1 ‡ Krótka historia

552 21 3
                                    

- Ej Byron! - krzyknął w moją stronę Hera - Chcesz się przejść na mecz?

- Tak już lecę - rzuciłem ironicznie do chłopaka siadającego na moim biurku.

- Nie jesteś ciekawy jak im pójdzie? - nalegał a we mnie zaczęło się gotować

- Wiesz nie koniecznie mnie to obchodzi - wysyczałem w jego stronę nawet nie uraczając go moim spojrzeniem. Tak ciężko zrozumieć, że nie chcę mieć z piłką już nic wspólnego? Po prostu to nie dla mnie.

- Jeden mecz - jęknął - jedno walone dziewięćdziesiąt minut - oparł się o ścianę w naburmuszoną miną a ja cicho prychnąłem - co ci szkodzi człowieku?

- No nie wiem - podniosłem się z wkurzonym wyrazem twarzy - może chodzi o to, że zawiodłem jako kapitan? A może o to, że pozwoliłem faszerować was doppingiem? Piłka zniszczyła mi życie a ja zrobiłem dokładnie to samo mojej drużynie. Wiesz jak się czuję kiedy patrzę na tą piłkę - wskazałem na przedmiot leżący obok białej szafy w rogu pokoju - ten zajebany przedmiot każdego dnia przypomina mi kim jestem i co zrobiłem! - krzyknąłem - Przeze mnie byłeś w szpitalu bo zatrułeś się tym cholerstwem! Potem straciłem wszystko. Przyjaciół i pasję. - w moich oczach pojawiły się łzy - Nie spojrzę na boisko tak samo jak kiedyś rozumiesz? Moja głupota mogła cię zabić - łzy leciały po moich policzkach a chłopak patrzył na mnie oczami bez emocji - Nie wybaczę sobie tego co zrobiłem! Gdybym nie grał nic by się nie stało a-a - głos mi się załamał - A-a D-danny - nie dokończyłem tego co chciałem powiedzieć bo poczułem jak Hera mnie przytula. Łzy płynęły mimo woli a ustami próbowałem łapczywie złapać trochę powietrza. Piłka, boisko, drużyna, rywalizacja, motywacja. To wszystko kojarzy mi się tylko z jednym. Z wypadkiem któremu nie mogłem zapobiec. Znaczy mogłem, ale nie w jego momencie. Danny zginął przez boską wodę. To mój wybór go zabił. To przeze mnie nie żyje. Mogłem się nie zgadzać. Mogłem w ogóle nie grać w piłkę. W sumie to co był robił gdyby nie to? Nic. Nie byłoby mnie. Tak, moim planem do piętnastych urodzin była śmierć. No nie wiem czy to wyjdzie bo Hera chyba by mnie zmartwychwstał i zabił jeszcze raz. Ale tak, Danny nie żyje przeze mnie. Byłem przy tym jak ją pił. Widziałem jak zwiększają mu dawkę. Ba! Sam to zrobiłem nie wiedząc jakie idą za tym konsekwencje. Przeklinam siebie za to co zrobiłem. Każdego dnia budzę się w myślą kim jestem. Mordercą.

- Posłuchaj mnie Love bardzo uważnie - warknął i zmusił mnie do spojrzenia na niego - nigdy, ale to nigdy nie próbuj mi mówić, że to co się tam stało to twoja wina. Nikt cię nie obwinai za jego wypadek. Dark zabił wiele osób a Danny to był test. Doskonale o tym wiesz. Nie rozumiesz? - zapytał miłym tonem którego się nie spodziewałem - Dark chciał żebyś się tak czuł.

- Tak, to znaczy? - spytałem łamiącym się, ledwo słyszalnym głosem

- Chciał żebyś czuł się winny - po moim policzku spłynęła kolejna łza - chciał zniszczyć ci psychikę i sprawić, że do niego wrócisz i zaczniesz błagać o pomoc. Wiedział też, że będziesz myślał o moim wypadku. Każdego dnia wpajał ci kim to ty nie jesteś. Codziennie słyszałeś od niego o moim rzekomym stanie. Nastawił drużynę przeciwko tobie oskarżając cię o boską wodę. Wmówił im, że to ty jesteś tym złym- a oni uwierzyli. - Po moich policzkach znowu zaczęły lecieć łzy. Z resztą nie pierwszy raz dzisiaj. - Bayron - znów podniósł mój wzrok na jego twarz - nic co stało się trzy lata temu, nie jest i nigdy nie było twoją winą - przytulił mnie. Z nieznanych mi przyczyn poczułem się z jednej strony bezpiecznie i dobrze a z drugiej żałośnie, pokazałem mu moje łzy. To on musiał mnie pocieszyć, to ja jestem słaby - Jeśli kiedykolwiek pomyślisz, że emocje to słabość - przysięga zabiję cię - Uśmiechnąłem się na jego słowa i przymknąłem oczy. Nie było w nich łez. Znowu wypełniła je pustka. Hera odsunął się ode mnie i otarł łzy z mojej twarzy. Jeszcze raz mnie przytulił i zaczął głaskać moje włosy. Nienawidzę kiedy ktoś to robi, ale z nim jest inaczej. On nie jest jak inni. Często widział jak płaczę, mimo to zawsze był przy mnie i wiedział kiedy moja psychika siadała. A siada od 8 urodzin. - Chcesz zamówić coś do jedzenia? - spytał chłopak odsuwając się ode mnie. - Uznam to za tak. - po chwili odłożył telefon i znów usiadł na biurku. Ja sam wstałem z łóżka i przez czarne drzwi wyszedłem do małego przedpokoju. Swoje kroki skierowałem do łazienki. Zamknąłem drzwi na zasuwkę i stanąłem przed lustrem. Wyglądałem żałośnie. Oczy miałem czerwone, na policzkach widniały zaschnięte łzy a moje włosy do łopatek żyły własnym życiem. W ogóle wyglądałem jak siedem nieszczęść. W sumie czego ja się spodziewałem. Nie wychodzę z domu od dobrych kilku tygodni. Umyłem twarz i ogarnąłem jakoś włosy. Przebrałem się też w czarne rurki i szarą bluzę. Podejrzewam, że Hera będzie chciał wyciągnąć mnie z domu przy najbliższej okazji. Wolnym krokiem wyszedłem z łazienki i ruszyłem w stronę mojego pokoju. Hera siedział w tym samym miejscu i przeglądał coś w telefonie.

- Dobra księżniczko zbieraj się - powiedział żartobliwie na co dostał ode mnie w ramię - no już, już idziemy - zaśmiał się widząc mój wkurzony wyraz twarzy. Jednak zrobiłem to co chciał. W ciszy wyszliśmy z małego mieszkanka w obskurnej kamienicy i poszliśmy w stronę centrum Tokio. - Pamiętasz jak ci mówiłem o tym, że możesz przeprowadzić się do mnie? - zapytał obejmując mnie ramieniem. W ogóle to zapomnijmy o fakcie, że Hera jest ode mnie o głowę wyższy.

- Tak i mam siedzieć ci na głowie? Zwariowałeś - skarciłem chłopaka za ten pomysł. Tak naprawdę wyprowadzka do Hery wcale nie brzmi najgorzej a wręcz przeciwnie. Ale nie mogę tego zrobić. Mam u niego za duży dług, żeby mieszkać u niego. Chociaż wyrwanie się stąd to jedyne o czym marzę od tak dawna.

- Wiesz - podrapał się po karku - chodzi mi o to, że ten dom może źle ci się kojarzyć - to akurat prawda. To tu mój ojciec zabił mi matkę w ósme urodziny a trzy lata później zaćpał się tu. Od tamtej pory mieszkam sam. Byłem w dwóch domach dziecka ale z każdego uciekłem. Skąd mam pieniądze? Jak na pijaka to mój ojciec miał sporo kasy. Co prawda to prawda chodziłem do pracy jednak od kilku tygodni mnie w niej niebyło.

- Jest okej - uśmiechnąłem się sztucznie jednak starałem się to zatuszować

- Na pewno? - spytał pełen podejrzeń

- Serio - zapewniłem i przytuliłem się do chłopaka.

★★★

Witam wszystkich tu zgromadzonych.

Generalnie to napisałam se taki z dupy rozdział w książce o Inazumie i stwierdziłam że chce więcej.

A więc oto moje dzieło xDD

Bez granic| Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz