Oparłam się o konar drzewa, którego liście robiły mi cień, dzięki temu słońce nie przeszkadzało mi, gdy czytałam książkę. Co chwilę moje oczy błądziły szukając syna. Minęły trzy tygodnia odkąd Luca wrócił do domu. Oprócz tego, że jeszcze się boi. Nie chciał spać sam. Jednak wczoraj zrobił duży krok. Zasnął, gdy położyłam się z nim w jego łóżku i na spokojnie mogłam wyjść z jego pokoju, ale serce biło mi równie mocno co podczas dowiedzenia się, że jestem w ciąży. Bałam się, że nadepne na jakiś klocek i narobię hałasu.
Uniosłam wzrok, gdy Luca biegł za motylkiem. Uśmiechnęłam się na ten widok. Czułam się beztrosko. Miałam rodzinę, o której marzyłam od dziecka. Może obyłoby się bez mafii, ale nie wszystko musiało być idealne. Dopóki moje dziecko było bezpiecznie i nie widziało śmierci na oczy wszystko było dobrze.
- Dzień dobry, piękna - usłyszałam obok siebie. Riccardo usiadł obok mnie i krótko pocałował w usta. Dopiero wrócił z jakiegoś spotkania. Nie pytałam się gdzie jedzie, bo nie było mi to do szczęścia potrzebne.
- Dzień dobry - odpowiedziałam podążając wzrokiem za Lucą. Kopał piłkę i biegł w stronę jednej bramki.
Mój brzuch robił się coraz większy. Był zaokrąglony, gdybym założyła obcisłą sukienką dałoby się ropoznać, że byłam w ciąży.Riccardo przysiadł się obok mnie na kocu. Położył się na moich kolanach. Czasami to wszystko wydawało mi się zbyt piękne, by było prawdziwe. Bestia nie zmieni się od tak w anioła. Jednak miałam zamiar korzystać z tego oblicza jak najdłużej.
- Co myślisz o tym, byśmy pojechali na weekend do Cefalù. Luca zostałby z moimi rodzicami. Spytalibyśmy się czy chciałby zostać z dziadkami, jeśli nie to weźmiemy go ze sobą. Mielibyśmy weekend tylko dla siebie - podniósł się. Sunął nosem po mojej szyi. Długo czekałam na moment, w którym ginekolog pozwoli nam skończyć żyć w celibacie. Gdy już miałam nadzieję, że to koniec okazało się, że musimy jeszcze trochę zaczekać. Myślałam, że moje libido podczas ciąży spadnie zeru, a tymczasem ono było jeszcze większe, niż jak nie byłam w ciąży.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Jeszcze się boi - obsypywał moją szyję krótkimi pocałunkami. Przęłknęłam głośno ślinę. Miałam ogromny problem utrzymać ręcę przy sobie. Jednak nie chciałam kochać się na kocu w ogrodzie, z myślą, że może przyjść tu nasz syn lub ludzie Riccardo. Zdecydowanie to nie była przyjemna myśl. Odsunęłam mężczyznę delikatnie.
- Nie tu i nie teraz - sapnęłam. Wiedziałam, że jest mu coraz trudniej się powstrzymać. W końcu to mężczyzna. Ich myślenie nieco różni się od naszego myślenia.
Widziałam w jego oczach głód i pragnienie. Cholernie czekałam na moment aż znajdzie się we mnie, ale okoliczność nie za bardzo mi odpowiadały.
- Luca uwielbia moją mamę. Możesz być spokojna - rzeczywiście mały uwielbiał Anę. Riccardo martwił się o Lucę oczywiście, ale odkąd żyliśmy w stresie nasze potrzeby jako para poszły w odstawkę. Daleko w kąt.
Oboje tego potrzebowaliśmy, ale zatraciliśmy się w sytuację z Lucą, szczególnie ja. Riccardo kilka razy rozpoczynał grę wstępną, jednak ja padałam ze zmęczenia jak długa i nie myślałam nawet o grze wstępnej a co dopiero o ostrym seksie. Jednak to nie zmienia tego, że nie czułam potrzeby. Czułam ją w każdym fragmencie ciała, ale co z tego jak za bardzo nie mogliśmy. Ginekolog nie zakazał, ale nie popierał. Odpadały częste stosunki, więc dla dobra dzieci postanowiliśmy zaczekać. Jednak gdy Riccardo już na prawdę nie mógł się powstrzymać, próbował. Nie zmuszał, nie nalegał. Chciał robić wszystko powoli i ostroźnie. Jednak mój rozum podpowiadał, by zaczekać. Nawet, jeśli nie miałam wtedy sił, by się kochać dobrze wiedziałam, że Riccardo, by mnie tak rozpalił, że nie myślałabym o niczym innym jak o tym, by znalazł się we mnie.- Nie mam zamiaru zwalić sobie pod prysznicem jak niewyżyty nastoletek - parsknęłam. On wiecznie był niewyżyty.
- Jesteś niewyżyty - nachylił się do mojego ucha.
- Mam narzeczoną i to z nią zamierzam się kochać i pieprzyć, więc będę czekał, ale gdy już w ciebie wejdę i wyliżę twoją cipkę możesz być pewna, że zapamiętasz to aż do śmierci - lubiłam jego sprośne obietnice. Nie mogłam się doczekać aż je spełni.
- Przystanę na twoją propozycję, ale pod jednym warunkiem - powiedziałam wprost w jego usta. Patrzyłam w jego oczy. Był jeszcze przystojniejszy niż trzy lata temu. Dojrzały mężczyzna, który za swoją rodzinę zrobiłby wszystko.
- Warunkiem? - zaśmiał się. Poprawił czarną koszulę, którą miał na sobie. Uwielbiałam go właśnie w nich.
- Tak - przytaknęłam. Usiadłam między jego nogami. Plecamy oparłam się o klatkę piersiową, a głowę położyłam właśnie na niej. Obserwowałam Lucę. Bawił się grzecznie i śmiał szczerze. Był całym moim światem. Chyba tak właśnie wyglądała miłość od pierwszego wejrzenia.
- Jeśli wymyśliłaś coś głupiego to obiecuję spiorę twój śliczny tyłek.
- Trzymam cię za słowo - odpowiedziałam śmiejąc się cicho. Sama jeszcze nie wiedziałam co było tym warunkiem, ale postanowiłam nieco rozluźnić spiętego pana Dutti.
Ogród był w tej porze roku piękny. Kolorowy. Przeróżne kwiaty, krzewy, drzewka. Z przyjemnością chciało się tu siedzieć. Było okropnie ciepło, więc cały czas miałam wodę przy sobie.
– Myślałaś już nad imionami? – zapytał się i położył rękę na moim brzuchu.
– Myślałam nad tym, byśmy oboje zrobili listę dziesięciu imion. Pięć dla dziewczynek reszta dla chłopczyków – zaproponowałam. To wydawało mi się rozsądne.
– Dobrze, zobaczymy – podnosi się na nogi. Złapał mnie za rękę i razem szliśmy w stronę, gdzie bawił się Luca. Słyszałam okrzyki radości.
Ujrzałam leżącego na trawie w garniaku Doriano. Jego biała koszula była cała w trawie. Dookoła biegał mały Golden retriever. Biała, mała, puchata kulka. Doriano trzymał Lucę i podrzucał go do góry na co mój żołądek fikał koziołki. Czułam na sobie wzrok mojego narzeczonego.
Mały psiak podbiegł w moją stronę merdając ogonem.
– Co to ma znaczyć? – zapytałam, wsuwając palce w przyjemną, białą sierść.
– Pomyślałam, że lepiej będzie, gdy nasze dzieci będą miały od małego kontakt ze zwierzętami. Dobrze wiem, że chciałaś mieć psa. Na małego szczekacza na pewno, bym się nie zgodził, więc postanowiłem zrobić wam niespodziankę.
Uśmiechnęłam się. Chwyciłam psa na ręcę i przytuliłam do piersi. Pies cieszył się tak bardzo jak ja, a może to i ja radowałam się bardziej.
– Kocham cię – podeszłam z psem na rekach do Riccardo. Pocałowałam. Nasze życie szło do przodu.
Po chwili Riccardo wziął Lucę, który domagał się bliskości na ręcę. Przytuliliśmy się całą naszą małą rodzinką. Nie brakowało mi już niczego. Byłam najszczęśliwszą kobietą na Ziemii.
– Ej, a ja! – wybuchnęłam śmiechem. Luca miał zdecydowanie genialnego wujka.
– Ciebie nikt nie chce! – odkrzyknął Riccardo. Razem z Doriano, Matteo i Fabio zachowywali się jak paczka nastolatków.
– Ja go chcę – usłyszałam głos Evy, która razem z Sam przygotowywały jedzenie na grilla. Wychodziły właśnie drzwiami tarasowymi.
– Chociaż jedna się nade mną zliotowała.
---------------------------------------------------
Czas wracać i wróciłam! Ich historia musi iść do przodu.
Już więcej nie mam zamiaru zostawiać was na tak długo.Dziś tak przyjemnie! Bez żadnych kłótni i zwrotów akcji.
Mam nadzieję, że wam to nie przeszadza.
![](https://img.wattpad.com/cover/250132632-288-k15502.jpg)
CZYTASZ
Miłość Diabła - [Zakończone]
RomanceOlivia budzi się w szpitalu w Tokio. Nie wie kto ją uprowadził. Nie ma bladego pojęcia co z jej synym, Lucą. Kto stoi za zemstą? Nie wierzy, że mógł to być ojciec Carla. Kobieta wie, że starszy mężczyzna o lasce nie skrzywdziłby nawet muchy. Nadzie...