Gdy niebo zapłacze

38 3 0
                                    

Ciemne burzliwe chmury w szybkim tempie zbierały się nad Layos niczym ostrzeżenie przed nadchodzącym zagrożeniem. Król Radius widząc nagłą zmianę pogody już wiedział że to zły omen. Pewnego dnia, gdy z nieba spadną pierwsze krople deszczu, wtedy przyjdą "Oni", przypomniał sobie słowa swojej córki Auriany zaraz po zbudzeniu się z koszmaru. Radius dowiedział się wtedy że śniło jej się że on i Alex wyruszyli na wojnę i zginęli, dlatego tak krzyczała przez sen, i to nie raz, zaraz po tym jak następca tronu nagle zniknął z zamku. Wtedy to zlekceważył, chodź spodziewał się że kiedyś czy później jakaś wojna wybuchnie, lecz nie spodziewał się że nadejdzie to tak szybko i jeszcze spowoduje ją jego pierworodny syn. Był zaskoczony że Auriana miewa sny prorocze, gdyby wcześniej o tym wiedział albo po prostu tego nie ignorował może sprawy potoczyły by się inaczej. Teraz już za późno, na wszystko jest już za późno, pozostaje już tylko modlitwa i nadzieja by Bóg miał Atras w swojej opiece.

-O czym myślisz ojcze? - Zapytał książę stając obok niego.

-By Bóg miał nas w swojej opiece, a przede wszystkim ciebie, twoje rodzeństwo i matkę - Odpowiedział spoglądając ukradkiem na syna.

-Obawiam się że on nam raczej nie pomoże - Odrzekł Alex bez żadnych emocji.

-Synu, co ty za bzdury wygadujesz? Zmieniasz się w swojego starszego brata czy co?! - Oburzył się król.

-Nie ojcze, mówię tylko jak jest. Gdyby Bóg chciał nam pomóc, to już dawno by coś zrobił. Jak na razie to nie robi nic, moim zdaniem. Tyle ludzi choruje na różne nieuleczalnie choroby, tyle ich ginie w różnych wypadkach. Przynajmniej nad dziećmi mógłby się zlitować. Ja gdybym miał taką moc jak on nie byłoby żadnych wojen, morderstw, dziwnych chorób, wykorzystywał bym swoją moc by zmienić świat na lepszy, by ludzie nie musieli się nigdy więcej bać. A jak było z ciocią Valis? Siostrą mamy. Czy pan wszechmogący chociaż palcem kiwnął by pomóc jej umierającej córce? Nie! A dlaczego tego nie zrobił? Co ona mu takiego złego zrobiła? Przecież miała tylko pięć lat.

-Do czego dążysz synu? - Ojciec spojrzał na syna surowo.

-A co jeśli popełniliśmy jakiś błąd? A teraz wszyscy za ten błąd odpowiemy? Może ta wojna to kara boska, nie myślałeś o tym? Podjąłeś złą decyzję pozwalając William'owi żyć, chodź według prawa powinien zostać stracony i teraz ma to swoje konsekwencje. Ja porzuciłem swoich przyjaciół, następnego dnia Thomas i Leanna mało co nie zginęli, a Aria została porwana i cholera wie co zrobił jej William. Przypadek? Nie sądzę. Wszyscy popełniliśmy jakiś błąd, nie ważne czy mały czy duży. Źle postąpiliśmy i teraz nikt nam nie pomoże. Jesteśmy grzesznikami i dzisiaj za to odpowiemy.

-Jesteśmy grzesznikami... - Powtórzył słowa syna władca Atras.

-To co teraz zrobimy? Czy wszyscy zginiemy? Nie mogę pozwolić by mój pierworodny zasiadał na tronie. Już wolę sam zniszczyć ten zamek, swoją koronę i wszystko by do tego nie dopuścić.

-Spokojnie, nie panikuj tato. Ze wszystkimi problemami damy sobie jakoś radę. Każdy z nas jest kowalem własnego losu. Dzisiaj to ty jesteś naszym Bogiem, wszyscy liczą tylko na ciebie, a nie na tego na górze. Tylko ty jesteś w stanie doprowadzić nas do zwycięstwa dla tego będziemy twoim mieczem i tarczą, na nas zawsze możesz liczyć. Zobacz ile nas się tu zebrało, są rycerze, magowie, zwykli ludzie którzy gotowi są oddać życie w obronie swoich rodzin, przyjaciół, tego Królestwa. Wszyscy są tutaj by ci pomóc. Więc weź się w garść i pokaż wszystkim jak potężny i waleczny jest Radius Wisteria król Atras. Niech nasi wrogowie srają w gacie gdy tylko tu przybędą. - Zaśmiał się Alex pocieszając ojca.

-Ty zawsze potrafisz podnieść mnie na duchu, nawet jakby się waliło i paliło, i tak samo wypędzić z równowagi- Zaśmiał się Radius, spoglądając z wdzięcznością na syna.

-Zawsze do usług. Schodzimy na dół? Konie powinny być już przygotowane - Zaproponował Alex.

-Pewnie... - Radius ostatni raz spojrzał na miasto w oddali chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów puki budynki są jeszcze w całości, potem odwrócił się na pięcie i ruszył za synem na zamkowy dziedziniec.

W tej właśnie chwili z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.

Radius z synem wsiedli na swoje konie i bez zastanowienia z całą armią ruszyli za miasto, gdzie jak się domyślali wrogowie czekali już na nich w oddali na małym wzgórzu. Dowódca straży królewskiej wyszedł na prowadzenie wraz z królem pokazując kto rządzi po tej stronie. William i jego najlepszy rycerz po chwili uczynili to samo odważnie wychodząc na przód. Alex lekko się uśmiechnął, chodź nie powinien zważając na obecną sytuację. Cieszył się że widzi swego brata i osobiście będzie mógł skopać mu tyłek, nic innego się dla niego teraz nie liczyło. Obie strony stały spokojnie i żadne z nich najwidoczniej nie zamierzało nic powiedzieć. Gdyby nie padający coraz mocniej deszcz, Alex byłby pewien że mógłby nawet usłyszeć świerszcze. Nagle Radius przełknął głośno ślinę i odrząknął, spojrzał błagalnie na William'a i niechętnie lecz także z poczucia obowiązku jako pierwszy przerwał niezręczną ciszę.

-Williamie, synu mój... Jako twój ojciec i król tego kraju proszę cię o zaprzestanie tego rozlewu krwi. Może się jakoś dogadamy? Dajmy sobie spokój z tą wojną, i tak wystarczająco dużo osób zginęło z twoich rąk. Po co ci to wszystko? Myślisz że moi poddani tak po prostu ukłonią się przed takim królem? Myślisz że nie wiedzą o twoich czynach? Każdy już wie. KAŻDY. Inne Królestwa tylko czekają na okazję by was zaatakować, to tylko kwestia czasu aż rozpęta się wojna światowa. Proszę Cię ostatni raz... Poddaj się dobrowolnie albo odejdź na zawsze i nigdy nie wracaj, więcej prosić Cię nie będę.

-Oj tatku tatku, jakiś ty głupiutki. Naprawdę uważasz że tak po prostu sobie odejdę z zapomnienie? - Zaśmiał się głośno William.

-Po tylu miesiącach mojej ciężkiej pracy? Zapomnij. Kochany jesteś naprawdę, ale wybacz, nie skorzystam z twoich propozycji. Ale w jednym masz może rację, może uda nam się jakoś dogadać... O to moja propozycja... Zaprzestane mordowania niewinnych ludzi jeśli ty Radiusie dobrowolnie oddasz mi tron. - Zaproponował były książę Atras.

-Jeśli przez cały ten czas chodziło ci o królewski tron to trzeba było tak od razu mówić, z chęcią ci go oddamy, król na pewno załatwi sobie nowy. Tylko o który dokładnie ci chodzi o kibel czy krzesełko? - Zażartował Thomas podchodząc do Alex'a.

Alex nie mogąc się powstrzymać jako pierwszy wybuchł śmiechem, a zaraz za nim cała reszta gwardii królewskiej. Nawet Lyria i paru innych żołnierzy po złej stronie mocy zginali się w pół ze śmiechu. William cały czerwony na twarzy ze wstydu i wściekłości uniósł lekko dłoń i wyczarowywując w niej fioletową świecącą kulę, bez zastanowienia cisnął nią nagle w stronę swojego brata i jego przyjaciela. Lecąca kula szybko rosła w powietrzu i im bliżej była celu tym stawała się coraz potężniejsza. Książę zamierzał zasłonić się swoją tarczą, lecz Samuel w ostatniej chwili robiąc salto skoczył na jego tarczę i ponownie skacząc tym razem w stronę nadlatującego pocisku szybko zniszczył go mieczem i wykonując piękne podwójne salto w powietrzu bezpiecznie wylądował na równych nogach.

-Ta małpa i błazen... - Powiedział cicho William aż kipiąc ze złości.

-Ten się śmieje kto się śmieje ostatni... Teraz pożałujecie! Moi mroczni rycerze nie miejcie żadnej litości, do ataku! - Krzyknął William i jako pierwszy z uniesionym mieczem ruszył biegiem żądny krwii i zemsty.

Wraz ze styknięciem się mieczy William'a i Radiusa rozbłysła pierwsza błyskawica, tak się rozpoczęła bitwa o Atras.

Zapomniana Magia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz