Rozdział 17

837 46 13
                                    

Przyjazd do Weasley'ów tak, jak się spodziewałam był dobrym, ale i lekko ryzykownym pomysłem. Pani Weasley jednak przyjęła mnie bardzo ciepło i była lekko zawiedzona gdy bliźniacy oznajmili jej, że mam już chłopaka, bo jak później się dowiedziałam miała nadzieję zeswatać mnie z Charliem lub Billem, którzy według niej bardzo pasowaliby do mnie. Fred i George śmieli się z tego do końca dnia, ale na moje szczęście przeszło im następnego dnia. 

Siedziałam przy stole jedząc śniadanie, jeśli można oczywiście posiłek jedzony po trzynastej nazwać śniadaniem.

- Z Fredem mamy dla ciebie małą niespodziankę - odparł George po wparowaniu do jadalni nie siląc się na żadne przywitanie.

- To znaczy? - zapytałam patrząc lekko zaspanym wzrokiem na rudzielców, którzy stanęli na przeciwko mnie ze swoimi uśmiechami, po których byłam pewna, że wymyślili coś co nie do końca może mi się spodobać lub ich matce.

- Niespodzianka to niespodzianka - odparł drugi z Weasley'ów, a ja skinęłam głową.

- Dobra, przemyślę to jak skończę śniadanie - powiedziałam biorąc do ust kolejny kawałek ciasta, które przygotowała pani Weasley.

- Poczekamy - odparł George nakładając na siebie sweter z dużym "G" na przodzie. O dziwo, ja dostałam bardzo podobny, który zrobiła matka bliźniaków tuż po moim przyjeździe. 

Niestety nie było mi dane w spokoju posiłek, bo bliźniacy przez cały czas siedzieli obserwując każdy mój ruch co po chwili stało się bardzo irytujące i męczące więc uznałam, że po powrocie zjem więcej. 

- Teraz co? - zapytałam gdy zatrzymaliśmy się po wyjściu z Nory. Bliźniacy popatrzyli po sobie i Fred wyciągnął z kieszeni w spodniach czerwoną chustę, którą poprzedniego dnia Ginny szukała po całym domu. - Bawicie się w przedszkole? - zapytałam, ale chłopacy nie zrozumieli do końca o co chodziło mi z tym porównaniem więc tylko odwróciłam się aby Fred mógł zawiązać mi chustę, która była dość gruba.

- Idziemy Fred?

- Idziemy George - odparł drugi bliźniak i po złapaniu mnie z dwóch stron za rękę poprowadzili mnie przed siebie. Oczywiście towarzyszyły nam różne groźby z mojej strony związane z tym, że łatwo było o wypadek, ale na moje szczęście już po kilku minutach byliśmy na miejscu.

- Wszystkiego najlepszego Rose! - usłyszałam tym razem nie dwa, a trzy głosy. Gdy tylko jeden z bliźniaków zdjął chustę z moich oczów ujrzałam stojącego przede mną Olivera, który trzymał przed sobą ciasto z wbitymi w środek zapalonymi świeczkami.

- Skąd wy wiedzieliście kiedy mam urodziny? - zapytałam patrząc na każdego z chłopaków z osobna, ale żaden o dziwo nie chciał się odezwać.

- Dmuchasz? - zapytał George, a ja z uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Po chwili zgaszone świeczki już zniknęły, a Oliver odłożył ciasto na mały stolik, który dopiero teraz dostrzegłam.

- Dziękuję wam, naprawdę mi miło - odparłam patrząc na Gryfonów, ale potem spojrzałam wprost na Wooda.  - A ty skąd się tutaj znalazłeś? - zapytałam, a Oliver wzruszył ramionami z szerokim uśmiechem.

- Nie cieszysz się? - odpowiedział pytaniem na pytanie za co dostał ode mnie lekko w ramię.

- Oczywiście, że się cieszę - odparłam i aby potwierdzić swoje słowa podeszłam do kapitana i objęłam go lekko słysząc po chwili głos jednego z bliźniaków za sobą.

- Nie chcemy wam przeszkadzać, ale Ginny nas rozszarpie jeśli za chwilę nie wrócimy do domu - powiedział rudzielec, a ja odsunęłam się od Gryfona biorąc ze sobą ciasto. Po kilku minutach dotarliśmy do Nory gdzie siedziała i czekała na nas najmłodsza Weasley'ówna. 

- Jesteście wreszcie! Nie było was dwadzieścia minut - odparła z wyrzutem dziewczyna lustrując nas wzrokiem.

- Ginny! Nie bądź wredna - dopiero gdy Ron odezwał się do swojej siostry zauważyłam jego obecność w pokoju. Tak samo jak obecność Hermiony, Harrego i Percy'ego.

- Pomogę ci ukroić ciasto - odezwała się w pewnym momencie Hermiona podchodząc do mnie i biorąc "tort" z moich rąk. Skinęłam głową i popatrzyłam na wszystkich zebranych z uśmiechem.

Ku mojemu zdziwieniu nasze małe "spotkanie urodzinowe" było bardzo udane. Poza Percy'm, który przez cały czas narzekał na głupie według niego pomysły Weasley'ów, które zazwyczaj skupiały się właśnie na nim. Mimo tego bawiłam się bardzo dobrze, w tym swój udział miał również Oliver, który chyba pierwszy raz nie wspomniał ani razu o Quidditchu czy szkole za co byłam mu bardzo wdzięczna.

Tak naprawdę nasze spotkanie skończyło się późnym wieczorem kiedy większość osób poszło spać.

- Będę się już zbierał - odparł Wood wstając w pewnym momencie co również po chwili zrobiłam.

- Możesz zostać na noc jeśli chcesz - odparł jeden z Weasley'ów, ale po chwili razem z bratem weszli na górę jednak byłam pewna, że zatrzymali się już na schodach aby usłyszeć naszą rozmowę.

- Musisz iść? Jest już późno, może rano wrócisz do domu? - zaproponowałam, a Oliver zmarszczył brwi patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem.

- Rose - położyłam ręce na ramionach chłopaka i uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam.

- Proszę? Udostępnię ci swój pokój.

- Nie odpuścisz mi, prawda? - zapytał Wood.

- W życiu.

Like a bird • Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz