3.

380 32 16
                                    

Pov: Eren

"biegnę, uciekam przed ojcem który chce mi wbić zastrzyk.
Mamo! Mikasa! Pomocy!
Ja nie chce!
Po krótkiej chwili Ojcu udaje się mnie złapać.

- Eren uspokój się! - krzyknął. Nie słuchałem.
Zaczełem się bardziej szarpać.

- nie ja nie chce! - krzyczałem. Próbowałem się wyrwać ale wszystkie moje starania poszły na nic. Po chwili poczułem ukłucie w szyje.
Ostatkiem sił kopnęłem go w nogę, po czym straciłem przytomność.

Obudziłem się na starym materacu u nas w piwnicy. Niczego nie pamiętałem.
- widzę że się już obudziłeś - powiedział ojciec niepokojąco się uśmiechając.

- co mi zrobiłeś? - zapytałem się z łzami w oczach.

- tego się dowiesz w swoim czasie..."

-NIEE! - zerwałem się z krzykiem budząc się z koszmaru, a raczej wspomnienia.
O co chodziło ojcu?
Takie pytania nasuwały mi się do głowy.

To wydarzyło się kiedy miałem zaledwie 7 lat.
Często dostawałem zastrzyki z nieznajomymi dla mnie substancjami.
Bywało tak że po zastrzyku nie mogłem się wybudzić przed kilka dni. Jestem ciekaw po co mu to było? Czego mam się dowiedzieć?
Cóż nie powinienem się tym teraz zadręczać.
Teraz muszę stać się silny. Na tyle silny żeby pokonać te potwory. Zemszczę się!

Z chwili zamyślenia wyrwały mnie ciche kroki, zmierzające w stronę mojego pokoju.
Niski mężczyzna. Czyżby kapral?
Zamknęłem oczy i udawałem że śpię. Po chwili usłyszałem otwierające się drzwi.
Czekałem na rozwój wydarzeń.
Kiedy podeszł bliżej mnie poczułem średniej wielkości dłoń na włosach.

- pomogę Ci choćby nie wiem co - poczułem jego usta na swoim czole . - wiem że tego pragniesz.

Ostatni raz przejechał dłonią po moich włosach po czym wyszedł zostawiając mnie z kolejną masą pytań. Czemu kapral tak się zachowuje względem mnie? I co gorsza czemu mi się to podobało?

Zupełnie zapomniałem że znajduje się w pokoju w któren też przebywa Jean. Spojrzałem na górę dziwiąc się że ten się nie obudził. Ma twardy sen. W sumie to i dobrze. Słabo by było gdyby usłyszał kaprala.

Po jakimś czasie udało mi się zasnąć.

- Eren debilu wstawaj - głos Koniomordego z rana to nie było najlepsze doznanie tego dnia. - no wstawaj bo zaraz spóźnimy się na trening.

Po chwili dotarło do mnie ze dziś trening. Szybko się zerwałem, po czym odbyłem poranną toaletę i wybiegłem za Jeanem z pokoju.
Na szczęście zdążyliśmy kilka minut przed kapralem.

Kiedy kapral przybył. Kazał nam zrobić dwadzieścia kółek wokół boiska. Mi przyszło to bez problemu, ale innym poszło gorzej.
Po bieganiu mieliśmy za zadanie wykonać 70 brzuszków.
Kiedy inni padali z wyczerpania, ja ani trochę się nie zmęczyłem. Dla mnie było to normalne. Kiedy byłem w więzieniu potrafiłem zrobić dwa razy więcej. Po wyjściu z więzienia nie przestawałem ćwiczyć z czego wynika moja dobra kondycja.

- oi bachorze! Widzę że za dobrze Ci idzie. Z chęcią ci pomogę. - po tych słowach poczułem na moich plecach nie duży ciężar. Odwróciłem się widząc że to kapral usadowił się na moich plecach. Nie był ciężki.
Po kilku dziesięciu pompkach, dopiero zaczełem się męczyć.

- teraz będziecie ćwiczyć walki w parach. - powiedział heichou schodząc z moich pleców.
Można było słyszeć jęki innych na wieść że to jeszcze  nie koniec.

- widzę że się cieszycie. W takim razie po walkach jeszcze macie przebiec 20 kółek wokół boiska.

Teraz nikt się nie ośmielił marudzić. Każdy wiedział że z kapralem nie ma żartów.

- dobierzcie się w pary i zaczynajcie, a ja poproszę do siebie Erena. - powiedział po czym zawołał mnie skinięciem ręki.
- jeżeli zobaczę że się obijacie, dostaniecie dwa razy więcej ćwiczeń jeszcze dziś. Eren choć.

Poszedłem za kapralem. Ciekawe po co kazał mi z nim iść. Po jakimś czasie doszliśmy do starej, nie używanej biblioteki.

- jak widzisz jest tu brudno, więc twoim zadaniem jest tu sprzatnąc. W czym ja ci pomogę. - powiedział obojętnie kapral szykując sprzęt do sprzątania. - masz - rzucił mi szmatkę i chustkę która zapewne mam zawiązać na włosy.
- ty zajmiesz się wycieraniem kurzu a ja pomyje podłogi i posegreguje książki. Ma tu lśnić.

-Tak jest heichou! - powiedziałem stając na baczność i salutując.

- kiedy jesteśmy sami mów do mnie Levi - powiedział obojętnie. Zdziwiłem się. Innym raczje na to nie pozwala. Nie licząc półkownik Hanji. Ona sama sobie pozwala nazywając kaprala krasnalem.

- oczywiście ka-Levi - poprawiłem się. Będę musiał się do tego przyzwyczaić.

Zabraliśmy się do sprzątania.
Czeka nas ciężka praca.

------------------------------
Dziś krótszy rozdział. Kompletnie nie miałam weny.
Pisząc to, zapomniałam że Eren ma pokój z naszym kochanym koniomordym.
Kolejny rozdział powinien się pojawić po świętach.



Światło?... Ereri/Riren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz