-8-

4K 338 460
                                    

Wraz z drugim tygodniem stycznia nadeszło kolejne wyjście do Hogsmeade. James i Syriusz byli jak zwykle podekscytowani, że zrobią zapasy u Zonka, Peter nie mógł się doczekać aż odwiedzi Miodowe królestwo, a ja szczerze mówiąc wolałbym zostać w zamku i odpocząć. Jak jednak wiadomo, z huncwotami nie ma dyskusji.

Całą czwórką ruszyliśmy więc do wioski w dzień, gdy było to możliwe i odwiedziliśmy te dwa sklepy. Potem jak zwykle wstąpiliśmy do Trzech mioteł na kremowe piwo. Tym razem usiedliśmy sobie przy stoliku, gdzie James wkręcił nas w planowanie nowego żartu. Wszyscy rzucaliśmy pomysłami, chociaż ode mnie nie wychodziło zbyt wiele. Starałem się wybijać im z głowy wszelkie głupoty, co niestety nie było łatwe.

Gdy skończyły nam się napoje, podszedłem do baru, aby zamówić kolejne. Oparłem się i czekałem, aż Rosmerta do mnie podejdzie, a w międzyczasie zaczepił mnie Evan Rosier, co trochę mnie zaskoczyło, bo zwykle konfrontował się z Syriuszem.

— Lupin, masz fajny sweterek. — Skomentował, obrzucając mnie spojrzeniem. Uniosłem brwi, zwracając na niego wzrok.

— Taa... Czego chcesz, Rosier? — Spytałem. On posłał mi uśmiech, który mógłbym określić jako przebiegły.

— Och, absolutnie niczego. Po prostu odkąd Black zaczął wybierać ci ciuchy, zacząłeś nareszcie wyglądać jak człowiek. — Stwierdził, zaczesując dłonią włosy do tyłu. — I nareszcie widać, że jesteś przystojny.

— I co w związku z tym? — Wyprostowałem się i spojrzałem na niego z góry. Chociaż Rosier był całkiem wysoki, ja byłem od niego parę centymetrów wyższy.

— Cóż... — Ślizgon nieznacznie przybliżył się do mnie. — Mógłbym ci złożyć pewną propozycję...

Uniosłem brwi i gapiłem się na niego przez moment. Jaką propozycję, do cholery? Co on sobie ubzdurał? Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu i zostałem odsunięty od ślizgona.

— Rosier, zostaw go w spokoju w tej chwili. — Rozkazał mu Syriusz, stając z nim twarzą w twarz.

— Nie wtrącaj się, Black. Rozmawialiśmy o czymś ważnym. — Odpowiedział mu, Black jednak nie dał za wygraną i wciąż stał między nami.

— Luniak, czy chcesz dalej z nim rozmawiać? — Zapytał mnie, posyłając mi krótkie spojrzenie, zanim znowu spiorunował Rosiera wzrokiem.

— Raczej nie. — Stwierdziłem i znów oparłem się o bar, zostawiając ich samym sobie. Zamówiłem w końcu u Rosmerty po piwie kremowym, a tamta dwójka nadal przekomarzała się za moimi plecami. W końcu Rosier dał spokój, a Syriusz pomógł mi zanieść butelki do stołu, bo akurat Rosmerta postawiła je przede mną.

— Czego chciał ten kretyn? — Zapytał James.

— W sumie niczego. — Wzruszyłem ramionami. — Chyba tylko szukał zaczepki.

— Patrzył na ciebie, jakby miał ochotę wziąć cię na tym barze, o ile wiesz, co mam na myśli. — Stwierdził Syriusz. Zaśmiałem się pod nosem i pokręciłem głową.

— Akurat bym mu na to pozwolił. — Powiedziałem z ironią. — Chyba by się przeliczył, jakby tylko spróbował.

— A podobno nie lubi chłopców. — Peter skrzyżował ramiona i rzucił spojrzenie w stronę Rosier. — Zakłamana gnida.

Całą czwórką zaczęliśmy pomstować na Rosiera, chociaż w sumie nic takiego nie zrobił. Zastanawiałem się, co on takiego miał na myśli. Zauważyłem, że wciąż toczył z Syriuszem wojnę na spojrzenia, dopóki nie wyszliśmy przed pub, aby zapalić po papierosie i potem wrócić do zamku.

To Tylko Zeszyt [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz