Rozdział trzynasty; Będziesz moją kobietą.

6.3K 204 42
                                    


Przepraszam za możliwe literówki! 

🥀 Valeria 🥀

  Tamtego dnia miałam ochotę pójść się zabawić. Z dala od Inferno, Enzo i całej tej mafii, która zatruła moje życie.
   Chciałam chociaż na jeden wieczór zapomnieć o tajemnicach jakie skrywał przede mną ojciec i skupić się na przyszłości.
   Nie chciałam pozbywać, się klubu, bo wiedziałam jak wiele znaczył dla mojego ojca, ale nie chciałam poświęcać mu całego życia, tak jak on to robił. 
   Musiałam pomyśleć o tym wszystkim na spokojnie. Ale to później.
   Najpierw planowałam się zabawiać bez uczucia oddechu Enzo na karku.

   Palermo było jednym z największych klubów w Vegas. Byłam tu kilka razy jak byłam młodsza za co dostawałam miesięczny szlaban od ojca. Stare dobre czasy.
  Klub mieścił się w trzypiętowym budynku po drugiej stronie miasta. Miał swoje własne kasyno oraz burdel.
   Palermo było jedną wielką maszynką do obrotu narkotykami i hazardu.

    Mój plan był na tamten wieczór był niesamowicie prosty. Wejść, napić się drinka, ewentualnie kilku i potańczyć. Nie mogłam więc zrozumieć, jak skończyłam przywiązana do pieprzonego krzesła w jakiejś piwnicy pod klubem zamiast na jego parkiecie.
  Starałam się dojść do tego co poszło nie tak. Bo coś ewidentnie.
   Pamiętam, że stałam przed wejściem klubu zastanawiając się, czy aby nie napisać smsa do Enzo, gdzie jestem w obawie, że wyślę po mnie gwardie, gdy tylko odkryje moją nieobecność.  
   Jednak, kiedy tylko wyciągnęłam telefon z torebki jakiś dupek szturchnął mnie barkiem z taką siłą, że urządzenie wypadło mi z dłoni wprost na chodnik. Rzucając oblegą do nieznajomego schyliłam się by sięgnąć po moją własność, a wtedy na wysokości moich oczu ukazały się wylakierowane czarne mokasyny.

    Nie zdążyłam się nawet wyprostować zanim poczułam ukłucie w ramię, a nogi jakby ugięły się pode mną i świat spowiła ciemność.

I tak znalazłam się tutaj... gdziekolwiek byłam.

   — Zabijecie mnie? — zapytałam patrząc na czwórkę mężczyzn, którzy siedzieli przy obskurnym stoliku i grali w pieprzone karty. Zignorowali mnie.

  Chciałam wierzyć, że moja żałosna sytuacja była związana z jakimiś moim własnymi przewinieniami; może nie wpuściłam kogoś do Inferno, odrzuciłam jakąś współpracę – a tego było dużo po śmierci ojca, każdy większy klub chciał fuzji – może byłam dla kogoś po prostu bardzo nie miła.
   Naprawdę byłam skłonna znaleźć coś za co mogłabym skończyć przywiązana sznurem do krzesła niczym zakładnik, jednak kiedy doszły do mnie włoskie zwroty wypowiadane między moimi porywaczami porzuciłam próby argumentacji sytuacji w jakiej się znalazłam.  
   Nie było trzeba być szczególnie sprytnym, żeby połączyć fakty.

   — Sarebbe perfetto se fosse muta — rzucił jeden, na co reszta jedynie zarechotała głośno.

  Ściągnęłam brwi patrząc na łysego szerokiego jak trzydrzwiowa szafa mężczyznę, który właśnie wstał z krzesła i ruszył w moją stronę.   
   Musiałam skupić się, żeby dostrzec rysy jego twarzy. Świństwo, które mi dali nadal mieszało mi w głowie, jednak było znacznie lepiej niż kilkanaście minut temu, kiedy z trudem trzymałam pion na krześle.

  — Możesz mi wytłumaczyć co ja tu robię — zadarłam głowę i starałam się zabrzmieć twardo.

— My tylko wykonujemy rozkazy — westchnął nachylając się w moją stronę.

  — Czyje? — zapytałam nie spuszczając wzroku z przerażająco ciemnych tęczówek mężczyzny.

  — Niedługo się przekonasz principessa — jego palce musnęły moje ramię na co przeszedł mnie dreszcz. Nie lubiłam jak ktoś mnie dotykał bez mojej zgody, tym bardziej mężczyzna taki jak on — Lepiej żebyś wtedy była grzeczna. Nasz capo nie ma tyle cierpliwości co ja. 

Układ idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz