być ten cały Łowca. 
- Nie zapominaj, że u mnie też grasuje jeden. - Przypomniał mężczyzna.
- A co jeśli jest ich więcej? - Zapytał Halt. - Nie miałeś zgłoszeń od innych zwiadowców? - Dopytał, a Crowley zastanowił się chwilę, po czym pokiwał przecząco głową.
- Nie. - Mruknął. - Wygląda na to, że jest ich tylko dwóch. - Dodał po chwili.
- Czy jesteś pewien, że nikt nie widział ich twarzy? - Zapytał. 
- Nie. - Westchnął dowódca. - Nikt.
- Dobrze się kryją. - Mruknął Halt.
- Dobrze? - Powtórzył Crowley z niedowierzaniem. - Wspaniale. - Warknął. 
- Lepiej niż zwiadowcy. - Westchnął, na co jego przyjaciel tylko pokiwał głową. 
- Niestety... 

Po chwili obaj wstali od stołu, życzyli sobie dobrej nocy i ruszyli do dwóch, osobnych pokoi.

Rankiem obydwaj wstali o wschodzie słońca. Ubrali się w swoje zwiadowcze stroje i ruszyli do kuchni. Wychodząc, mało się ze sobą nie zderzyli.
- Dzień dobry. - Przywitał się Crowley przecierając dłonią oczy.
- Dzień dobry. - Mruknął Halt uśmiechając się lekko na widok przed nim. 
- Dobrze, to ty idź zrób śniadanie, a ja wracam do łóżka. - Rozkazał Crowley i zachichotał widząc bezcenną minę Halta.
- Co?! Chyba śnisz! - Odparł szpakowaty zwiadowca.
- No już dobrze. - Crowley uniósł dłonie w obronnym geście. - I tak wiem, że nie umiesz gotować. - Uśmiechnął się szeroko i puścił mu oczko.
- I tak wiem, że zaraz wylecisz stąd na kopach. - Warknął Halt patrząc wilkiem na towarzysza, którzy widząc minę przyjaciela zaśmiał się. 
- A kto mnie niby wyrzuci, co? - Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, a w jego oczach zatańczyły rozbawione iskierki.
- Ja! - Zagrzmiał Halt. Crowley spoważniał i ponownie uniósł dłonie w obronnym geście.
- Dobrze, przepraszam. - Mruknął lekko zaskoczony złością swojego przyjaciela. Halt westchnął.
- Wybacz. - Powiedział cicho. - Ten cały Łowca strasznie działa mi na nerwy. - Wyjaśnił i ruszył w stronę kuchni. 
- Mnie też. - Crowley usiadł przy stole w jadalni i obserwował Halta krzątającego się po kuchni.
- Jak myślisz, co z nim zrobimy? - Zapytał szpakowaty zwiadowca wbijając jajka na patelnię.
- Mamy dwa wyjścia. - Westchnął dowódca. - Porozmawiać z nim lub unicestwić. - Wyjaśnił. 
- Nadal chcę znaleźć Willa... - Szepnął nagle cicho. Crowley pomyślał, że to nie było do niego ale i tak postanowił to skomentować.
- Jak myślisz, co się z nim stało? - Zapytał chcąc zmienić temat. Ten o tajemniczym Łowcy zdecydowanie im nie służył.
- Nie mam pojęcia. - Mruknął kładąc talerze, i kawę, na stół. - Dosłownie rozpłynął się w powietrzu. - Dodał ponuro. 
- Znajdziemy go. - Zapewnił rudowłosy mężczyzna i położył dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Chciałbym w to wierzyć... - Mruknął Halt i zabrał się za jedzenie. 

Po skończonym posiłku, i solidnych kubkach kawy, zwiadowcy ruszyli nad strumień by umyć naczynia.
- Nadal nie wiem, jak człowiek może tak po prostu zniknął. - Zaczął Crowley, by przerwać niezręczną ciszę.
- Mówiłem ci, byłby z niego wspaniały zwiadowca. - Halt uśmiechnął się myślami odpływając do innej rzeczywistości. Wyobraził sobie, że teraz nie siedzi z Crowleyem, tylko z Willem. Siedzą razem, przy strumieniu i opowiadają sobie różne historie z życia, i nie tylko. 
Zaraz jednak powrócił do rzeczywistości, gdy jego przyjaciel w żaden sposób nie skomentował jego przekonań. 
- Może gdy go znajdziemy, uda ci się z nim porozmawiać. - Mruknął dowódca. Tak naprawdę, Halt nie miał tego usłyszeć. Crowley powiedział to w zasadzie odruchowo, ponieważ sam już od dawna myślał, co zrobiłby w sytuacji Halta.
- Mam nadzieję. - Westchnął i wstał z cichym jękiem. - Chyba się starzeję. - Powiedział cicho.
- Nie przesadzaj. - Zachichotał Crowley, któremu od razu wrócił dobry humor. - Wielki Zwiadowca Halt nigdy się nie zestarzeje. - Powiedział z szerokim uśmiechem na ustach.
- Niech ci już będzie. - Poddał się Halt, po czym ruszył w stronę chatki.

Gdy byli już sto metrów od drewnianej budowli usłyszeli szybkie kroki i głośne dyszenie, jakby osoba wydająca te dźwięki miała za sobą bardzo długą drogę.
Przykucnęli na drodze i powoli wsunęli się w krzaki, po czym zaczęli skradać się w stronę tajemniczego przybysza. 
Halt ostrożnie rozsunął gałęzie krzaków, by zobaczyć strażnika barona Aralda. Zmarszczył brwi i wyszedł ze swojej kryjówki bacznie obserwując mężczyznę. 
- Tak? - Zagaił, a strażnik poskoczył i odwrócił się jak oparzony.
- Witaj, zwiadowco. - Przywitał się żołnierz. - Wybacz za najście ale baron Arald ma dla ciebie prośbę i bardzo ważną wiadomość. - Wydyszał, a Halt zmarszczył brwi, nie rozumiejąc sytuacji, w jakiej się znalazł.
- Zacznij może od prośby. - Powiedział krzyżując ramiona na piersi. Podświadomie wyczuł, że Crowley dołączył do niego i stoi właśnie jakiś metr za nim, wlepiając swoje spojrzenie w strażnika.
- Baron Arald kazał cię do siebie wezwać, ponieważ ma coś, dzięki czemu możesz poznać odpowiedź na wszystkie pytania, które męczą cię, od kiedy usłyszałeś o tajemniczym mężczyźnie w czarnym przebraniu. - Wyjaśnił, a Halt miał ochotę się roześmiać. Zabrzmiało jak z bajki dla dzieci. 
- Co się stało? - Dopytał. Żołnierz popatrzył mu niepewnie w oczy, po czym cicho przełknął ślinę. 
- Baron Arald złapał Łowcę. - Powiedział cicho, a zwiadowcy rozchylili swoje usta i oczy w zdziwieniu, i niedowierzaniu. 

- Jak to, ,,Baron Arald ma Łowcę"? - Zapytał Crowley po raz setny. 
- Tłumaczyłem już. - Jęknął strażnik. - Nasi strażnicy złapali go dziś rano. - Powiedział, a Crowley tylko spojrzał na Halta.

- Araldzie, czy to prawda, że masz Łowcę? - Zapytał Halt prosto z mostu, gdy tylko ujrzał barona.
- Tak. - Powiedział.
- W takim razie, zaprowadź nas do niego. - Powiedział. 
- Halt, musisz wiedzieć jedną rzecz.- Baron złapał go za ramię. - Ten cały Łowca... - Szepnął.
- Co z nim? - Spytał zwiadowca.
- To Will...

***

NARESZCIE UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ ROZDZIAŁ!!!!!! JEEEEEEEEEEESTTT!!!!
Żeby z Niezwyciężonymi też było tak łatwo...
Nawet nie wiecie ile razy brałam się za nich xD

Wiem, że część mogła się już tego spodziewać ale gwarantuję Wam, że to nie jest koniec niespodzianek! :D
Mogę w zasadzie powiedzieć, że to dopiero początek ^^

Do przeczytania,
- HareHeart.


Łowca {Zwiadowcy Fanfiction}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz