Rozdział dziewiętnasty; Instynkt.

5K 179 27
                                    


🥀 Vitale 🥀

— Tydzień starczy Vitale? — głos ojca rozbrzmiał po drugiej stronie słuchawki przerywając dłuższą ciszę.

Odchyliłem się na fotelu, wpatrując w strzeliste budynki za szyb, od których odbijały się promienie słońca.

— Starczy — odparłem jedynie.

— Nikt nie może się dowiedzieć o tym, że nadal jesteście w Vegas. Na Sycyli pierwszy raz od dawna jest spokój.

— Nikt się niedowie ojcze — zapewniłem go — Pomogę tylko Valerii z umowami, żeby zatrzeć jakiekolwiek ślady powiązania z nami.

Słyszałem jak mruknął pod nosem, ale nie zakwestionował moich słów.

—— Za tydzień widzimy się w domu — przypomniał mi — Twoja matka zacznie organizować przyjęcie zaręczynowe.

Na samą wzmiankę o tym, co mnie czekało po powrocie mięśnie mojego ciała się spięły. Musiałem zacisnąć usta, żeby żaden dźwięk nie opuścił moich warg, gdy w mojej piersi pojawił się promieniejący ból.
Ojciec nie mógł o niczym wiedzieć.

— Jeszcze się na nic nie zgodziłem — opowiedziałem, zaciskając dłoń na poręczy krzesła.

— Ale to zrobisz — powiedział tonem głosu nieznoszącym sprzeciwu — Kiara Costello to piękna kobieta, która będzie dumnie prezentować się u twego boku. Pochodzi z dobrej, szanowanej rodziny z tradycjami.

Piękna kobieta, którą zmuszą, żeby prezentowała się u mego boku i dała mi męskiego potomka. To chciał powiedzieć.

— Tydzień Vitale. I ani dnia więcej — z tymi słowami zakończył połączenie.

Wydałem z siebie głośne westchnięcie i rzuciłem telefon na biurko. O ile rano czułem się znacznie lepiej, niż wczoraj, kiedy obudziłem się w szpitalu ta krótka rozmowa to zmieniła.
Złapałem za nasadę nosa, przymykając na chwilę powieki. Musiałem odetchnąć i skupić się na tym, żeby pozbierać się do kupy. Kontrolowałem w swoim życiu wszystko, prócz tego. Małżeństwo miało zostać mi narzucone, a to mnie wręcz wyprowadzało z równowagi. Jednak wiedziałem, dlaczego to ojciec i Pietro, jego consigliere wzięli sprawy w swoje ręce.
Gdybym ja miał wybierać to bym się nigdy nie ożenił.

Moje chwilowe rozterki nie potrwały jednak długo. Gdy tylko dobiegł mnie dźwięk otwieranych drzwi sypialni poparłem dłoń na poręczy krzesła.
Byłem gotów zerwać się na równe nogi.

— Żyjesz jeszcze? — od ścian odbił się głos Fede, którego głowa wychyliła się zza uchylonych drzwi.

Rozluźniłem momentalnie ciało.

— Uważaj, bo pomyślę, że się martwisz — rzuciłem w jego stronę.

Wszedł do sypialni, stając na środku z włożonymi do kieszeni spodni rękoma.

— Valeria kazała mi sprawdzić — rzucił, rozglądając się po pokoju — Tak samo jak pół godziny temu i zapewne za kolejne pół.

Mimowolnie kącik moich ust poderwał się w uśmiechu. Valeria godzinę temu wyszła na spotkanie, które chciała odwołać, ale jej nie pozwoliłem. Nie mogła się o mnie tak martwić.
Niemniej jednak jej troska była urocza.
Kiedy tylko dostałem wczoraj wypis ze szpitala oświadczyła, że będę dochodzić do siebie pod jej czujnym okiem w jej mieszkaniu. Nie zamierzałem się stawiać.

Federico i Enzo przenieśli się z Bellagio do mieszkania, obok które wykupiłem, dzięki czemu wszystko miałem na oku i pod kontrolą.

— Rozmawiałeś z ojcem? — zapytał, podchodząc do niewielkiego biurka, przy którym siedziałem.

Układ idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz