Rozdział czternasty; Za odpowiednią cenę wszystko jest na sprzedaż.

6K 224 51
                                    


🥀 Vitale 🥀

Valeria zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, wbijając biodra w materac. Jej smukła szyja napięła się, gdy tylko wszedłem w nią cały po raz kolejny tej nocy.
   Jej jęki wypełniały każdy zakamarek mojego umysłu. Nasze ciała uderzały o siebie w jednostajnym rytmie.
   Musnąłem kciukiem jej sutek, patrząc, jak gwałtownie nabierała powietrza, gdy tylko wszedłem w nią mocniej.

   Płonąłem, żeby mieć ją na każdy sposób.

   Robiła głośne wdechy i jęczała, nie przerywając kontaktu wzrokowego nawet na chwilę.

   — Nawet nie wiesz, jak tego chciałam — mruknęła wprost w moje usta po raz kolejny, wpuszczając mnie do siebie.

   Kurwa. Mów mi tak. Gdybym lata temu nie sprzedał duszy diabłu, oddałbym mu ją teraz, żebym tylko mógł słuchać z jej ust takich słów do końca moich dni.
   Nie wiem, co mi było. Ona mą zawładnęła. Byłem jak kundel, który po latach udręki i samotnej wędrówki odnalazł właściciela.
   Kiedy podgryzała moją skórę zębami oddawałem jej kontrolę, mimo że nie było to w mojej naturze.

   — Zwolnij — szepnęła i położyła dłoń na mojej piersi — Spójrz, jak do siebie pasujemy — dodała równie cicho i przeniosła spojrzenie niżej. Wprost na miejsce, gdzie nasze ciała były najbliżej.

   Zamarłem w bezruchu i również spuściłem wzrok. Zwolniłem, tak jak chciała i patrzyłem jak powoli przy każdym ruchu wsuwam się i wysuwam z niej.
   Było to coś niesamowicie podniecającego.

   — Idealnie — szepnąłem.

  — Idealnie — powtórzyła i wypchnęła biodra.

   Wykonałem jeszcze kilka wolniejszych ruchów, czując, jak za każdym jej ciało się rozluźnia. Jęk, który opuścił jej usta sprawiał, że pociemniało mi przed oczyma.
   Możliwe jednak, że to również skutek utraty krwi. Miałem to jednak gdzieś. Nigdy nie było mi tak dobrze.

   — Nadal krwawisz — zauważyła, gdy wysunąłem się z niej i opadłem na materac obok, łapiąc oddech.

   Przyglądała się swoim dłonią i ciele, które było pokryte moją krwią. Nie sądziłem, że aż tak krwawiłem i nie sądziłem, że mogło mnie to aż tak kręcić, ale nie mogłem oderwać od niej spojrzenia.

   — Mam to gdzieś — warknąłem ostrzej, niż tego chciałem.

   Valeria obróciła się na bok i podparła na łokciu.
   Po jej skórze spływały krople potu, a piersi falowały z każdym oddechem, który brała.

   — Trzeba to opatrzeć — odparła niewzruszona moim tonem.

   — Później — rzuciłem, muskając dłonią jej biodro — Później.

   Ściągnęła brwi, ale nie powiedziała nic więcej. Położyła się na plecach i wbiła wzrok w sufit.  
  Nasze ciężkie oddechy wypełniały ciszę między nami. Za oknem zaczęło świtać.
   Kątem oka dostrzegłem, jak ogarniało ją znużenie. Sam potrzebowałem trochę snu.
   Valeria, jakby mogła usłyszeć moje myśli i podniosła się z łóżka, przechodząc nieco chwiejnym krokiem do okna. Chwyciła za ciemne zasłony i jednym ruchem odgrodziła nas od świata zewnętrznego.

   Jakby to powiedział Federico; było zajebiście.

   — Co teraz będzie? — zapytała, wracając do łóżka. Do mnie.

   Wsunęła się pod kołdrę również, przykrywając moje ciało. To było miłe. Przymknąłem powieki i znów westchnąłem.    
   Nie wiedziałem, czy pytała o sprawę z camorrą, czy o nas. Nie chciałem teraz myśleć o żadnej z tych rzeczy.
   Sprawy się skomplikowały. W obu kwestiach.

Układ idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz