🥀Vitale 🥀Uderzałem worek z taką siłą, że zgrzyt chyboczącego się łańcucha, na którym wisiał roznosił się echem po pomieszczeniu.
Zacisnąłem pięści po raz kolejny, czując, jak moje mięśnie pracowały wraz z każdym uderzeniem.
Nie mogłem powstrzymać tego uczucia błogości jakie mnie ogarniało, gdy moje knykcie spotykały się ze skórą, którą obszyty był worek.— Co Cię gryzie bracie? — podejrzliwy głos Federico rozbrzmiał za moimi plecami.
Gówniarz mnie znał.
— Nic — odparłem, wymierzając kolejny mocny cios.
— Wyglądasz, jakbyś chciał kogoś zniszczyć — skomentował, opierając się o filar w naszej domowej siłowni.
Pierdolonego blondasa z wieśniacką koszulą.
— Co powiesz na trening? — zapytałem, ignorując jego słowa.
— Dopiero co wyszedłem spod prysznica — mruknął, ale zaczął ściągać kurtkę.
— Za dwie godziny mam samolot, więc się streszczaj — rzuciłem, uderzając kolejny raz w worek.
— Do Vegas? — zapytał, pozbawiając się koszulki.
Skinąłem głową.
— Mam spotkanie z Luciano.
To wystarczyło by mój brat nie ciągnął tematu. Nie musiałem mu zdradzać szczegółów, bo wiedziałem, że będzie przy mnie nieważne co postanowię.
Fede wszedł na ring w samych czarnych spodniach, a gdy stanął naprzeciwko mnie skinąłem na niego ręką.
Od razu przeszedł do ataku, tak jak go uczyłem.— Naprawdę myślisz o współpracy z camorrą? — zapytał, blokując mój cios.
Wepchnąłem pięść jego w bok. Federico spróbował kopnąć mnie w nogi, ale zamiast tego dostał ode mnie pięść w brzuch.
— Nie chcę z nimi pracować — rzuciłem, unikając kopnięcia wymierzonego w moją głowę — Chce dowiedzieć się, kto ośmielił się nas zaatakować.
Odskoczyłem, poza zasięg brata i uderzyłem pięścią w jego szczękę. Skrzywił się.
— Rozmawiałeś z ojcem? — splunął krwią na posadzkę.
Skinąłem głową. Wyznaczył dzień mojego zaprzysiężenia.
— Dwa miesiące i będę twoim capo — odparłem, prostując się. Federico był wysoki, ale mimo to ja nadal górowałem nad, nim sylwetką.
Odetchnąłem i uderzyłem go łokciem w ramię. Syknął i odskoczył, ale go złapałem. Wepchnąłem go na liny, ale zachował równowagę. Był szybki.
Jego ciosy były trudne, a uderzenia i kopnięcia pewne. Jednak nadal musiał się wiele nauczyć. Wszystko w naszym życiu było brutalne i trudne.
Bezwzględne. Musiał być na to gotowy.
Złapałem go za kark i bez większego problemu uderzyłem, nim o ziemię. Warknął, gdy wylądował ciężko na plecach, a ja nie dałem mu chwili wytchnienia i uderzyłem go mocno w żebra, zmuszając go do złapania oddechu.
CZYTASZ
Układ idealny
RomanceTOM I Valeria Russo po śmierci ojca dziedziczy jeden z najlepiej prosperujących klubów nocnych w Las Vegas. Szybko jednak przekonuje się, że klub ten to znacznie więcej niż drogi alkohol i piękne kobiety. Vitale Sorrentino to ucieleśnienie p...