7

300 27 9
                                    


Pov. Eren

Obudziłem się w jakimś chłodnym pomieszczeniu. Bardzo przypominały mi lochy. Zimno, niewygodnie i ciemno.
Poczułem coś na rękach. Otworzyłem oczy i pierwsze co zauważyłem to ciemność.
Kiedy już mój wzrok się przyzwyczaił do ciemności, mogłem zauważyć kajdany na rękach.

Znowu siedzę w lochu i doskonale sobie zdaje sprawę dlaczego.
Myślą że jestem zdrajcą, oraz są przerażeni. Bo przecież na codzień nie widzi się wielkiego wirczóra obgryzającego karki tytanów.

Z chwili na myślenia wyrwały mnie kroki dwóch osób.
Po kilku sekundach przed moim lochem stanął Kapral Levi i dowódca Erwin.
Przez blask lampy, którą trzymał Smitch, mogłem zauważyć więcej szczegółów.

- Oi bachorze gadaj czym jesteś - powiedział obojętnie Levi.

- To dłuższa historia - powiedziałem wymijająco. Naprawdę nie za bardzo chciało mi się gadać.

- Mamy dużo czasu więc gadaj - zdziwiło mnie to że zamiast Erwina, gada Levi.
W sumie po nim można się wszystkiego spodziewać.

- Ehh.. - westchnełem. Po czym nabrałem powietrza szykując wykowę.
- Sam nie do końca wiem o co chodzi. Ale pamiętam kilka szczegółów...-zatrzymałem się na chwilę żeby przypomnieć sobie więcej.
- Kiedy ratowałem Armina, zostałem pożarty przez Tytana.

- To wiemy, gadaj dalej - przerwał mi wypowiedź Levi.

- Nie wiem ile czasu minęło, ale obudziłem się w środku Tytana. Po chwili nastąpiła ciemność i mogłem zauważyć światło w której stała jakąś kobieta która była moją matką.
Mówiła mi że muszę uratować ten świat i że jestem wyjątkowy i że na 100% dam radę. I że muszę wybaczyć mojemu ojcu który na mnie eksperymentował.
Kiedy mama znikła, zobaczyłem ojca i z tego co pamiętam kazał mi wybrać jakąś kartę z czymś w co się zmienię po tym powiedział mi że muszę się sam dowiedzieć jak to kontrolować.
I jak dobrze pamiętam wyłem wilkiem
Niestety niczego innego nie pamiętam. - skończyłem swoją wymowę.

- Rozumiem - po dłuższej chwili namysłu odezwał się w końcu dowódca Erwin.
Zdziwiłem się że mi chyba wierzą, choć mogę się mylić.

- Wierzycie mi?- zapytałem dla pewności.

- Mamy wystarczający dowód. Masz uszy i ogon wilka a wcześniej go nie miałeś. Po za tym Levi wie kiedy ktoś kłamie. - powiedział Dowódca.

- jaki ogon i uszy? - zapytałem sięgając ręka do włosów i po chili mogłem pod palcami poczuć pare wilczych i miękkich uszów. Czyli sobie ze mnie nie żartują.
Druga ręką sprawdziłem czy mam ogon i serio go miałem. Czyli takie skutki uboczne mocy.

- To że ci wierzymy nie znaczy że nie będziesz musiał spowiadać się przed sądem. Spróbujemy ci jakoś pomóc ale nic nie obiecuje. A teraz wybacz ale muszę iść do bióra - wyjaśnił Erwin po czym udał się do wspomnianego miejsca. Kiedy już dowódca wyszedł, Levi otworzył kraty do więzienia po czym do mnie wszedł. Po chwili poczułem na uszach czyjś dotyk. Przeszły mnie ciarki. Nie wiedziałem że zwierzęce uszy są tak czułe na dotyk.

- Wyglądasz naprawdę uroczo - wyszeptał Levi prosto do mojego ucha.
Poczułem ciepło na policzkach. Przez cały ten czas nie spojrzałem mu w oczy, możliwe że to przez to że byłem zamyślony i zaskoczony. Ale teraz nie mam odwagi spojrzeć na niego. Nie chcę żeby zobaczył moje rumience
- Spójrz na mnie Eren  - podniósł dwoma palcami mój podbródek i nakierował moją twarz naprzeciw jego. Mój wzrok odrazu poleciał na bok.
- Spojrz mi w oczy.- powiedział stanowczo. Moje uszy oklapły a ogon z niewyjaśnionych przyczyn zaczął się ruszać. Po chwili spojrzałem mu w oczy i odrazu poczułem przyjemne ciarki oraz lekkie nie bolesne szczypanie w oczach.
( kto czytał o opowieściach o wilkołakach lub oglądał zmierzch wie co to oznacza)

~ to on, nasze przeznaczenie ~ powiedział jakiś głos w mojej głowie.
Pewnie mam przewidy.

Nagle poczułem duża chęć przytulenia go do siebie i co gorsza ugryzienia w kark. Coś przejęło nade mną kontrolę.
Korzystając z tego że Levi jest blisko, oplotłem go ramionami po czym go pocałowałem. Zdziwiłem się że kapitan się nie opierał, Ani mi nie przyłożył tylko oddał pocałunek.
Zaczełem pocałunkami schodzić na jego szyje kiedy znalazłem odpowiednie miejsce zrobiłem tam malinkę po czym się w nią wgryzłem, tworząc oznaczenie. Kiedy skończyłem oderwałem się od niego. Na jego szyi powstał mały znaczek oznaczający że Levi jest mój.

Po chwili odzyskałem kontrolę.

- Jezu Levi tak bardzo przepraszam - Zaczełem go przepraszać.

- Przestań się drzeć, nic się nie stało, ale dlaczego ugryzłeś mnie i nie czułem bólu. - powiedział Levi.

- Sam nie wiem do końca. Coś przejęło nade mną kontrolę po tym jak usłyszałem jakiś głos w głowie.

- co takiego słyszałeś? - zapytał się. Na jego bladej twarzy można było zauważyć lekkiego rumieńca.

- "to on, nasze przeznaczenie" - zarumieniłem się dosyć mocno.

---------
Nie mam dziś weny ale postanowiłam coś naskrobać.
Jak będę miała wene to rozdziały będą dłuższe.

Światło?... Ereri/Riren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz