11.

247 22 0
                                    

Pov. Levi

Wyprawa przebywała spokojnie , za spokojnie. Coś jest nie tak.
Nagle dało sie usłyszeć odgłos walki i postrzału. Serce zaczęło mi szybciej bić, nie ono napierdalało jak szalone kiedy można było usłyszeć że huk pochodzi od lewej flanki w której znajduje sie Eren.
Nie patrząc na Erwina i innych od razu ruszyłem w strone levej flanki.
To co tam zastałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Dookoła były trupy tytanów które jeszcze nie zdążyły wyparować, a po środku wielkie cielsko brązowego wilka, którym był Eren. Nie mineła chwila a cielsko wirczóra zamieniło sie w Erena.
Zeszłem z konia i powstrzymując łzy, podbiegłem do bachora. Z jego uda lała sie krew z jakąś dziwną substancją. Rana była głeboka .

- Eren ! Eren otwórz oczy błagam ! Nie zostawiaj mnie , przecież obiecałeś! -krzyczałem ale na marne.

Chwile poźniej podjechała do nas raszta ludzi z wyprawy.

- Levi odsuń się od niego, musimy go przetransportować do mojego gabinetu. Tu liczy się każda sekunda. Możesz go wziąć i jechać z nim na swoim koniu.

Nie mówiąc nic wzięłem na ręce Erena po czym wsiadłem z nim na konia w czym pomógł mi Erwin , bo sam bym sobie nie poradził posadzić Erena. Kiedy wszyscy wsiadli na konie , jak najszybciej kierowałem się w strone murów.

... Przed gabinetem Hanji .....

Godziny mijały a ja nadal siedziałem na korytarzu, a niedaleko mnie rycząca Mikasa z płaczącym Arminem który próbował ją przekonać do powrotu do pokoju aby odpocznęła, co po chwili mu sie udało. Po kolejnej godzinie usłyszałem skrzypienie drzwi od gabinetu Hanji.
Wstałem szybko prawie do niej podbiegając.

- Sytuacja jest poważna. Dostał dość sporym nabojem z substancją która chamuje regeneracje przez co rana nie chciala sie zrosnąć, wiec przed zeszyciem musiałam pozbyć sie toksyny. Teraz musimy czekać. Te dwa dni będą obiecujące.

Serce mi zamarło. Już miałem zamiar sie popłakać, kiedy usłyszałem głos w głowie.

~Nie rycz teraz tylko idź do niego. Przez to że jesteście sobie przeznaczeni twoja bliskość w jakimś stopniu pomoże.~

- kim ty niby jesteś?- zdziwiłem się , nie na codzień słyszy sie głos w głowie.

~jestem wilkiem Erena, a teraz leć do niego potrzebuje cie ~

Nie zastanawiając sie dłużej wbiegłem do gabinetu połaczonego z pokojem w którym Hanji bada innych.
Na łóżku leżał Eren, był bledszy niż zazwyczaj. Zauważając że jest wolny jeszcze fragment łóżka na którym leży, odrazu sie przy nim położyłem. Byłem zmęczony przez co już po chwili zasnęłem oddajac sie w kraine Morfeusza.

Pov.Eren

Czyłem jak bym latał pośród ciemności w której sie znajduje. Nic nie widziałem i nie mogłem poruszyć ciałem. Po chwili poczułem dotyk jakby ktoś mnie przytulał.
Czy ja umarłem?
Nie nie nie nie mogę teraz spocząć , nie po tym jak obiecałem że wybije każdego tytana.
Próbowałem z wszelkich sił poruszyć ciałem ale sie nie udawało. Jeszcze chwile tak próbowałem lecz po chwili sie poddałem opadając z sił i zasypiając.

Nie wiem ile czasu minęło ale w końcu udało mi się poruszyć palcem. To już wyczyn. Teraz spróbowałem poruszyć powiekami i otworzyć oczy, z początku sie nie udawało ale już po chwili udało mi sie je otworzyć.
Pierwsze co zauważyłem to że była już noc. Obok mnie leżał Levi przytulając sie do mnie. Biedny musiał to mocno przeżyć. Chwile go głaskałem po czym dając mu całusa w czoło połzożyłem sie spać.
.... Next day....

Powoli otworzyłem oczy po czym je szybko zamknełem przez oślepiające mnie promyczki słońca.
Levi dalej spał. Musiał być zmęczony.
Kiedy już wstałem spojrzałem na godzine, 08:00 no to sobie pospałem.
Po chwili do pokoju weszła Hanij, już miała zacząć krzyczeć koedy pokazałem jej żeby była cicho i kapitana śpiącego obok mnie. Zdziwiłem sie że nie była zdziwiona tym widokiem, chociaż pewnie już nie raz tu weszła. Kiedy wyszła mogłem poczuć lekki ruch koło mnie. Levi zaczął sie przebudzać. Po chwili wstał i spojrzał na mnie. Przez chwile nie kontaktował ale kiedy juz załapał co się dzieje łzy pojawiły mu sie w oczach po czym sie na mnie rzucił przytulając mnie.

- już csi , nie płacz Levi- powiedziałem obejmując go i głaszcząc po włosach.

- już myślałem że sie nie obudzisz głupi bachorze.- powiedział pociągając nosem i wycierając łzy.

- Przecież obiecałem że przeżyje -powiedziałem całując go .

"Miłość to dotrzymywanie obietnic,
Wbrew wszystkiemu "

.................

Dziekuje za przeczytanie.
To jeszcze oczywiscie nie koniec .Wyczekujcie kolejnego rozdziału

Światło?... Ereri/Riren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz