Chapter 14

7.8K 547 1K
                                    



ꨄ𝑃𝑜𝑣. 𝐺𝑒𝑜𝑟𝑔𝑒ꨄ

Obudziłem się i chciałem wstać, ale coś mi przeszkadzało. Nie było to jakieś ciężkie, lub w tym wypadku lekkie, czyli Clay, a coś mniejszego. Zauważyłem, ze była to Luca, która leżała mi na brzuchu i uniemożliwiała wstanie. Clay wszedł do pokoju i zauważył, ze męczę się z kotem, więc wziął go i zdjął ze mnie. Myslalem, ze będę mógł już wtedy wstać, ale po co, przecież najlepiej jeśli twój chłopak po zdjęciu z ciebie kota sam się na ciebie położy.

-Clay, proszeee ja chce wstać
-Nie ma mowy
-Clay no prosze cieee, obiecuje, ze spędzie dzisiaj z tobą dużo czasu, okej?
-No dobra, niech ci będzie, ale trzymam cie za słowo
-Dobrze dobrze - chłopak ze mnie zszedł, ale w między czasie jeszcze przyciągnąłem twarz chłopaka do swojej i pocałowałem go. Oddał pocałunek i chwile tak siedzieliśmy, do póki do pokoju nie wszedł Karl

-Oh, Uhh, przepraszam, nie chciałem wam przeszkodzić
-Nic się nie stało, mieliśmy i tak już wstawać
-O-okej, to chodźcie na śniadanie
-Okej, ubiorę się i pójdziemy
-Uh, George?
-Tak Karl?
-Możemy pogadać po śniadaniu...o wiesz czym?
-Spoko, nie ma sprawy - już czułem tą minę Clay'a, bo obiecałem mu, ze spędzę z nim więcej czasu
-Dzięki, a teraz ubieraj się i chodźcie
-Dobrze! - chłopak wyszedł a ja odwróciłem się w stronę blondyna. Nie chciałem, żeby był zły, ale muszę porozmawiać z Karl'em na ten temat. Przybliżyłem się do Dream'a i znów go pocałowałem lekko w usta
-Myślisz, ze jakiś mały pocałunek wszystko naprawi? Pfff
-Oh Clay, zachowujesz się jak małe dziecko. Wiem, obiecałem ci coś, ale muszę pogadać z Karl'em, chodzi tutaj o niego i Sapnap'a
-No dobra, niech ci będzie
-Kocham cie (Kokam cie 😩✨) Dream, wiesz?
-Ja ciebie tez kocham, Georgie

-Dzień dobry!
-O dzień dobry, dzień dobry chłopcy, siadajcie! -kobieta nałożyła nam jedzenie, wiedziałem, ze będę musiał nakarmić Dream'a, bo znów powie, ze nie jest głodny.
-Słuchaj, albo zjesz to wszystko sam, albo ja cie będę musiał nakarmić.
-Gogy, ale-
-Nie ma „ale". Masz to zjeść. Nie chce, żebyś mi tu zemdlał, rozumiesz?
-Dobrze, dobrze
-A coś jest nie tak? Nie smakuje ci?
-Nie nie prosze Pani, chodzi o to, ze Clay ma trochę problemy z jedzeniem i mało je, a ja nie chce, żeby mi gdzieś zemdlał
-Dobrze, rozumiem - po tych słowach wziąłem widelec i włożyłem Dream'owi go do buzi, żeby zjadł. Lekko się wzdrygnął, ale zjadł.
-Wychodzi na to, ze będę musiał cie karmić. Przynajmniej będę mieć pewność, ze zjesz WSZYSTKO.
-Dobrze, dobrze, MAMO - wszyscy zaczęliśmy się i w takiej atmosferze zjedliśmy śniadanie. O dziwo udało mi się nakarmić Clay'a.
Po śniadaniu poszedłem oczywiście porozmawiać z Karl'em.


Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, okazało się, ze to Nick, więc stwierdziłem, ze będzie to idealny moment.
-Siema Nick
-Hey George!
-Słuchaj, mam do ciebie sprawę
-No to słucham
-Możesz pójść na polane, tam gdzie ostatnio do ciebie przyszedłem?
-No okej, ale po co?
-Po prostu tam idz, dobrze? Zaufaj mi
-No dobra, pójdę, a kiedy?
-Teraz
-Teraz?
-Tak, teraz
-Okej - chłopak wyszedł i skierował się w stronę miejsca, o którym mu powiedziałem. Mam nadzieje, ze wszystko pójdzie zgodnie z planem.

ꨄ𝑃𝑜𝑣. 𝐾𝑎𝑟𝑙ꨄ

Czekałem na Nick'a pod drzewem, robiąc wianki z kolorowych kwiatów. Trochę dziwnie czuje się z tym, ze moi przyjaciele próbują zeswatać mnie i Nick'iem, bo sam nie potrafię.

-Karl? - usłyszałem głos za sobą
-Oh, hej Nick
-Cześć, co tu robisz?
-Oh, Umm, c-czekałem, a-a ty?
-George kazał mi tu przyjść
-To s-super! - mój głos coraz bardziej się załamywał ze strachu. Nie umiał wydusić z się ie normalnego słowa
-Karl? Wszystko okej? - nie umiałem odpowiedzieć, wiec wziąłem wianek, który robiłem i założyłem go na głowę bruneta - t-tak, wszystko okej.
-Nie wyglada jakby było wszystko okej, co ci jest? - nie wytrzymałem i przyciągnąłem do siebie chłopaka całując go w usta. Były takie miękkie i ciepłe.
-Przepraszam, nie wiedziałem wtedy, ze jeśli powiem, ze ktoś mi się podoba, to zle na to zareagujesz, miałem wtedy na myśli ciebie...
Wiec przepra-...Nick..? Nick, czemu płaczesz?!
-Nie zdążyłem nic dalej powiedzieć bo chłopak tylko mnie pocałował.

ꨄ𝑃𝑜𝑣. 𝐺𝑒𝑜𝑟𝑔𝑒ꨄ

Czytałem jakaś książkę, a Dream znów toczył wojnę z kotem. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Chciałem wstać i pójść do nich, bo pewnie był to Sapnap z Karl'em, ale Dream mnie zatrzymał
-Clay? O co co chodzi?
-Cicho! - zasłonił mi dłonią usta, żebym nic nie mówił. Nie wiedziałem co się dzieje. Chłopak pociągnął mnie za rękę do jakiegoś dziwnego, małego pomieszczenia, które nie wyglądało jakby miało drzwi.
-Clay...? O co chodzi? Co to w ogóle jest za pokój?
-Ciii...Karl mi je pokazał, a teraz cicho, bo to nie jest ani Karl, ani Sap
-M-myślisz, ze to s-straż?
-To raczej jest pewnie. Bad mówił, ze będzie eto charakterystyczne pukanie, to po pierwsze, a po drugie, to jest dom Karl'a, raczej by nie pukał do swojego domu jak jest otwarty, prawda? - Bałem się, ze mogą nas znaleźć. Trzymałem Dream'a za rękę tak mocno, jak tylko mogłem. Chłopak pocałował mnie w czoło i puścił moją rękę kierując się w stronę wyjścia.
-C-Clay...? Gdzie ty i-idziesz...?
-Nie martw się. Zostań tutaj, dobrze? Zaraz wrócę
-A-ale Clay... - oczy mi się zeszkliły. Bałem się, ze właśnie na coś głupiego i coś sobie zrobi, lub co gorsza znów celowo da się złapać.
-Spokojnie Gogy, ja i matka Karl'a mamy plan. Zostań tutaj, niedługo wrócę.
-D-dobrze, ale uważaj na siebie

ꨄ𝑃𝑜𝑣. 𝐷𝑟𝑒𝑎𝑚ꨄ

Zszedłem po schodach udając płacz. Matka Karl'a tez dobrze odegrała swoją role.
-Ty! Gdzie jest książę! - spytał się mnie jeden ze strażników - G-George...o-on...zabił się...
-Co zrobił?!
-Mówił, ze t-to wszystko go p-przytłaczało za bardzo...m-mogę was zaprowadzić d-do jego c-ciala...
-To na co czekasz?! Już, prowadź! - wyszliśmy z domu i poprowadziłem ich w dalszą część lasu. Przy jednym z drzew była górka ziemi i piękne kolorowe liście - t-tutaj leży... p-pochowalismy go dwa wczoraj... - straż przysunela się bliżej „ciała" i ty stałem za nimi wyciągnąłem powoli miecz i...zabiłem ich. Nie byli tutaj potrzebni. Zabrałem od nich najpotrzebniejsze rzeczy i zrzuciłem ich ciała z klifu wprost do rzeki w której leci woda z wodospadu.
Zabrałem rzeczy, które wziąłem i wróciłem do domu. Otworzyłem drzwi i zauważyłem zapłakanego George'a, którego pocieszała matka Karl'a. Obydwoje usłyszeli dźwięk otwieranych się drzwi i ich wzrok wylądował na mnie

-Clay! - chłopak od razu do mnie podbiegł i przytulił. Nie był to najlepszy pomysł, bo bylem we krwi, ale brunetowi to chyba nie przeszkadzało.
-Mówiłem, ze wrócę tak? Nie musiałeś się martwić. A teraz chodź trzeba się umyć bo jesteśmy obydwoje we krwi
-Zabiłeś ich tak?
-Może - George zaczął się śmiać i mnie przytulił
-Tutaj nie daleko jest jezioro, jak chcecie, to możecie tam pójść, jest tam aura, która was zrelaksuje
-Dobrze, dziękujemy - zabrałem George'a oraz ubrania i poszliśmy w stronę jeziora, chyba wiem o które chodziło kobiecie. Spotkaliśmy po drodze Karl'a i Sapnap'a trzymających się za ręce, co chyba oznaczało, ze udało im się. Popatrzyli się na nas z lekkim strachem, nie dziwie się, nie widuje się na codzień przyjaciół całych we krwi, prawda?

-Zabiłeś ich? - spytał Sapnap z zszokowaną miną
-Tak - uśmiechnąłem się w ich kierunku i poszliśmy z George'm dalej w stronę w która mieliśmy iść.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

1999 słów

Hey, wczoraj nie było rozdziału, ponieważ stwierdziłam, ze napisze pierwszy rozdział do nowej książki, ale jak widać tutaj już jest :DD

Mam nadzieje, ze wam się podobało i papa!

Yes, Your Majesty |DreamNotFound|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz