2‡Nie chciałem cię widzieć

372 17 1
                                    

- Aphordi - usłyszałem głos. Nawet wiem do kogo należał. Powoli otworzyłem piekące oczy i spojrzałem na osobę leżącą koło mnie. O głowę wyższy brunet leżący obok bez koszulki. Mogę budzić się tak codziennie. - Zbieraj się - powiedział i podniósł się z łóżka. Popatrzyłem na niego zdziwiony doszukując się powodu dla którego mam wstać w miękkiego materaca. - Idziemy na mecz - uśmiechnął się a ja przypomniałem sobie co wczoraj powiedziałem.

- Nie daj się prosić no - jęczał Hera a ja myślałem, że coś mnie pierdolnie - upiję cię i zmuszę do zgodzenia się na to - warknął a ja tylko się zaśmiałem. To był błąd. Duży błąd.

- Nie! - jęknąłem, mój głos przypominał raczej pisk niż cokolowkiek innego.
- Zgodziłeś się. - wzruszył ramionami
- To dlatego mnie tak nazwałeś - spuściłem głowę przypominając sobie osobę która w owy sposób się do mnie zwracała.
- Wybacz, zostało nam pół godziny. Błagam idź się ogarnąć.

Jak nakazał tak też zrobiłem. Absolutnie nie pamiętam momentu w którym zgadzam się na to wyjście, ale też wiem, że po alkoholu a zwłaszcza takiej dawce jaką zafundował mi mój ... mogłem zgodzić się na wszystko. Wolnym krokiem pokonałem drogę do łazienki zabierając ze sobą ubrania. Czarna bluza i rurki. Włosy jak zawsze rzczesałem. - Bayron! - usłyszałem wkurwiony głos chłopaka dobiegający z mojego pokoju i od razu wiedziałem o co chodzi. - Love, cholera - warknął Hera a ja nie wiedziałem czy lepiej udawać, że nie słyszałem czy iść się przyznać. - Chodź tu i lepiej żebyś mi to jakoś logicznie wyjaśnił - mam przejebane. Mozolnym krokiem poszedłem w stronę mojego pokoju. Na środku stał szatyn z kilkoma brudnymi żyletkami. Spuściłem głowę i zacząłem bawić się palcami. - Pokaż nadgarstki - warknął na co nie zareagowałem - Pokaż nadgarstki - krzyknął a ja instynktownie odsunąłem się. Jednak zrobiłem to o co prosił. Podwinąłem rękawy. Widniało tylko parę starych blizn. - Ok. - i zaczął chodzić po pokoju - Dobra, pokaż kostki - powiedział spokojnie a ja na to hasło cały się spiąłem. - Pokaż kostki - krzyknął w ten sam sposób co poprzednio a w moich oczach zebrały się łzy. Boję się podniesionego głosu i Hera dobrze o tym wie.
- Hera - szepnąłem lekko drżącym głosem . On wyrzucił żyletki do kosza i podszedł do mnie opierając głowę na moim ramieniu.
- Cholera. Bayron  - warknął zdenerwowany ale i smutny na raz. - Kiedy? Kurwa kiedy? - spojrzał na mnie podejrzliwie a po chwili z rozczarowaniem - Raz - warknął - tylko raz - posłał mi bardzo zdenerwowane spojrzenie. W moich oczach zebrały się łzy, a ręce trząść. Nie lubię go denerwować i sprawiać by się o mnie martwił, dla tego wyrzuciłem te żyletki za łóżko. - Chodź tu - podszedłem do niego a on mnie przytulił - nie próbuj mi tego więcej robić - ścisnął moje ramię. Zabolało. - A teraz chodź - uśmiechnął się.

Wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę stadionu. Im bliżej byliśmy tym bardziej chciałem zawrócić. Doskonale wiem co stanie się kiedy tam wejdę. Wszystko mi się przypomni. Świetnie. Przybrałem najbardziej obojętny wyraz twarzy jaki tylko istnieje i udawałem że mam wyjebane. Celowo zwalniałem, żeby jak najbardziej opóźnić ten moment chociaż wiem, że kiedyś musiało się to stać.
- W ogóle to kto gra? - spytałem jakby jakkolwiek mnie to interesowało
- Wiem, że masz to w dupie - zaśmiał się - Inazuma z Katarem.

Resztę drogi przebyliśmy już w ciszy. Wiem że Hera ciągle jest zły i szybko o tym nie zapomni tym bardziej jestem mu winny ten jeden mecz. Tylko, że ja na prawdę nie chce tam iść. Po co? Skończyłem z piłką. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Weszliśmy na stadion i poszliśmy do barierek. Chłopak usiadł na jednym z krzesełek.
- Nie siadasz? - spytał
- Nie dzięki - mruknąłem udając obrażonego. Hera tylko się zaśmiał i wlepił wzrok w murawę na której jeszcze nikogo nie było. Może mieli jakiś wypadek? Czy ja serio nie mam nic lepszego do roboty tylko narzekać w myślach na to jak bardzo chce wrócić do domu? Dajcie mi po prostu stąd iść.

- WITAMY NA OSTATNIM MECZU ELIMINACJI AZJI! DZIŚ ZOBACZYMY SPOTKANIE INAZUMY JAPAN I LWÓW PUSTYNI! - od głosu tego komentatora skręciło mnie w żołądku. To samo słyszałem przed każdym meczem. Ah wspomnienia. Od niechcenia zająłem miejsce obok Hery i z naburmuszoną miną oglądałem wejście drużyn. Chłopak przyglądał mi się z rozbawieniem na twarzy. Mecz zaczął się normalnie. Tak jak myślałem. Seria szybkich podań, dośrodkowanie i strzał. Czemu Hera tak bardzo chciał tu przyjść? Wow mamy dwa do zera. Po kilkunastu minutach zaczęło robić się naprawdę gorąco. Czarna bluza to nie był dobry wybór. Rozpuszczone włosy też. Przerwa. To było 45 minut a oni wyglądają jakby przebiegli jakiś maraton. Inazuma wygrywa, ale nie utrzymają tego wyniku długo. Są zmęczeni. Gdzieś mignęły mi długie granatowe włosy. Włosy których nie widziałem od lat. Przetarłem oczy i spojrzałem w tamtą stronę jeszcze raz. Stała tam. Ivy Dark. We własnej osobie. Patrzyła się tempo w boisko. Co ona tam robi? Nie możliwe że dostała powołanie do reprezentacji. Hillman by tego nie zrobił. Zacisnąłem pięść na mojej bluzie czym zwróciłem uwagę chłopaka siedzącego obok. Olałem jego pytające spojrzenie. Złość roznosiła mnie od środka. W jednej chwili mógłbym wejść na to boisko i wygarnąć tej dziewczynie wszystko. A jest wiele. Nie ze względu na jej ojca. Chociaż też. Ale tu chodzi o nią. O tą małą sukę która jednym słowem potrafiła zniszczyć całe moje życie. Przez chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy który przypomniał mi o wszystkim co działo się w gimnazjum i podstawówce. Co ta szmata mi zrobiła. W jednej chwili podniosłem się i wkurwiony stanąłem za barierką. Nie mogę wyjść bo Hera chciał tu przyjść a ja jestem mu to winien. Ale to wszystko zaczęło się kumulować. Sytuacja rano, mecz, wspomnienia i ona. To definitywnie za dużo jak na jeden dzień.

- Wszystko w porządku? - poczułem jak ktoś przytula mnie od tyłu i kiwnąłem głową - kłamca - mruknął mi do ucha a mnie przeszedł dreszcz - co się stało? - spytał tym przyjemnym i seksownym niskim głosem.
- Późn-niej c-ci powiem - zająkałem się na co usłyszałem ciche prychnięcie starszego. No bardzo KuRwA śmieszne. Wlepiłem wzrok w drużynę w niebieskich strojach a kiedy napotkałem ją wzdrygnąłem się nieznacznie. Nawet z tak daleka mogłem na spokojnie zobaczyć zdziwienie na jej twarzy.

Postanowiłem zostać tą drugą połowę i się przemęczyć. Ciekawski wzrok Hery przeszywał mnie na wylot. Wiedział, że coś się stało a kwestią czasu jest kiedy dowie się wszystkiego. Prawdopodobnie znów skończę upity mówiąc mu o tej dziewczynie. A o jej chamstwie opowiadać można całe lata. Wracając do meczu. Tak jak się spodziewałem Lwy Pustyni w drugiej połowie dali czadu. Od razu odrobili dwie bramki straty i ruszyli do kolejnego ataku. Piłka latała z jednego końca boiska na drugi. Koniec końców Inazuma wygrała czego w sumie się nie spodziewałem. Mogliby raz przegrać. Co prawda i tak nie robi mi to jakiejś dużej różnicy. Banda debili grających w piłkę. Hera strasznie nalegał na zostanie jeszcze na stadionie. Nie dowiedziałem się powodu. "Po prostu zostańmy jeszcze chwilę" to jedyne co słyszałem w odpowiedzi na pytania o powód. Więc stałem opierając się o barierkę i czekając na coś co miało nadejść. I nadeszło. Nadeszli oni.

××××

Well, jak się podoba?

Bez granic| Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz