Rozdział 9

1.2K 76 15
                                    

Pierwsze co poczułam był to niesamowity ból głowy, który sprawiał, że gdybym mogła tylko się poruszyć skręcalabym się na łóżku. Po chwili zaczęłam słyszeć jakieś rozmowy nade mną, które należały najwyraźniej do Marie i jeszcze jednej osoby.

- Dlaczego tu ciągle siedzisz? Śpi już dwa dni, przecież magicznie się nie obudzi - usłyszałam zmęczony głos przyjaciółki. Dobrze wiedziałam, że dziewczyna potrzebuje niesamowicie dużej dawki snu aby normalnie funkcjonować.

- Jest moją przyjaciółką, twoją też z tego co pamiętam. Nie martwisz się o nią? - zapytał głos, który na pewno skądś kojarzyłam jednak świszczenie w uszach uniemożliwiły mi dalszą dedukcję.

- Oczywiście, że tak. Dlatego przyjdę tu rano, tobie to samo radzę - powiedziała Marie odchodząc kawałek. - Wczoraj była nasza druga rocznica. Dobrze, że pamiętałeś.

Usłyszałam po chwili, a następnie głos ucichł. Najwyraźniej dziewczyna sobie poszła. Westchnęłam mentalnie i starałam się otworzyć oczy i ku mojemu zdziwieniu po chwili mi się to udało, ale musiałam je natychmiast zamknąć przez niemal białe otoczenie. Zaczęłam gwałtownie mrugać i na szczęście po chwili przyzwyczaiłam się do dość jasnego pomieszczenia. Delikatnie podniosłam się na łokciach i ujrzałam Wood'a, który wydawało mi się, że spał oparty o rękę położoną na moim łóżku.

Wyciągnęłam rękę i delikatnie dotknęłam pleców chłopaka jednak bez większego skutku. Zaczęłam najlżej jak potrafiłam potrząsać chlopakiem i po chwili ten poderwał się do góry patrząc na mnie zdziwiony.

- Witaj z powrotem w świecie żywych - powiedział z uśmiechem Oliver i po chwili zaczął ziewać.

- Ile nie spałeś? - zapytałam, a Gryfon widocznie unikał odpowiedzi. Popatrzyłam na niego z wyrzutem. - Pójdz do dormitorium i się prześpij, wyglądasz jak trup.

- Tak, zaraz pójdę - powiedział Wood patrząc na mnie podkrążonymi oczami.

- Aż tak okropnie wyglądam? - zapytałam śmiejąc się i dotykając swoich włosów kiedy poczułam bandaż owinięty wokół głowy. - Dostałam tłuczkiem?

Zapytałam, a Oliver pokiwał głową twierdząco.
- Słyszałam ciebie i Marie - powiedziałam po chwili, a chłopak zesztywniał na chwilę. - Znowu się kłócicie?

- Każdy związek przeżywa gorsze chwilę - zaczął mówić Gryfon i zrobił krótką przerwę między następnymi zdaniami - Ale uważam, że nasz nie przetrwa już długo.

- Marie się załamie, ale myślę że w końcu zrozumie - powiedziałam nie wiedząc jak pocieszyć chłopaka. Nie byłam w tym dobra.

- Mam nadzieję - powiedział i ujrzałam mały uśmiech na jego twarzy.

- I o to mi chodziło! Od razu lepiej wyglądasz - powiedziałam energicznym głosem. - A teraz lecisz się przespać. To nie jest zdrowe dla organizmu poza tym kapitan musi jakoś wyglądać, a teraz jest masakra.

Powiedziałam i po chwili zaczęłam się śmiać.

- Dziękuję bardzo Rose - powiedział Gryfon.

- Nie ma za co - odpowiedziałam i po chwili usłyszałam głosy dobiegające zza kotary.

- Lepiej abyś była ubrana bo wchodzimy! - usłyszałam głos, któregoś z bliźniaków i po chwili na krzesłach obok mnie siedzieli Weasley'e. - Nie wiesz jak się i ciebie martwiliśmy, pani prefekt.

- Chociaż nie tak bardzo jak nasz pan kapitan - powiedział drugi Gryfon uśmiechając się znacząco do Wood'a, który patrzył z mordem w oczach na chłopaków.

Like a bird • Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz