Rozdział 16

344 23 37
                                    

- Jesteś genialny. - Sapnął Daniel, wreszcie biorąc upragnione danie w dłonie i zaciągając cię jego zapachem. 
- Wiem. - Zachichotał Will i wziął w dłoń widelec, nabierając odrobinę ryby na sztuciec, po czym włożył sobie go do ust. ,,Chyba przesadziłem z czasem.", pomyślał, czując w ustach nieco zbyt przypieczone mięso. - Nie masz wrażenia, że jest odrobinę zbyt spieczona? - Rzucił do Daniela, lecz zmarszczył brwi, gdy nie otrzymał odpowiedzi. 
Odruchowo spojrzał w bok i niemal się zakrztusił, gdy zobaczył, że jego ojciec wygarnia właśnie resztki ze swojego talerza. 
Chłopak patrzył chwilę na mężczyznę, po czym ten jakby wyczuł jego wzrok na sobie.
- Wybacz, mówiłeś coś? - Mruknął, a Will parsknął śmiechem. - Czemu się śmiejesz? - Zapytał Daniel, przekrzywiając głowę. 
- Pytałem, czy nie uważasz, że ryba jest odrobinę zbyt spieczona. - Powtórzył Will, z lekkim rozbawieniem patrząc to na swojego ojca, to na jego pusty talerz, który mówił sam za siebie. 
- Nie. - Odparł Daniel. - Była idealna. - Dodał z maślanymi oczami, a chłopak zachichotał i zabrał się za swoją porcję.

Mężczyzna wstał od ogniska i umył swój talerz, po czym położył go obok płomienia, by trochę przeschnął. 
Will również umył swoje naczynia, po czym uśmiechnął się, kątem oka widząc, jak jego ojciec szuka resztek ziemniaków w popiele. 
- Jeszcze nie masz dość? - Zapytał rozbawiony chłopak, stając obok swojego ojca.
- Nie. - Burknął, po chwili uśmiechając się szeroko, gdy wyciągnął za popiołu kolejnego ziemniaka. 
- Jesteś strasznym głodomorem. - Zaśmiał się Will, krzyżując ramiona na piersi.
- A ty strasznym... - Zaczął Daniel, lecz urwał, gdy nie znalazł żadnego odpowiedniego słowa. 
- No, słucham. - Rzucił z uśmiechem Will. - Jestem strasznym... - Zaczął, po czym zachichotał, gdy Daniel machnął ręką i westchnął, wgryzając się w warzywo. Z jego ust wydobył się cichy pomruk, gdy poczuł smak swojego posiłku. 

- Naprawdę zaczynam martwić się o nasze zapasy. - Dodał Will, lekko zmartwionym tonem.
- Ależ dlaczego? - Zapytał Daniel, przeczesując ich bagaże w poszukiwaniu przypraw. Mimo, że uwielbiał ziemniaki z ogniska, tęsknił trochę do pikantnego posmaku, który obaj tak kochali. Szukał więc sproszkowanej papryki, która mogłaby mu pomóc. 
- Mam! - Wrzasnął z tryumfalnym uśmiechem na ustach i blaskiem w oczach. Will pokręcił głową zrezygnowany, po czym uderzył się dłonią w czoło, gdy jego ojciec nawet tego nie zauważył.
- Przez ciebie Araluen zazna klęski głodu. - Mruknął Will niepocieszony, widząc, jak jego ojciec powoli opróżnia mu jego zapasy przypraw.
- Wtedy ty do niego przyjdziesz, jako bohater, który potrafi wyczarować jedzenie znikąd. - Zachichotał mężczyzna. - Wyobrażasz sobie w ogóle, jaką sławę zdobędziesz? - Zapytał, już całkowicie poważnie. - Może nawet zostaniesz osobistym kucharzem Duncana. - Dodał, a Will parsknął śmiechem. Nie wyobrażał sobie siebie w roli kucharza. To było po prostu niemożliwe. 
- Wiesz, osobiście wolę siedzieć tu z tobą i jeść rybę ze strumienia obok. - Odparł poważnie chłopak. Daniel, mimo wszystko, rozczulił się trochę. To było po prostu słodkie. 

Właśnie przez takie drobne gesty Daniel i Will coraz bardziej się do siebie zbliżali. Byli nie tylko rodziną, lecz także przyjaciółmi. 
- Chodźmy już spać. - Westchnął mężczyzna i wstał z miękkiej trawy.
- Mhm... - Mruknął Will, po czym również podniósł się z pozycji siedzącej i przeciągnął się, wzdychając cicho ze zrezygnowaniem. - Zagaszę ognisko. - Zaproponował chłopak i uśmiechnął się delikatnie do ojca.
- Dzięki. - Rzucił Daniel, po czym przetarł twarz dłonią i ziewnął. - Strasznie chce mi się spać. - Mruknął cicho, jakby nie rozumiejąc swojego zmęczenia.
- Oczywiście, że chce ci się spać. - Will uśmiechnął się. - Dużo zjadłeś. - Dodał, nadal z tym samym uśmiechem. 
- Willu, czemu się tak szczerzysz? - Zapytał Daniel, lekko niepewnie. To zaczynało go przerażać.
Chłopak tylko uśmiechnął się tajemniczo, po czym wyjął swoją saksę i podszedł powoli do przerażonego mężczyzny.
- Nie ruszaj się, to nie będzie bolało. - Szepnął Will z dziwnym blaskiem w oczach, a ostrze błysnęło w jego dłoni, gdy wykonywał jeden, płynny ruch. 

Daniel zacisnął oczy, oczekując najgorszego, a po chwili poczuł podmuch powietrza na skórze, jakby coś przeleciało obok niego. 
- I po bólu. - Powiedział Will z wyraźnym zadowoleniem w głosie, a jego ojciec zmarszczył brwi.
Powoli i ostrożnie otworzył oczy, jakby bał się, że Will może go zabić. Spojrzał w dół i zamarł. Zaraz obok niego, w odległości niecałego metra leżały sobie zwłoki jakiegoś dużego węża.
Daniel spojrzał na gada, po czym przeniósł wzrok na Willa, a po chwili znowu popatrzył na węża.
- Naprawdę myślałeś, że chcę cię zabić? - Chłopak parsknął śmiechem, a łzy popłynęły mu po policzkach. 
- Haha, bardzo śmieszne. - Burknął Daniel. - Jesteś okropny. - Dodał, krzyżując ramiona na piersi, niczym obrażone dziecko. Will zaczął śmiać się jeszcze głośniej, a po chwili poczuł ból w płucach i brzuchu.
- Dobra, naprawdę chodźmy spać. - Westchnął chłopak, nadal szczerząc się jak głupi. - Jutro musimy dotrzeć do Araluenu. - Dodał, już nieco poważniej. 
- Wiem właśnie. - Mruknął Daniel i delikatnie pogrzebał w wygasającym ognisku patykiem. - Nie wiem, gasimy je? - Zapytał.
- Niech się wypali. - Odparł Will swobodnie, po czym zagwizdał. Od razu usłyszeli głośne piski w górze, a chłopak jednym, płynnym ruchem rozciął węża na dwie części i odsunął się. Zaśmiał się cicho, gdy dwa, ciemne kształty rzuciły się na gada, a po chwili pozostawiły z niego resztki.
- Są bardziej głodne ode mnie. - Mruknął cicho Daniel.
- Nie martw się, nikt nie jest tak drapieżny jak ty, gdy jesteś głodny. - Zaśmiał się Will i klepnął ojca w ramię. Daniel popatrzył na niego wilkiem, a chłopak, jakby dla bezpieczeństwa, odsunął się od niego i uśmiechnął się, niewinnie.
- W sumie, masz rację. - Rzucił swobodnie mężczyzna. - Chcesz się przekonać? - Dodał z drapieżnym uśmiechem, a Willowi momentalnie przeszedł dobry nastrój. Cofnął się niepewnie, jakby się bał, a gdy Daniel zaczął się śmiać, chłopak bezgłośnie rzucił się na niego i przycisnął go do ziemi własnym ciałem. 
Jego ojciec zamrugał, zdziwiony, po czym spojrzał na Willa, jakby nie rozumiejąc, co się dzieje.
- Wygrałem. - Szepnął cicho Will i zeskoczył z Daniela. - Jak zwykle jestem lepszy. - Dodał, z dużym uśmiechem, pełnym satysfakcji.  

***

Boże, napisałam to xD
Brawa poproszę :D

Nie no, a tak na poważnie. Ręka mi już nie puchnie, więc mogę swobodniej pisać. Muszę wrócić do pisania rozdziałów, wiem 😋

Swoją drogą, miałam naprawdę niezły ubaw pisząc ten fragment, gdzie Will zamordował tamtego węża XD To było piękne XD

Do przeczytania,
- HareHeart.

Łowca {Zwiadowcy Fanfiction}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz