Rozdział 14

2.7K 51 11
                                    

Pov Drake

Wciąż jeszcze szumiało mi w uszach od głośnej muzyki. Głowa pulsowała mi z bólu, a z nosa mocno lała się krew.

Kolejny zazdrosny mąż, żadna nowość. Czy miałem prawo mieć im za złe? Gdybym przyłapał moją kobietę na bzykaniu się ze striptizerem, prawdopodobnie zabiłbym go na miejscu. Porwałem papierowy ręcznik z baru i ruszyłem do biura Millera.

-Mam już tego kurwa dość.

Siedział na kanapie z szerokim uśmiechem i szklanką whisky w dłoni.

-Obiło mi się o uszy, że miałeś bardzo nieprzyjemne spotkanie.

Skinął głową na miejsce obok niego, ale ja w dupie miałem jego uprzejmości. 

Dość tej roboty, dość tego burdelu. Kobiety traktowały mnie jak zabawkę, a faceci jak worek treningowy.

-Odchodzę.

Rzuciłem mu przepustką i kluczami do lokalu.

-Nie będę już niczyją maskotką. W dupie mam tę kasę i przywileje, ludzie mnie nie szanują i ciężko im się dziwić.

Jego goryle zaczęły zbliżać się w moim kierunku, ale powstrzymał ich jednym ruchem dłoni. Wszyscy byli na jego skinienie, za jedno nieposłuszeństwo czekała Cię kara. Najdelikatniejszą z nich był lekki uszczerbek na zdrowiu, inaczej mówiąc kończyłeś na ostrym dyżurze z licznym połamaniem kończyn.

-Jesteś moim największym skarbem.

Przejechał palcem po mojej żuchwie, odsunąłem się odruchowo. Ten facet miał na prawdę niezdrową obsesję na moim punkcie. Jego niemal idealna twarz nie pokazywała żadnych emocji. Oczy tylko rzucały mi gniewne spojrzenie.

-To, że obowiązują Cię tu trochę inne zasady, to nie znaczy że możesz szczekać sobie na prawo i lewo.

Dopiero teraz zorientowałem się, że zostaliśmy całkiem sami.

-Odchodzę i nie zmienię zdania, rozliczmy się tylko za ten miesiąc i pożegnajmy jak cywilizowani ludzie.

Sam nie do końca wierzyłem w te słowa, ale nie pozostało mi nic innego. Ze stoickim spokojem zbliżył się jeszcze bardziej z szyderczym uśmiechem na ustach.

-Beze mnie byłbyś nikim, spłaciłem wszystkie Twoje długi, pomogłem Ci z terapią matki a Ty tak mi się odpłacasz. Teraz masz jeszcze u mnie dług do spłacenia.

Groźba wisiała w powietrzu, a mi nie podobało się w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. Znałem go już na tyle długo, żeby wiedzieć że nic dobrego z tego nie wyniknie.

-Podaj cenę, spłacę wszystko co do grosza i więcej się już nie spotkamy.

Zaśmiał się chłodno, ale na jego twarzy nie było już nawet grama uśmiechu. Założył maskę obojętności i splótł ręce na klatce piersiowej, przyjmując niemal pozycje do ataku.

-Tyle lat czekałem, liczyłem że sam do mnie przyjdziesz. Zapragniesz mnie tak, jak ja Ciebie.

Odciął mi każdą, możliwą drogę ucieczki. Zawsze wiedziałem, że był mną zainteresowany, ale nie sądziłem że w taki sposób. Czułem się nieswojo, niemal jakbym był napastowany seksualnie. Chciałem coś powiedzieć, ale położył mi palec na ustach.

-Zawsze byłem ciekawy, co kryje się pod tymi ubraniami, a zwłaszcza w majtkach.

Na ten komentarz objechał mnie wzrokiem z góry do dołu, poczułem jak obrzydzenie wypełnia mnie całego. Nigdy czegoś takiego nie czułem.

Nieziemska rozkoszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz