*pięć miesięcy później*
-tak mamo spakowałam wszystko.
-jesteś pewna, że wypad do Chicago w środku roku szkolnego to dobry pomysł?
- mamo jest tydzień wolnego a w domu i tak bym się nudziła.
-Emily wiem , że przyjaźnicie się ze Stevenem ale chłopcy w jego wieku mają różne pomysły.
- Mamoo! On nie jest jakimś napaleńcem zresztą ma dziewczyne.
-to dlaczego z wami nie jedzie?
- Bo ma to być przyjacielski wyjazd. No a nie dogaduje się za bardzo z Kaylą.
-Ufam Ci.
- Wiem, ale muszę już iść Steven właśnie podjechał pod nasz wjazd.
- To dobry chłopak ale uważaj na niego.
-nie mów jak moja babcia.
- dobra, dobra do tego mi jeszcze daleko .
W tej chwili naszą rozmowe przerwał dzwonek do drzwi. To pewnie mój przyjaciel. Jak zawsze punktualny. Pobiegłam do drzwi i rzuciłam się na niego. Bardzo cieszyłam się z naszego wspólnego wyjazdu.
-witaj księżniczko- powiedział i ucałował mnie w policzek. Moja mama przyglądała sie nam i oczywiście nie obyło się bez żadnego komentarza.
- tak trudno uwierzyć mi, że jesteście tylko przyjaciółmi a wy mi to jeszcze tak utrudniacie.
-mamo!
- na was już czas bawcię się dobrze ale nie za dobrze.
- Dziękuje, że puściła Pani Emily na ten krótki wyjazd ze mną.
- Ufam Ci chłopcze, spróbuj tylko zrobić coś czego moja córka nie będzie chciała a pożegnasz się ze swoim..- nie pozwoliłam skończyć tego zdania mojej matce bo Steven był gotów uciec z mojego domu.
-pa mamo! - rzuciłam szybko i zaczęłam zmierzać w strone drzwi a Steven tuż za mną z moją ogromną walizką. Moja rodzicielka ucałowała mnie na pożegnanie po czym odjechaliśmy . Dopóki nie zniknęłiśmy z oczu mojej mamy Stev trzymał się przepisów natomiast później modliłam się żeby tylko nie zapomniał znaczenia słowa "hamulc".
Przespałam 13 godzin w samochodzie aż w końcu dotarliśmy do naszego hotelu byłam wyczerpana podróżą i nie miałam nawet siły wysiąść z auta. Mój dobroduszny przyjaciel wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Tak , mieliśmy osobne pokoje ze wspólnym balkonem.
Była około 3 w nocy kiedy przebudziłam się z mojego niedźwiedziego snu i nie wiedziałam co mogę zrobić ponieważ nie chciało mi się już spać. Wyjełam ze swoich szortów paczke papierosów. Zaczęłam palić jakieś 2 miesiące temu. Oczywiście Stevenowi to nie odpowiada ale nie ma nic do gadania w tej kwestii. Wyszłam na balokon bo nie chciałam wywołać alarmu przeciw pożarowego. Zaciągnęłam się i usłyszałam jak drzwi obok się otwierają. Czyżby mój przyjaciel nie mógł spać?
-mówiłem ci żebyś nie paliła - po czym sam odpalił swojego papierosa.
-i kto to mówi.
-nabierasz ode mnie złych przyzwyczajeń.
- przynajmniej sama się nie zaspokajam- jego mina po usłyszeniu tych słów była zabójcza aż trudno było mi się nie śmiać w tej sytuacji.- no co ja nie muszę tego robić sama.
- E..Emily, jeśli ten kretyn Bob cię dotknął to może już zacząć zbierać na sztuczną szczękę.
- przestań, mieliśmy nie wtrącać się do swoich spraw łóżkowych.
- mieliśmy ale najwyraźniej to był błąd.- mówił śmiertelnie poważnie a ja nie wytrzymałam już dłużej i wybuchłam gromkim śmiechem.
-co cię tak bawi?
-ty.
-ja? Martwię sie , Bob to nie chłopak dla ciebie.
- To samo mogę powiedzieć o Kayli.
-Emily..
- Żartowalam , ze wszystkim nie spinaj się tak.
- jesteś najgorszą przyjaciółka jaką miałem.
-teraz tak mówisz a tak na prawdę uważasz że jestam mega seksowna .
Zaczęliśmy się śmiać zawsze tak kończyliśmy nasze dziwne rozmowy o wszystkim i o niczym. Obydwoje wróciliśmy do swoich pokoi gdy skończyliśmy palić. Położyłam się na łóżku i nadal nie mogłam usunąć więc gapilam się w pustą przestrzeń i ciemność wypełniającą mój pokój.
Postanowiliśmy,że wybierzemy się wieczorem na jakąś porządną imprezę by trochę wyluzować. Pasował mi taki układ. Ja i Steven sami w Chicago bez kontroli rodziców i oczywiście Kayli. Dalej się nie znosiłyśmy pomimo, że zdobyła to o co tak długo się starała. Nie spędzamy czasu w trójkę bo czujemy się w swoim towarzystwie źle. Praktycznie o wszystko kłócimy się przez co atmosfera wiecznie jest napięta. Często nocuje u Stevena bo nasi rodzice świetnie się dogadają no a moja mama zaczęła mi w końcu ufać.
Nie pamiętam kiedy usnęłam ale promienie słoneczne właśnie wtargnęły do mojego pokoju. Przterałam zaspane oczy i zobaczyłam Stevena siedzącego na końcu mojego łóżka,
-w końcu! Ile do cholery można spać?
-nie krzycz! Mamy czas wolny.
- mamy plany-powiedział oburzony.
-pamiętam. A teraz wyjdź i daj mi się ubrać!- powiedziałam stanowczo.
-widziałem już wszytko na swoje oczy i nie musisz się wstydzić.
-nie musiałeś tego mówić-powiedziałam z obrzydzeniem.
-wiem ale uwielbiam twoją reakcję gdy poruszam TEN temat.-wyszczerzył do mnie swoje białe zęby ale nie dałam się udobruchać i rzuciłam w jego stronę poduszką . Właśnie tak zaczęliśmy naszą bitwe na poduszki. Oczywiście jak zwykle przegrałam.
Chodziliśmy od jakiś 30 minut po ulicach Chicago nigdy tu nie byłam więc cały czas się zatrzymaliśmy by pooglądać coś "ciekawego". W końcu dotarliśmy do słynnej "fasolki" która kojarzyła mi się tylko z jednym . To właśnie tu ,w tym miejscu toczyła się akcja z mojego ulubionego filmu LOL. Steva to wszystko śmieszyło ale ja nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca.
- chodź idziemy dalej- próbował zachęcić mnie do zrobienia kolejnych kroków.
- ja tu zostaje a ty razem ze mną. - odparłam zdecydowanie.
-chyba śnisz.
Nie zajęło mi zbyt długo namawianie go do zostania ,bo uległ już po pięciu minutach. Leżeliśmy pod wielką fasolką i robiliśmy sobie śmieszne zdjęcia. Ludzie przechodzili obok nas obojętnie albo nas obserwowali . A my śmialismy się z tego jeszcze bardziej. Tak minął nam cały dzień a noc dopiero przed nami..
CZYTASZ
UNIESIENIE
أدب المراهقينEmily po śmierci taty przeprowadza się wraz z mamą do ogromnego miasta jakim jest Nowy Jork. Przybycie do nowej szkoły w środku roku szkolnego nie jest łatwe zwłaszcza gdy w pierwszy dzień spotkasz w łazience naćpanego kolesia, który okazuje się być...