~ pov. George ~
Wracaliśmy już do domu Sapnapa. Muszę przyznać, że gorąca czekolada jak i ciastko tu to mistrzostwo. Dream i Sap nadal bili się śnieżkami, jednak ja szedłem za nimi zamyślony. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę. Był to nikt inny niż Clay
- Co taki zamyślony chodzisz? Szedł byś tak do morza. - Zażartował.
Rzeczywiście. Byliśmy już pod domem Sapnapa.
- Jakoś tak wyszło. - Wymamrotałem.
- O czym tak myślałeś? A może o KIM? - Zapytał Nick.
- O niczym.
- Czyli jednak o KIMŚ. - Zaśmiał się Nick akcentując ostatnie słowo, bo wiedział, że miał rację.
Clay stał tylko lekko zmieszany.
- Nie. - Odpowiedziałem krótko i ruszyłem w stronę domu.
Staliśmy z Dreamem i czekaliśmy aż Sapnap wyciągnie klucze z kieszeni.
~ pov. Sapnap ~
Przeszukałem wszystkie zakątki oby kieszeni i nic. No cholera! Muszą tu gdzieś by- Oww... Chyba zostawiłem je przy stoliku w cukierni..
- Hehe chłopaki... Śmieszna sytuacja.. Bo wiecie historia lubi się powtarzać..
- Gdzie zostawiłeś klucze? - Zapytał zdenerwowanym tonem Clay.
- W cukierni przy stoliku..
- No to na co wracajcie po nie, bo ja nie zamierzam tam iść drugi raz. - Powiedział George. - No ruchy, ruchy chyba, że wolicie tu stać cały dzień.
Westchnąłem i ruszyłem w stronę cukierni, a po chwili podbiegł do mnie blondyn. Całą drogę szliśmy w ciszy.
- Czemu nie pojechaliśmy autem?- Może dlatego, że klucze od samochodu zostały w domu geniuszu.
- A no tak. - Westchnął.
- Z resztą patrz już prawie jesteśmy. - Pokazałem ręką na cukiernie.
Gdy weszliśmy zauważyłem klucze na tym samym stole, wziąłem je i wyszliśmy.
( time skip)
Byliśmy już prawie przed domem. Pierwsze co zauważyłem to, że nie ma Georga. Otworzyłem drzwi, a Clay obszedł dom naokoło wołając chłopaka.
- Nie ma go nigdzie. Musiał gdzieś pójść.
- Niedaleko jest park. Może tam poszedł?
-A co jak nie?~ pov. George ~
Minęło jakieś 15 minut. Dalej spacerowałem i rozmyślałem nad różnymi sprawami. Potrzebowałem chwilę spokoju przez ostatnie 5 dni. Powinienem już wracać, bo jeszcze się zaczną martwić jak wrócą. Odwróciłem się i ruszyłem spowrotem. Tylko.. Teraz na bprawo czy lewo? Serio nawet nie umiem zapamiętać skąd przyszedłem. Chyba z prawej uliczki.. Chyba.. No nic najwyżej się zgubię, to się nazywa patrzeć optymistycznie. - Pomyślałem i ruszyłem wzdłuż chodnika. Po 10 minutach stałem przed domem. No czyli jednak dobrze poszedłem. Otworzyłem drzwi i cicho wszedłem do środka. Na kanapie siedzieli Sap i Dream, który z kimś rozmawiał przez telefon. Usłyszałem tylko kawałek rozmowy, bo rozmawiał na głośno mówiącym.
- Tak. - Odezwał się Clay do telefonu.
- A ile lat ma zagubiony? - Spytał rozmówca.
- 24 ale w tym roku 25.
- Chce Pan zgłosić zaginięcie dorosłego mężczyzny?
-No tak.
Czy ich powaliło?
Wszedłem do salonu.
- O hej George, właśnie tłumaczę, że zaginą- Czekaj. GEORGE! Przepraszam pomyłka. - Powiedział do telefonu i się rozłączył.- Czy ty..?
-Czy MY... - Poprawił mnie Sapnap.
- Tak dzwoniliśmy na policję, bo
zaczęliśmy się martwić.- Czy was pojebało?! Minęło jakieś 25 minut...
- ...
- Serio?- Ważne, że jesteś. - Uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic się nie stało. Teraz to ja patrzyłem na nich z niedowierzaniem.
- Wy serio jesteście głupi.. -
Powiedziałem i usiadłem obok nich na kanapie.
- Pójdę się przebrać. - Odezwał się Clay i pobiegł do swojej sypialni.
- Ej Gogy.. - Zaczął Sap.
- Co takiego?
- Czy jesteś... Czy jesteś gejem?
- Nie? Co ci do głowy strzeliło?
- Według mnie jesteś.
- A z jakiej racji?
- Może dlatego, że zakochałeś się w chłopaku?
- Że co?! Niby w kim?
- Ojj ty już dobrze wiesz w kim. - Uśmiechnął się chytrze i już więcej się nie odezwał.
Skąd on to wie?
Po chwili wrócił blondyn w innej bluzie i luźnych jeansach. Do końca dnia nikt nie poruszył już podobnego tematu do tego co wcześniej Sapnap. Zbliżała się 23, więc postanowiliśmy już pójść spać.~ pov. Dream ~
Obudziłem się o 8, z katarem i chrypką.. Mogłem ubrać wczoraj tą kurtkę. Około 9 przyszedł George.
- Chodź na śniadanie - Ojej jesteś chory? Nie ruszaj się! Zaraz przyniosę Ci herbatę i termometr.
I wyszedł. Jednak po niecałą minute później wbiegł do pokoju, a za nim przyszedł Sapnap z herbatą. Położył ją obok łóżka, na stoliku nocnym, a Gogy zmierzył mi temperaturę.- No to się załatwiłeś. - Westchnął pokazując mi termometr z wyświetloną temperaturą 37.9°.
- Masz leżeć cały czas. - Dopowiedział po chwili i wyszedł znów wracając z jakimiś tabletkami i butelką wody.
- Masz to Ci pomoże. - Podał mi dwie różne tabletki i wodę do popicia. Zrobiłem to co mi kazał.
( time skip)
Od dwóch godzin George siedział przy mnie, sprawdzał mi temperaturę i nie wypuszczał mnie z łóżka.
- Muszę do toalety.
-No ok leć. - Powiedział, a ja wybiegłem i 5 minut później wróciłem.
- Co tak długo?
- Mam opowiadać ze szczegółami? - Odpowiedziałem pytaniem trochę zirytowany.
- Kładź się bo za trzy dni musisz być na nogach. - Odezwał się szatyn.
- A to czemu?- Niespodzianka. - Uśmiechnął się tajemniczo.
Dzień minął dość spokojnie, bez krzyków i wariacji. Zapewne dlatego, że byłem chory, ale mniejsza. Gogy wydawał się jakiś zdenerwowany, ale robił wszystko o co go poprosiłem. Sapnap z resztą tak samo. Czuję się już lepiej i już nawet trochę gorączka mi zeszła. Około 22 położyłem się spać.
.............................................................
Rozdział 12
816 słów
CZYTASZ
I Can't breath - DNF
Fiksi PenggemarGeorge, Sapnap i Dream byli najlepszymi przyjaciółmi. Nagrywali razem odcinki na YouTube oraz streamowali na twitchu. Po paru latach przyjaźni internetowej postanowili się poznać, na żywo. Książka może zawierać wiele błędów i niedociągnięć, więc jeś...