-18-

3.8K 292 394
                                    

Kolejnego dnia wstałem rano, gdy tylko obudził mnie budzik Jamesa. Miałem zamiar ulotnić się z dormitorium wcześniej, żeby jeszcze poukładać sobie w głowie kilka rzeczy. Wziąłem prysznic, ubrałem się w byle co i spakowałem szkolną torbę.

— Już wychodzisz? — Zdziwił się James, gdy ruszyłem do drzwi. — Jeszcze nawet nie ma siódmej.

— Muszę... Coś sobie przemyśleć... W jakimś spokojnym miejscu. — Wyjaśniłem.

— Może chcesz o tym porozmawiać, co? — Zapytał.

— Nie wiem, James... Raczej nie z tobą powinienem o tym rozmawiać. — Rzuciłem okiem na śpiącego Syriusza i westchnąłem.

— Rozumiem. — Pokiwał głową i posłał mi uśmiech. — Chcesz papierosy?

— O, chętnie, jeśli masz.

Rogacz wyjął paczkę z kieszeni swojej kurtki i podał mi ją, informując, że zapalniczka jest w środku. Wziąłem ze sobą swój płaszcz i opuściłem dormitorium i pokój wspólny. Ruszyłem korytarzami do wyjścia, po drodze się ubierając i wybrałem się na drewniany most. Spontanicznie wpadło mi do głowy to miejsce, sam nie wiedziałem, dlaczego.

Minąłem wieżę zegarową, przyglądając się na tarczę zegara, który wskazywał godzinę szóstą pięćdziesiąt, wyszedłem na dziedziniec i z niego wszedłem prosto na most. Oparłem się o jedną z barierek i odpaliłem papierosa, wlepiając wzrok w przestrzeń. Było trochę chłodno, bo jednak był dopiero początek marca. Wiatr rozwiewał mi włosy na wszystkie strony i w sumie ciężko było ustać w miejscu.

Zaciągając się dymem co chwilę, zastanawiałem się nad tym wszystkim. Cokolwiek działo się między Syriuszem a Wilkesem, musiało się wydarzyć jakoś na początku roku, może na tej pierwszej imprezie, gdzie w sumie wiele się działo. Fakt, to było bardzo dawno. Może dlatego tak często prowadzili potem wojny na spojrzenia... Może dlatego Rosier tak go wkurza... Bo kręci się obok Wilkesa... A co jeśli on go lubi?

Zgasiłem papierosa na barierce i głośno westchnąłem. Wybiła godzina siódma, co oznaczało, że w zamku powoli zacznie się życie. Nie miałem ochoty jeszcze wracać, myślałem dalej o tym wszystkim, nakręcając się jak zwykle na najgorszy scenariusz. Zmarzłem, ale jakoś się tym nie przejmowałem. Minęło kolejne dwadzieścia minut, gdy zacząłem chodzić z jednej strony mostu na drugą.

Otworzyłem torbę, bo postanowiłem zapisać kilka pytań w moim zeszycie, lecz okazało się, że go nie spakowałem. Został w dormitorium na mojej półce nocnej.

— Kurwa. — Powiedziałem na głos i ruszyłem w stronę dziedzińca, gdy nagle zderzyłem się z kimś. — Oj, przepraszam.

— Uważaj, Lupin. — Usłyszałem głos Rosier, który chwycił mnie za ramiona i odsunął od siebie. Spojrzałem na niego, spotykając jego szalony wzrok.

— To ty. Co tu robisz tak wcześnie? — Zapytałem, robiąc krok w tył. On posłał mi uśmiech i wzruszył ramionami.

— Przyszedłem zapalić, a ty?

— Ja w sumie też.

— To co? Może razem? — Zaproponował. Przez chwilę biłem się z myślami, ale ostatecznie się zgodziłem. Oparliśmy się obaj o barierkę i zapaliliśmy. Początkowo panowała cisza, lecz potem wywiązała się luźna rozmowa o lekcjach.

— Evan, mogę ci zadać pewne pytanie? — Spojrzałem na niego, podejmując nagle decyzję, aby dowiedzieć się, czy on cokolwiek wie.

— Właśnie to zrobiłeś, ale dawaj. — Wpatrzył się we mnie z ciekawością.

To Tylko Zeszyt [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz