Kiedy dojechaliśmy na miejsce było już ciemno ale co z tego. Poszliśmy z Miyą i Joe na plaże pograć w siatkówkę.
Na drugi dzień poszliśmy do gorących źródeł gdzie prawię utopiłem. Głupi Miya. Później poszliśmy do restauracji i tam sytuacja zmieniła się o 180°.
Wychodziliśmy z knajpki. Wszystko było by idealnie ale wpadłem na jakiegoś chłopaka.
- ouch
- Nic ci nie jest? - zapytał mnie niebiesko włosy
- Taa wszystko ok - Próbowałem wstać ale nie mogłem. Moja boląca kostka mi to uniemożliwiała.
- Chyba jednak nie - powiedział chłopak.
- Pójdę z tobą do pielęgniarki.
- Po co ? Nic mi nie jest przecież.
- Przecież to ty tutaj nie możesz wstać a nie ja - powiedział ewidentnie zirytowany zaistniałą sytuacją.
- Dobra jednak zabierz mnie do tej pielęgniarki.****
- Jestem Langa- powiedział uśmiechnięty.
- Reki- powiedziałem zwijający się z bólu. Gdzie jest ta cholerna pielęgniarka- szepnąłem sam do siebie. No chyba jednak nie do końca.
- Zaraz będziemy.
- Słyszałeś to?
- Głośno i wyraźnie.Gdy doszliśmy do pielęgniarki, okazało się że jej tam nie było.
- To jest żart prawda?
- Nie. Dobra chodź do mojego pokoju, mam tam trochę lodu. - powiedział po czym zabrał mnie na drugi koniec hotelu.Chyba umieram
Kiedy już byliśmy pod pokojem Langi, weszliśmy do środka. Syf, smród, grzyb, tylko nasrać na środku.
- Przepraszam że jest tu lekki bałagan - powiedział ewidentnie zakłopotany.
- „Lekki bałagan"?
- heh..
Usiadłem na nie pościelonym łóżku, czekając aż mój kolega przyniesie mi torebkę z lodem.
- Pokaż mi to.
Podwinąłem nogawkę, i odsłoniłem bolące miejsce.
- Dobra ewidentnie masz raka kostki umrzesz za 3 dni.
- Przecież coś takiego nie istnieje.
- Wiem. Tak na serio to nic ci nie jest, po prostu będziesz miał siniaka na pół stopy.:') przepraszam