Rozdział 24

642 44 20
                                    

Siedziałam ten tydzień u Weasley'ow razem z Oliverem. Bliźniacy przez prawie cały czas opowiadali o ich wyprawie do Egiptu, a przede wszystkim o żartach, które udało im się zrobić w tamtym czasie.

- Najlepszy był ten, który zrobiliśmy Ronowi - zaczął Fred, ale w tym momencie Pani Weasley weszła do salonu spoglądając na nas.

- Nie chcę was męczyć, ale moglibyście wygonić gnomy z ogrodu? Zaległy się... Znowu - ostatnie słowo powiedziała na tyle zrezygnowana, że nie potrafiłam odmówić tej kobiecie.

- Oczywiście - odparłam spoglądając na chłopaków, którzy patrzyli na mnie wzrokiem "musimy?". - Nawet sobie nie żartujcie - powiedziałam przyciszonym głosem aby pani Weasley nas nie usłyszała po czym ruszyłam w stronę ogrodu czekając przy płocie na trójkę Gryfonów, których trasa do miejsca, w którym stała zajęła im dużo dłużej niż powinna.

- Więc kapitanie. Pokaż nam co potrafisz - odparł jeden z bliźniaków wskazując ręką na dość pokaźną hodowle sałaty.

- Tak traktujecie gości? - zapytałam patrząc na bliźniaków z lekko podniesioną brwia na co oboje wzruszyli zgodnie ramionami.

- Ty to chciałaś robić - stwierdził drugi z Gryfonów, a ja przez chwilę miałam przebłysk geniuszu.

- Mam pomysł. Skoro musicie oszołomić gnomy i wypędzić je dość daleko to może ja z Oliverem będziemy rzucać w waszą stronę gnomami, a wy będziecie je odbijać pałkami? - zaproponowałam, a rudzielce popatrzyli po sobie, a następnie na mnie.

- Niech będzie - stwierdził jeden z nich i wspólnie poszli do domu wracając po chwili z dwoma pałkami.

- Chodź, odsuniemy się trochę - powiedziałam do Olivera po drodze chwytając pierwszego lepszego gnoma i z całej siły rzucając go w stronę jednego z bliźniaków, który odbił go na dość pokaźną dalekość.

W taki sposób minął nam prawie cały dzień, a nawet i dwa dni pobytu, bo jak się okazało gnomy urządziły się nie tylko na polu kapusty, ale też na kilku innych. Cieszyłam się z czasu spędzonego z bliźniakami, który dobiegł dość szybko końca tak samo jak mój czas spędzony w domu Wood'a gdyż gdy tylko wróciliśmy od Weasley'ów już za kilka dni mieliśmy wracać do Hogwartu.

- Wasz ostatni rok - powiedziała matka Olivera gdy wspólnie jedliśmy obiad przy stole. - Aż trudno mi w to uwierzyć - przyznała, a ja uśmiechnęłam się na jej słowa.

- Ja również - przyznałam, a Wood podniósł dość gwałtownie głowę patrząc na mnie.

- Nadal planujesz dołączyć do drużyny? - zapytał, a ja skinęłam głową.

- Mogę się nie dostać, ale zawsze warto próbować, prawda? - nabrałam na wielec kolejną porcję makaronu. - Jeżeli jednak się dostanę będziemy grać w przeciwnych drużynach i nie będę mogła przychodzić na Twoje treningi - wspomniałam, a Gryfon przyznał mi rację.

- Nie mniej jednak mam nadzieję, że się dostaniesz - tym razem odezwała się matka Olivera, do której uśmiechnęłam się. Przed ten czas zdecydowanie zbliżyłyśmy się do się do siebie. Ona uważała, że zdobyła córkę, a ja doświadczyłam rzeczy, których nigdy nie robiłam z moją matką.

Cztery kolejne dni minęły zdecydowanie za szybko. Wstaliśmy dwie godziny przed odjazdem, bo poprzedniego dnia matka Olivera zobowiązała się, że teleportuje się razem z nami.

- Gotowi? - zapytała gdy już oboje staliśmy przed domem z walizkami. Oboje skinelismy krótko głowami i po chwili poczułam charakterystyczne uczucie towarzyszące teleportacji. Gdy otworzyłam oczy, staliśmy już przed dworcem Kings Cross. - Pospieszcie się. Zostało wam kilkanaście minut - odparła.

- Dziękuję za wszystko i do widzenia - powiedziałam odwracajac się w stronę kobiety, która stała uśmiechając się w naszą stronę z założonymi rękami.

- Do zobaczenia, mamo - odparł Oliver obejmując matkę, której kąciki ust zaczęły drgać.

- Idźcie już, bo się rozkleję - przyznała machając do nas dłonią i odwracajac wzrok. Uśmiechnelam się na te słowa pod nosem i razem z Woodem poszliśmy w stronę peronów aby następnie po raz już siódmy przebiec przez peron dziewięć i trzy czwarte.

- Dużo ludzi - powiedziałam w stronę Olivera, który wraz ze swoją walizką szedł przed siebie. - Dziwnie więcej niż zwykle.

- Nie zauważyłem różnicy - powiedział Wood na co pokręciłam tylko lekko głową i odwróciłam wzrok w lewą stronę gdzie stało państwo Weasley z dziećmi.

- Chodzmy już do przedziału - zaproponowałam i po chwili razem z Oliverem szliśmy wzdłuż korytarza szukając wolnego przedziału, który zjawił się dość szybko ku naszemu zdziwieniu.

- Stało się coś? - zapytałam patrząc na Gryfona, który siedział z lekko skrzywiona miną obok mnie patrząc w jeden punkt przed sobą.

- Myślisz, że uda mi się wygrać w tym roku puchar Quidditcha? - popatrzył na mnie bez cienia żartu.

- Oczywiście że tak. Wierzę w ciebie i twoje umiejętności - powiedziałam z uśmiechem gładząc po chwili ramię chłopaka.

- Będziemy musieli potroić dotychczasowe treningi - zaczął, a ja musiałam naprawdę powstrzymać się od pewnych słów, które cisnęły mi się na język.

- Może nie liczy się ilość, ale jakość? - podrzuciłam myśl na co Oliver popatrzył na mnie przez chwilę.

- Czyli mam zrobić jeszcze dłuższe? - zapytał, a ja Siedziałam obok niego starając się dobrać jak najbardziej odpowiednie słowa aby przede wszystkim nie urazić chłopaka.

- Może skup się na słabościach twojej drużyny i staraj się im zapobiec - zaproponowałam, a Wood skinął głową najwyraźniej analizując to co przed chwilą do niego powiedziałam.

- Już jesteśmy. Nie musicie dłużej czekać - powiedział jeden z bliźniaków wchodząc do naszego przedziału.

- Tęskniliście? - zapytał drugi wraz ze swoim bratem siadając na przeciwko nas.

- Bardzo - odparłam żartobliwie patrząc na Weasley'ow z uśmiechem.

- Może wy macie jakiś pomysł aby zmieścić jak najwięcej treningów w tygodniu? - zapytał Wood na co bliźniacy popatrzyli po sobie, a następnie na mnie.

- Ty biedna osobo. Nie powinniśmy cię zostawiać samej z kapitanem, któremu włączył się Tryb Quidditch - odparł jeden z rudzielcow po chwili chwytając mnie za rękę tak, że chcąc nie chcąc musiałam usiąść na przeciwko Wooda między rudzielcami.

- Taką fazę należy przeczekać w zaciszu. Najlepiej zdala od źródła problemu, a jeśli się nie da i wyłącz słuchanie - powiedział jeden z nich ma co podniosłam w rozbawieniu lekko brwi.

- Widzę, że to jest częste zjawisko - zaśmiałam się, a Weasleye pokiwało głowami udając poważnych.

- Ja tu jeszcze siedzę - odparł Wood, a ja posłałam mu krótki uśmiech.

- Tylko sobie żartujemy Oliver. Jestem pewna, że wygrasz nawet jeśli nie potroisz treningów - zakończyłam ten temat za co bliźniacy byli mi wdzięczni do końca dnia.

Like a bird • Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz