10. Riccardo - Będziesz kopał sobie dołek

15.2K 557 71
                                    

Zaciskam rękę na metalu. We krwi czuję adrenalinę i niewyobrażalną chęć zemsty, która już niedługo się spełni. Dopilnuje, by ten, kto stoi za porwaniem mojego syna zapłacił za to srogo. Wybije wszystkie zęby, podbije oko, zmiażdżę całą twarz.

Giwera w tym momencie staje się moim partnerem. Wyciągam broń przed siebie i poprawiam garnitur. Auto zatrzymuje się bardzo powoli, by opony nie narobiły niepotrzebnego pisku.
Fabio spogląda na mnie w lusterku. Zaciskam mięśnie i szybko wychodzę z samochodu.
Kucam za nim, a moi ludzie robią to samo. Nie ma chuja, że teraz się poddam. Żaden ogień nie powstrzyma mnie i moich ludzi. Niedaleko od nas, parę metrów wybucha samochód. Cały zajmuje się ogniem.

– Kurwa – klnę cicho pod nosem.
Spodziewali się nas, ale nie ma nic przeciwko. Spodziewana walka jest bardziej ciekawsza, niż ta, która jest pewna dla jednej strony. Choć teraz doskonale wiem, że ten mały gangus zginie. Wziął ludzi z ulicy, którzy tak naprawdę nie wiedzią z kim mają doczynienia.

Ręką daję znać swoim ludziom, by oddział, który jest bliżej mnie ruszył razem ze mną. Moi ludzie burzą pancernymi samochodami bramę, która nie była tak mocna na jaką wyglądała. Ludzie lubią robić dobre wrażenie, tylko, by zapłacić mniej. Oddział wchodzi, w kamizelkach kuloodpornych i uzbrojony po same zęby. Wszyscy wiedzą co mają robić. Wiedzą gdzie mają iść. Robię z tego marny teatrzyk. To ma być najbardziej zapamiętana misja jaka będzie w historii mafii. Mam nadzieję, że niektórym głupcom odechce się zrobić to co zrobił ktoś, kto porwał mojego syna. Drzwi willi zostają wyważone. Teraz każdy z moich ludzi robi z nich sieczkę.

Razem z Doriano i Fabio odbijam na lewo. Znam rozłożenie domu. Chowam się za ścianę, gdy kulka przelatuje obok mojej głowy. Mógłbym stracić życie przez małą nieuwagę.

Łatwo zostać ojcem, trudniej zasłużyć na jego miano. Marzyłem o tym, by kiedyś zostać ojcem. Gdy okazało się, że Gianna jest w ciąży byłem najszczęśliwszym facetem i mężem na Ziemii. Jednak, gdy wszystko zaczęło się pieprzyć mój spokój runął jak domek z kart. Nie miałem zamiaru spierdolić swojej rodziny poraz drugi.

– Na dwunastej – usłyszałem głos Doriano. Bez wahania strzeliłem w tamtą stronę. Facet padł jak długi, a z pod jego ciała wydobywała się krew. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Mimo tego, że moje życie zmieniło się i całkowicie zmieniło swój obrót to zabijanie zawsze będzie częścią mnie. I się tego nie wyprę, choćbym chciał.

Ruszyliśmy po schodach w górę. Dymyślałem się gdzie przetrzymywali Lucę. Wszędzie słychać było strzały. Ludzie przeciwników padali jak muchy.
Kulki latały wszędzie i każdy mógł zginąć. To nie była zwykła strzelanka. To chodziło o przyszłego przywódcę.

Fabio kopnął nogą trupa, by upewnić się, że nieżyje.

– Idziemy – zadecydowałem i ruszyłem na przód skręcając w lewo po schodach. Willa była dość duża, choć widziałem większę i sam taką miałem. Luigi to facet bawiący się w mafię i śmiał porwać syna capo. Był bardzo odważny albo bardzo głupi.

Usłyszałem trzeszczenie położonych na podłodze paneli. Odwróciłem się bez żadnego zajęknięcia i strzeliłem przeciwnikowi prosto w głowe. Padł jak długi. Spojrzałem w oczy, martwo wpatrzone w jakiś punkt.

– Nie ma co się dziwić, że ty Olivii dziecko strzeliłeś, z takim celem — spojrzałem się na Doriano z mordem w oczach.

– Przymknij morde – warknąłem.

– Przez twój niewyparzony ryj prędzej wpędze się do grobu i nawet porodu Olivii nie doczekam – Fabio pokręicił głową, a Doriano zadowolony z siebie poszedł do przodu i wbił nóż w szyję faceta, który wychodził zza rogu.

– Uważaj, żebyś ty nie strzelił z twoim doskonałym celem – dodałem.

– Nie bój się bracie, ja uważam.

– Taż tak mówiłem – szepnąłem i unosłem rękę z bronią przed siebie omijając jednocześnie truchło z dziurą w szyi – Ale głupi ma zawsze szczęście.

Ostatnie piętro jest najbardziej oblagane przez ludzi wroga. Wystawiłem rękę do chłopaków na znak, że czekamy. Usłyszałem strzały i dałem cynk, że ruszamy. Chłopacy robili już rozróbę. Dostrzegłem drzwi, o które najbardziej mi chodziło. Pobiegłem za ściankę razem z Doriano. Rozstrzeliłem zamek od drzwi.
Ręką dałem znać, że połowa moich ludzi ma iść ze mną, a połowa stać na czatach. Kiwnąłem  głową i po chwili ciszy chłopacy już tacy nie byli  . Nie babrali się w współczucie. W mafii go nie ma.
Zginiesz albo przeżyjesz, jedno z dwóch.

Gdy wszedłem do pomieszczenia od razu mój wzrok padł na głupca, który postanowił uprowadzić mojego syna. Moi ludzie trzymali go tak mocno, że był  nawet wstanie się poruszyć. Za tego jego prawa ręka leżał z kulką w sercu. W takiej sytuacji zabijanie robiło. się dwa razy przyjemniejsze. Za rodzinę mógłbym zrobić wszystko.

– Będziesz kopał sobie dołek, obiecuję – podszedłem do niego i popatrzyłem prosto w oczy. Pokierowałem skę  do następnego pomieszczenia. Zacisnąłem  szczękę, by nie wybuchnąć. Luca siedział przywiązany do grzejnika w pokoju, który zamiast podłogi miał goły beton, a ze ścian zlatywał tynk, który już pobrudził beton.

– Tata – szepcze cicho, a jego głowa opada na moje ramię, gdy już trzymam go w ramionach. Jest w złym stanie.

Doriano podążał za mną, a Fabio został na miejscu. Szybkim krokiem przemierzyłem willę, ciesząc się, że mój syn zasnął i nie widział trupów leżących na podłodze. Teraz w dupie miałem, że cały garnitur był we krwi. Najmniej mnie to obchodziło.

Doriano siada za kierownicę. Ostrożnie kładę Lucę na tylnym siedzeniu. Jego bezwładną głowę kładę sobie na kolana. W pokoju, w którym go trzymano było cholernie zimno. Przykrywam go kocem i budzę, by wypił jak najwięcej wody. Doriano ruszył z piskiem opon. Do Palermo mieliśmy jakiś czas drogi. Ciało miał podrapane i wiele siniaków, to pierwsze co na rzut oka mogłem zauważyć.

– Sukinsyn za to zapłaci – Doriano odezwał  się patrząc w lusterko. Omijał wiele aut, nie patrząc na znaki.

– Możesz być tego pewien, bracie. Ja nigdy nie odpuszczam.
Mam swoje zasady – krew niemal się we mnie gotowała na widok tego w jakim stanie był mój syn. Nawet, jeśli byłbym normalnym człowiekiem bez mafii, pracującym za biurkiem lub w budowlańce zrobiłbym to samo. Zabiłbym za swoich i w dupie miałbym dożywocie.

– Myślisz, że wpadł na to sam?

– Nie, on zawsze był naiwny, ale nie aż tak. Nie przeszkadzało mi to co robił, bo nie wpychał nosa w nie swoje sprawy. Ktoś musiał mu w tym pomóc, ale ja się dowiem kto. Prędzej czy później wykrzyczy mi kto jeszcze za tym stoi – odpowiedziałem krótko.

– Liczę, że po mnie zadzwonisz na przedstawienie – zaśmiał się.
Jednak mi nie było do śmiechu.
Doriano to zauważył i od razu zamilkł.

– Będziesz siedział w loży VIP – informuje. Dureń uśmiecha się pod nosem i wyprzedza kolejne samochody.

– Tylko chcę złotą kartkę – śmieje się.

– Masz to jak w banku. Teraz tylko muszę dopilnować, by przez jakiś czas nikt nie wpieprzał się w moją rodzinę.

– Pomogę ci w tym – Doriano dodaje.

--------------------------------------------------

Wiem, że krótko, ale nie chciałam już dłużej trzymać was w niepewności. Macie odbicie małego.

W sumie to co chciałam w tym rodziale, by się znalazło to jest, bo miała być sama akcja.

Życzę wam miłego piątku i weekendu!

Miłość Diabła - [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz