-16-

4.1K 321 864
                                    

Nadeszła sobota. Dzień meczu. Zaczynałem odczuwać powoli zbliżającą się pełnię księżyca, więc trochę mnie od rana nosiło. Starałem się oczywiście nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Razem z moimi lokatorami przygotowywaliśmy się na nadchodzące wydarzenie.

Mecz odbywał się po obiedzie, więc przez część dnia czekaliśmy z utęsknieniem na wyznaczoną godzinę, aż w końcu mogliśmy udać się na stadion. Rogacz odszedł do szatni, Syriusz poszedł za McGonagall na stanowisko komentatora, a ja i Peter usiedliśmy na trybunach obok naszych koleżanek.

— A gdzie jest Black? — Zapytała Marlene po chwili.

— Komentuje dzisiaj mecz, nie słyszałaś? — Spojrzałem na nią. Dziewczyna zdziwiła się.

— Nie miałam pojęcia, myślałam, że to jakiś żart. Kto normalny by go tam wpuścił.

— No cóż. Pomysł McGonagall. — Posłałem jej uśmiech i spojrzałem w stronę, gdzie Syriusz przygotowywał się do komentowania meczu. Zastanawiałem się, czy McGonagall na pewno wie, co robi, pozwalając mu na to. Minęła chwila i obie drużyny powoli pojawiały się na boisku, a Black zaczął swój show.

— Witam wszystkich, oto ja, jedyny i niepowtarzalny Syriusz Black w loży komentatorskiej! Dzisiaj przed nami niesamowite widowisko. Mecz Gryffindor kontra Slytherin! Obie drużyny pojawiły się już na boisku. W reprezentacji gryfonów mamy oczywiście znakomitych graczy! Jenkins, Meadowes, Potter, Knight, Riley, Johnson i Vance! Ślizgoni natomiast, występują dzisiaj w składzie Wilkes, Nott, Flint, Travers, Avery, Carrow oraz Black! Tak jest, to mój młodszy brat! Nie tak przystojny jak ja, ale niewiele mu brakuje!

Wszyscy z ciekawością przysłuchiwali się temu wywodowi Syriusza, a w tym czasie, obie drużyny zajęły pozycje. Regulus patrzył się w stronę swojego brata z lekkim niedowierzaniem, że naprawdę pozwolono mu komentować mecz, natomiast James był wyraźnie rozbawiony sytuacją.

— Pani Hooch uwolniła piłki! Tak jest, czas zaczynać grę! — Oznajmił entuzjastycznie Syriusz. Rozgrywka się zaczęła, a on z wielkim zapałem komentował wszystko po kolei.

— Tak jest! Kafel w rękach Meadowes, dawaj mała, wiem, że dasz z siebie wszystko! Och, Travers, czy ty wiesz, czym jest przestrzeń osobista?! Jak można tak traktować kobiety, no naprawdę, proszę państwa, Meadowes prawie spadła z miotły! Kafla przejęli ślizgoni i zmierzają do pętli, dawaj James, pokaż im, że mogą nam naskoczyć!

— Panie Black! Bezstronność! — Przypomniała mu głośno McGonagall.

— Tak tak. — Machnął ręką. — Potter zdobył kafla i zmierza w stronę pętli ślizgonów. Tłuczek poszybował tuż nad jego głową. To było niebezpieczne! Ale uwaga... Uwaga... JEST! DZIESIĘĆ PUNKTÓW DLA GRYFFINDORU! WSPANIALE JAMES! TAK JEST, PROSZĘ PAŃSTWA, TO MÓJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL!

Po naszej stronie trybun rozbrzmiały wiwaty i oklaski. Rozgrywka trwała dalej, a komentarze Syriusza zaczynały być coraz mniej "bezstronne".

— Jenkins o mało nie zawisł na pętli przez Avery'ego, który odbił w jego stronę tłuczka. Wiesz jak się to nazywa w międzynarodowej grze? FAUL. TO. BYŁ. FAUL! KTO NORMALNY ODBIJA TŁUCZKA W STRONĘ OBROŃCY?! WSTRĘTNA ŚWINIA NA MIOTLE!

— PANIE BLACK! — Krzyknęła do niego McGonagall, lecz Syriusz nadal nic sobie z tego nie robił.

— Panie i panowie, fryzura Wilkesa wygląda tak źle, jak sytuacja ślizgonów w tym meczu. Mamy 60 do 20 dla Gryffindoru, ale sami są sobie winni! Trzeba było grać czysto, a nie zbierać faule! Chociaż... Właściwie jestem wam wdzięczny, bo wygrywamy! DAWAJ JAMES!

— Panie Black, ostatni raz przypominam. Bezstronność! — Usłyszeliśmy znowu głos McGonagall. Syriusz jedynie spojrzał na nią niezbyt przekonanym spojrzeniem i komentował dalej.

To Tylko Zeszyt [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz