Rozdział trzeci: Złamane serce jeszcze się goi?

6.8K 243 66
                                    


Późno, ale się udało. Wybaczcie jeśli są błędy!


🥀 Vitale 🥀

   Uporządkowany, poważny, kontrolujący tak właśnie opisywali mnie ludzie. Lubię, kiedy wszystko jest ustalone, kiedy każdy zna swoje prawa i obowiązki.

Taki byłem we wszystkich dziedzinach życia.

Krycie emocji opanowałem do perfekcji czasami nawet zastanawiałem się czy całkowicie się ich nie wyzbyłem przez lata mordowania i torturowania. Zabiłem tak wielu ludzi, że nie potrafiłem chyba ich odczuwać. Jakżebym mógł coś czuć, gdy bez mrugnięcia potrafiłem wbić nóż w serce żywej istocie.

Byłem potworem, jak każdy członek należący do mafii miałem na rękach krew setek osób.

    — Vitale nie będę czekał wiecznie na decyzje w sprawie transportu.

   Zacisnąłem usta w wąską linię masując nasadę nosa. Sam nie wiedziałem czemu nadal nad tym myślałem. Sprawa wyglądała naprawdę prosto — pokazać Valerii jak ma zarządzać dostawami oraz tuszować przepływ gotówki i wrócić na Sycylię. Proste? Proste.

A więc dlaczego z tym zwlekałem?

   — Wiem, pracuję nad tym.

   — Jeśli z jakiś powodów nie jesteś w stanie tego ogarnąć mogę przejąć dostawy.

Powstrzymałem się od prychnięcia. Cesar był moim kuzynem. Niedawno został szefem oddziału w Chicago i zachowywał się jakby był pieprzonym królem. A prawda była taka, że jedyne czym potrafił zarządzać to swoim fiutem. Ale o tym na pewno famiglia przekona się w niedalekiej przyszłości.

   — Muszę po prostu wszystko przemyśleć, znasz mnie.

   — Czasem trzeba działać drogi kuzynie.

Cisnęło mi się na usta, żeby rzucił mu, iż mu przydałoby się czasem pomyśleć, ale Cesare należał do ludzi, którzy za bardzo brali słowa do siebie — tym bardziej kiedy stał się bossem. Nie potrzebowałem teraz problemów.

Miałem ważniejsze rzeczy na głowie niż rodzinne dramaty.

   — W piątek o siódmej w Bellagio. Będę z córką Matteo — rzuciłem ignorując jego słowa — Nie przyprowadzaj żadnych dziwek Cesare.

Zanim zdążył odpowiedzieć rozłączyłem się odkładając telefon na stolik. Nie wiem co się ze mną działo. Nie mogłem wstrzymać wszystkiego tylko ze względu na nią. Musiałem odłożyć na bok pieprzone sumienie, które ostatnio zbyt często się upominało i działać. Valeria musiała wejść w ten świat znacznie szybciej. Jednak miałem świadomość, że nie mogłem traktować jej jak jednego z moich żołnierzy, ani jak kobiet należących do mafii.

Balansowała na granicy dwóch światów i miałem świadomość, tego, że to się nie uda. Nie da się wejść do mafii w połowie, nawet jeśli nie składa się przysięgi.

    — Dzwonił ojciec – głos Fede przerwał moje rozterki.

    — Coś się stało? — zapytałem unosząc wzrok na brata, który stanął w progu mojej sypialni opierając się o framugę niczym model. Zupełnie jakby liczył ze chwycę za telefon i zacznę mu robić zdjęcia, które później będzie mógł wrzucić na Instagrama czy inne gówno.

  — Pytał, ile zamierzamy zabawić w Vegas zważając na sytuację.

Mówiąc sytuację, miał na myśli Valerię.

   — Potrzebuję czasu — odparłem patrząc na niego — Muszę wiedzieć, czy mogę jej zaufać i czy sobie poradzi.

  — Yhym — mruknął jakby moja odpowiedź nie spełniała jego oczekiwań.

Układ idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz