-24-

4.2K 234 671
                                    

Poranki nigdy nie były moją ulubioną częścią dnia, a szczególnie, gdy budziłem się z bólem głowy po imprezie. Chociaż przez ostatni tydzień były one nieco przyjemniejsze, dzięki towarzystwu Syriusza w moim łóżku, to jednak ten po dniu świętego Patryka był wyjątkowo ciężki.

Powoli usiadłem na łóżku, przymrużając oczy, bo za bardzo bolała mnie głowa, żeby używanie wzroku było proste. Od razu dotarło do mnie, że nie mam na sobie ubrań, zresztą, podobnie jak i Black. Zasłonki wciąż były zasunięte naokoło łóżka, a ostatni wieczór zawirował w moich myślach. Tyle rzeczy się wydarzyło w tak krótkim czasie.

Spojrzałem na Syriusza, gdy moje oczy przywykły już w miarę do patrzenia. Spał na jednym boku, obrócony w moją stronę, z rękami pod poduszką. Włosy opadły mu na twarz, więc delikatnie odgarnąłem je i przez moment po prostu mu się przyglądałem, jednocześnie walcząc z bólem głowy. On pewnie też będzie miał kaca, sporo wypiliśmy wczoraj.

Westchnąłem cicho i postanowiłem w końcu udać się do łazienki, żeby trochę się ogarnąć. Wystawiłem głowę zza zasłony, od razu spotykając słoneczne światło, które przez moment sprawiało mi jeszcze więcej bólu. Sięgnąłem po bieliznę, którą potem ubrałem jeszcze za zasłonami i dopiero ruszyłem w drogę do łazienki.

W dormitorium był Peter, który jeszcze spał, a łóżko Jamesa było puste. Pomyślałem, że pewnie zabalował gdzieś z młodszym Blackiem i pewnie niedługo wróci. Wszedłem do łazienki, a tam okazało się, że moje przypuszczenia były błędne. Rogacz po prostu przysnął na podłodze, oparty o deskę klozetową.

— James? — Powiedziałem, podchodząc do niego z lekkim rozbawieniem. — Żyjesz?

On poruszył się i otworzył oczy, a potem powoli usiadł prosto.

— Ja pierdole... Luniak... Ja więcej nie piję. — Powiedział, poprawiając na nosie swoje okulary.

— Ile żeś ty wypił? — Zapytałem, unosząc brwi.

— W chuj, bo graliśmy z Regulusem i ślizgonami w taką grę... Że jeśli coś się zrobiło, to trzeba się napić. Chyba kurwa wygrałem. — Oznajmił i powoli wstał z miejsca. — Ledwo dotarłem z powrotem, szczerze mówiąc, nawet nie mam pojęcia jak i dlaczego zasnąłem na kiblu.

— Może idź się położyć jeszcze, co? Mnie to łeb napieprza cały czas, muszę wziąć prysznic i się ogarnąć, to może będzie lepiej.

— Tak... Idę się położyć. — Pokiwał głową i ruszył w stronę drzwi. — Ej, a wczoraj zrobiłeś to, o czym gadaliśmy? — Zapytał nagle, zatrzymując się obok mnie.

— Oczywiście. — Uśmiechnąłem się łobuzersko. — Dzięki za wskazówki, przydały się.

— Nie ma za co. — Rogacz poklepał mnie po ramieniu, a potem wyszedł z łazienki.

W końcu wpakowałem się pod prysznic, gdzie spędziłem około 20 minut po prostu stojąc pod strumieniem wody i miałem nadzieję, że ból głowy w końcu odpuści. Niewiele to jednak dało. Jak zwykle, osuszyłem się ręcznikiem i owinąłem go na swoich biodrach, zanim wyszedłem z powrotem do dormitorium.

Wygrzebałem z kufra ciuchy i ubrałem się. Jakimś cudem znalazłem w swoich rzeczach jedną z koszulek Syriusza, więc po krótkim namyśle po prostu ją założyłem, a potem znowu wpakowałem się do łóżka i położyłem obok niego.

Zerknąłem na moment na zegarek, który nosiłem na nadgarstku. Była godzina ósma trzydzieści nad ranem. Postanowiłem jeszcze chwilę się zdrzemnąć.

Obudziło mnie jakieś zamieszanie. Otworzyłem oczy i usłyszałem jak James i Peter prowadzą jakąś dyskusję.

— Wyluzuj, to stało się tylko raz, przecież wiesz, że byłem najebany w trzy dupy, nie ogarnąłem czyj to ręcznik! — Mówił głośno James.

To Tylko Zeszyt [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz