Epilog

704 35 2
                                    

Chodziłam po domu zdenerwowana. Za chwilę miał odbyć się największy zjazd rodzinno-przyjacielski jaki mógł się odbyć w moim gronie, a ja nadal nie byłam gotowa. Oliver był nadal w pracy, a zostało jeszcze parę rzeczy do zrobienia w naszym nowym domu.

Czułam, że zaczynam się denerwować coraz mocniej gdy w pewnym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi frontowych i do środka wszedł Oliver cały w Skowronkach.

- Widzę, że humor dopisuje - stwierdziłam odwracajac się w jego stronę, aby mógł złożyć pocałunek na moich ustach.

- Trening poszedł bardzo dobrze. Pomijając to, co za chwilę ma się wydarzyć ten dzień należałby do tych lepszych. Jak było w pracy?

- Jak zwykle. Miałam masę papierowej roboty, więc nie ruszyłam się z biura ani na moment - uśmiechnelam się krzywo biorąc dzbanek mrożonej herbaty i lemoniady, aby położyć ją na stół w salonie.

- Pomóc w czymś? - zapytał, ale w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Otwórz drzwi - uśmiechnęłam się do chłopaka podchodzac do lodówki, w poszukiwaniu czegoś zdatnego do podania.

- Cześć mamo - usłyszałam głos Wood'a, a po chwili zadowolony głos kobiety.

- Nie mogłam się doczekać aż was odwiedzę - przyznała. - Gdzie Rose?

- W kuchni - powiedział Oliver, ale jego matka sama mnie znalazła podchodząc do mnie i mocno obejmując.

- Jesteś, kochana. Tak się cieszę, że się spotykamy. Nie widziałyśmy się wieki - stwierdziła, na co skinęłam lekko głową.

- Też tak uważam.

- Pomogę Ci - stwierdziła biorąc do ręki nóż, a następnie zaczęła kroić owoce.

Chwilę później przyszła moja matka, pani Wealsey i bliźniacy. Gdy tylko wszyscy się zebrali bliźniacy zaczęli narzekać, że zdecydowanie za mało jest mężczyzn w tym domu.

Sam spędzony czas był cudowny. W końcu mogliśmy odetchnac od planowania ślubu, o którym jeszcze nikt nie wiedział, a miał odbyć się za pół roku. Czułam, że mimo przeciwności losu w końcu wszystko układa się po mojej myśli.

Miałam kochanego przyszłego męża, wspierająca matkę oraz przyszłą teściową. Do tego bliźniaków, którzy jak zwykle zabawiali mnie swoimi żartami. Czułam, że nareszcie mam taką rodzinę, jaką mogłam sobie tylko wymarzyć.

Like a bird • Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz