Rozdział jedenasty: Nie zostawiaj mnie tak.

5.5K 201 116
                                    




🥀Valeria 🥀

  — Naprawdę mogę iść do łazienki sama — rzuciłam patrząc wymownie na Enzo, który nie odstępował mi kroku.

    — Zaczekam na zewnątrz — skinął głową stając przy drzwiach toalety.

   Przewróciłam oczyma wzdychając ciężko. Rozumiałam, że miał rozkazy, ale od tygodnia był moim cieniem.
   Nie byłam przyzwyczajona do czegoś takiego.

   Tydzień nieobecności Vitalego oraz Federico był nadzwyczajnie spokojny. Zajmowałam się klubem, mieszkaniem i czas sam leciał. Czasami nawet udawało mi się zapomnieć o tej całej mafii i przekrętach, których miałam być częścią.
   Oczywiście udawało mi się to tylko do czasu aż w moim zasięgu wzroku nie pojawiał się Enzo.

   W drodze powrotnej do mieszkania zajechałam razem z nim do Fallon, której ostatnio dałam przymusowy urlop. Szczerze, do końca nie wiedziałam w jaki sposób mogłam jej pomóc po tym czego była świadkiem.
Trzymała się dobrze, a przynamniej tak mnie zapewniała.

  Nie mogłam zrobić niż więcej niż zapewnić jej bezpieczeństwo.

***

Ubrana w satynową długą białą sukienkę i wiązane sandały ruszyłam wąskim korytarzem do klubu chcąc skontrolować przygotowania do wieczora.
   Miałam też ochotę na dobrze schłodzone białe wino.

  Parkiet jeszcze lśnił od popołudniowego sprzątania. Kilka dziewczyn siedziało przy stolikach rozmawiając o czymś zawzięcie.
  Przeszłam obok nich witając się skinieniem głowy i ruszyłam za bar w stronę lodówki z winami.

   — Gdzie twój włoski przystojniak? — zapytał Olivia, wychylając się zza lady.

   — Który? — spojrzałam na nią sięgając po butelkę Sauternes Premier Cru Classé Château Sigalas Rabaud z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego.  

    — Wysoki, napakowany, krótko obcięty z blizną wzdłuż policzka — wyrecytowała podając mi kieliszek.

    — Enzo — skinęłam głową — Gdzieś się tu zapewne kręcić po kątach.

   — Musisz mi powiedzieć, jak przyciągnęłaś tu takich facetów — zwróciła się do mnie całkiem poważnie.

   — Interesy Olivio — uśmiechnęłam się nalewając sobie pokaźną porcję.

  Dziewczyna przewróciła oczyma posyłając mi szeroki uśmiech i odeszła wracając do przecierania szkła.

  Z kieliszkiem w dłoni skierowałam się z powrotem na górę. Chciałam spędzić wieczór na tarasie popijając wino i patrząc na zachodzące słońce.
  Ruszyłam szybkim krokiem przez korytarz zatrzymując się w połowie, przez rażące mnie w oczy uchylone drzwi mojego gabinetu.
   Przez moment naszło mnie złe przeczucie, ale szybko się go wyzbyłam stwierdzając, że zapewne Enzo. Z jakiegoś powodu, mimo że nie odstępował mnie praktycznie na krok to jeszcze nie zawitał w moim mieszkaniu. Jakby był to dla niego zakazany teren.
   Możliwe, że Vitale uznał, że tam nie potrzebowałam jego ochrony albo wykazał się odrobiną moralności i nie chciał naruszyć mojej prywatności aż tak.

Skłaniałam się do pierwszej opcji.

   Położyłam dłoń na klamce i pchnęłam drewnianą powierzchnie. Gdy tylko stanęłam w progu brew wystrzeliła mi ku górze.
   Wlepiłam spojrzenie w plecy bruneta stojącego na krześle przy jednym z regałów próbując zrozumieć na co właściwe patrzyłam.

   — Mogę wiedzieć co ty robisz? — na dźwięk mojego głosu Enzo zerknął na mnie z góry odsłaniając kamerę, przy której coś majstrował.

Układ idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz