7. Olivia - Ma cię tu nie być

14.7K 579 35
                                    

Po badanich przeniosłam się do salonu. Nie zmienił się za dużo. Wiem, że kucharka, która pracowała tu, gdy byłam tutaj trzy lata temu jest na emeryturze. To bardzo miła kobiecina, ale zdrowie jest ważniejsze. Teraz gotuje tu i jest główną kucharką Pani Estera. Żywiołowa kobieta po piędziesiące. Z głową pełną pomysłów. Z tego co się dowiedziałam jest dobrą przyjaciółką rodziny i czuję się tu jak ryba w wodzie.

– Kochaniutka tak sobie pomyślałam, że przekąsisz sobie coś zdrowego, więc przygotowała dla ciebie sałatkę owocową – wchodzi do salonu z pełną, szklaną, miską owoców. Stawia ją na stoliku kawowym przed sofą, na której siedzę. Trzy sofy obok mojego prawego i lewego boku są wolne.

– Na prawdę nie trzeba było – uśmiecham się. Ta kobieta od wczoraj poprawia mi humor. Jest boska.

– Aj tam. Twoim przyjaciółkom jak na razie nie robiłam, bo one za pewne będą spały do dwunastej jak nie dłużej – macha ręką marudząć. Później mówi coś pod nosem, ale nie jestem w stanie wychwycić co, bo jest za daleko.

Chwytam miskę z widelcem w rękę i zaczynam jeść. Ochrony jest jeszcze więcej niż zapamiętałam. Może to przez sytuację z Lucą. Riccardo jest bardzo ostrożny. Od naszej rozmowy na tematy naszej córki nie widziałam go ani razu. Mieliśmy dzień spędzić w łóżku, ale mężczyzna dostał ważny telefon, a ja nie będę odciągała go od pracy.

Niemal wyprostowuję się i zastygam, gdy słyszę kobiecy, piskliwy głos. Rozpoznałabym go wszędzie. Chociaż minęły trzy lata. Słyszę odgłos szpilek.

– O tu jest biedna ptaszyna. Szkoda, że cię nikt jednak nie zabił – przewracam oczami. Odwracam się do kobiety.

– O, Elvira! Jak miło cię znów wodzieć – uśmiecham się sztucznie i wystawiam rękę na przywitanie w jej stronę. Jednak ona nie ma zamiaru w jakikolwiek sposób się ze mną witać. Zaplątuje ręce na piersiach.

– A mi ciebie nie. Ostrzegałam cię trzy lata temu, że Riccardo jest mój – zagryzam policzek od środka. Dalej wyrafinowa suka. Teraz ma więcej zmarszczek na twarzy, ale dalej się piękna w sztuczny sposób. Jeśli wrażenie mnie nie myli przeszła jeszcze więcej operacji plastycznych niż trzy lata temu. Tym razem jej czarne  włosy sięgają do ramion.

– Nie będę kłamała, że nie ciekawi mnie sposób w jaki się tu dostałaś. Jak tu weszłaś?

– Mam swoje sposoby. Na przykład młody chłopak na ochronie. Cóż... Niemal upadł mi do stóp, gdy mnie zobaczył. Tak samo jak Riccardo – kręci w kółko swoją czarną, skórzaną torebeczką. Jesteśmy same w salonie. Nikogo tu nie ma, więc ta ździra może zrobić wszystko. Kamery nie będą dla niej przeszkodą.

– Moja życzliwość szybko się kończy, wiesz – odstawiam miseczkę na stolik.

– W dupie to mam. Masz się stąd zawijać. Przez trzy pieprzone lata biegałam za nim, a on dalej mnie zbywał nawijając o tobie – uśmiecham się.

– Rozumiem, że spotykaliście się?

– Kochana. To był cudowny seks – krew zaczyna mi buzować.

– Ale ja nie jestem na ciebie zła wiesz? Mógł spotykać się z kim tylko chciał, gdy mnie nie było. Ja też kogoś miałam. To działa w dwie strony. Jednak teraz, gdy jestem jego narzeczoną i matką jego dzieci ma cię tu nie być! Rozumiesz?! – wstaję i podchodzę do niej. Spoglądam jej w oczy. Widzę z nich pogardę i wściekłość.

– Mówił ci kiedyś, że cię kocha? Nie.

– Obsypywał twoją szyję pocałunkami? Nie – kontynuję.

Miłość Diabła - [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz