— Jesteś pewien, że mam to zrobić?...
— Oczywiście. — Odpowiedział Syriusz, pewny siebie, jak zawsze.
— Dobrze... Ale co jeśli będzie bolało? — Zapytałem z troską. — Nie chcę zrobić ci krzywdy.
— Nie martw się o to. Jestem na to gotowy, to nie jest mój pierwszy raz. — Wyznał. — Twój też nie, więc nie każ mi dłużej czekać.
Westchnąłem i sięgnąłem po swoją różdżkę, po czym wycelowałem ją w jego złamany nos. Syriusz właśnie wdał się w bójkę w dormitorium, a jeden ze starszych gryfonów dość mocno mu przyłożył.
— Episkey! — Rzuciłem zaklęcie, dzięki któremu wszystko wróciło do normy. Łapa spojrzał w lusterko i ręcznikiem wytarł krew, która zastygła na jego twarzy. Znów wyglądał świetnie, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Spojrzał na mnie z tym typowym dla siebie uśmieszkiem.
— Wydaje mi się, że mój nos wygląda nawet lepiej, niż wcześniej. — Stwierdził. Zaśmiałem się i spojrzałem na niego.
— Wciąż mi nie powiedziałeś, dlaczego rzuciłeś się na tego goryla. Przecież był dwa razy większy od ciebie, coś ty sobie myślał do cholery?! — Zapytałem, zniecierpliwiony, bo wciąż niczego mi nie wyjaśnił.
— Cóż... — Jego mina zmieniła się, jakby był się sam ze sobą, czy wyznać prawdę. — Ten "goryl" twierdził, że przez te blizny twoja twarz wygląda jakby ktoś przyłożył ci grillem, więc... Nie mogłem tak tego zostawić...
Patrzyłem na niego, a uśmiech momentalnie zszedł z moich ust. Mogłem się spodziewać, że ktoś kiedyś będzie miał coś do powiedzenia na temat moich blizn. Cóż mogłem zrobić? To nie moja wina, że jestem wilkołakiem. Nie moja wina, że zostałem zaatakowany, gdy byłem jedynie małym chłopcem. To nie moja wina, że taki jestem.
Syriusz wiedział, jak się poczułem. Nie był to pierwszy raz, gdy rzucił się na kogoś w mojej obronie. James też często to robił, a czasami nawet ja sam potrafiłem komuś przyłożyć, gdy puściły mi nerwy. Temat mojego wyglądu był szczególnie wrażliwy, a ludzie mieli tendencję do oceniania innych pod tym kątem. Black objął mnie ramieniem i spojrzał mi w oczy, chociaż próbowałem usilnie uniknąć jego wzroku.
— Nie przejmuj się tym, Luniaku. To tylko kolejny kretyn. — Dodał.
— Jasne... — Odpowiedziałem krótko i skrzyżowałem ramiona. Nie miałem ochoty roztrząsać tego tematu, a wręcz pragnąłem uniknąć tej rozmowy.
— Luniak, Łapa! — Do łazienki wparował James. — Słyszałem, co się stało. Wszystko okej?
— Teraz już tak. Co prawda, Remus musiał naprawić mi nos, ale już jest w porządku. — Oznajmił Syriusz.
— Świetnie. Szkoda, że mnie to ominęło... We dwóch na pewno byśmy dali mu radę!
— Albo musiałbym naprawiać dwa nosy. — Burknąłem i wyszedłem z łazienki. Nie byłem w nastroju na ich gdybanie, jak to by sobie nie poradzili z kimś starszym i dwa razy większym od nich. Zastanawiało mnie, w jaki sposób potrafią żyć w tej iluzji, że są tacy cudowni i najlepsi na świecie we wszystkim. Ja czułem się zupełnie odwrotnie, jakby cały świat spadł mi na głowę i zabrał wszystko, co sprawia mi radość. Samo to, że byłem wilkołakiem i co miesiąc musiałem przechodzić przez te przemiany, było dość dobijające. Do tego, musiałem niańczyć trójkę huncwotów, którzy mieli coraz to głupsze pomysły. A w jednym z tych beztroskich debili byłem wręcz zakochany.
Nie potrafiłem wyjaśnić tego uczucia. Nie wiedziałem, skąd się wzięło, dlaczego w ogóle powstało, ani co z tego będzie. Syriusz Black z jakiegoś powodu zawrócił mi w głowie. Przez całe miesiące walczyłem z tym, nie widziałem dla nas żadnej przyszłości, nie sądziłem, żeby nawet kiedykolwiek on zwrócił na mnie uwagę. Był moim przyjacielem i to powinno mi stanowczo wystarczyć, a jednak, nie wystarczyło.
CZYTASZ
To Tylko Zeszyt [WOLFSTAR]
FanfictionWolfstar, gdzie Remus Lupin prowadzi zeszyt, którego głównym tematem jest Syriusz Black, w którym jest zakochany. Wszyscy oczywiście myślą, że jest to zwyczajny zeszyt od transmutacji, a sam autor zapisków nie obawia się, że jego przyjaciele mogą od...