†Część 3†

459 23 10
                                    

❗️spoilery do deadpool i deadpool 2❗️
Szłam ulicami Nowego Jorku rozglądając się. Nie powiem, odkąd ostatni raz tu byłam, nic się nie zmieniło. Zamierzałam w stronę Central Parku, gdzie umówiłam się z dawnym przyjacielem. Wade... Ciekawe jak tam u niego. Może nareszcie jest z tą swoją Ness, czy jak kto woli Vanessą. Nie za bardzo ją lubiłam. Zresztą ja też nie przypadłam jej do gustu. W końcu jaka dziewczyna darzy empatią przyjaciółkę swojego chłopaka. No może ja. Przyjaźnie się z Okoye, która jest nie tylko królewskim ochroniarzem, ale także naszą psiapsi.
Doszłam do parku i chwile po nim spacerowałam. Usiadłam na ławce troche odosobnione od zatłoczonego, pomimo dość późnej pory, parku. Wyjęłam telefon, który zdążyłam jeszcze kupić. Napisałam do Wade'a.
Ja: Kiedy będziesz?
Wade: Aż tak się stęskniłaś? :))
Ja: Weź, bo się rozmyślę.
Wade: Już jestem, a ty gdzie?
Ja: Tam gdzie zwykle ;]
Po zobaczeniu, że Wade odczytał wiadomość, wyłączyłam telefon. Siedziałam jeszcze kilka minut przypatrując się ludziom przechodzącym naprzeciwko. Nagle ktoś od tyłu zakrył mi ręką usta, żebym nie mogła krzyknąć. Przeskoczył ławkę, na której siedziałam tak, że wylądował przy mnie. Spojrzałam w stronę mojego potencjalnego przeciwnika. Był to jak sądzę mężczyzna w czerwono-czarnym stroju.
-No hej. Dawno się nie widzieliśmy.
-Serio, Wade?- odezwałam się poznając przyjaciela po głosie.- Myślisz, że takim czymś mnie przestraszysz? Kochany, następnym razem bardziej się postaraj.
-Ale przyznaj, że tęskniłaś.- powiedział i przytulił mnie. Ja oddałam uścisk śmiejąc się.- Hej, może pójdziemy do mnie?
-Dalej mieszkasz z babulką?- spytałam kiwając głową.
-Oj, nie pozwalaj sobie. Poza tym teraz musisz mi wytłumaczyć dlaczego tak nagle zniknęłaś! Ciąża? Mąż? Odnalazłam rodzine? Hm?
-Tak jakby. Znaczy poznałam chłopaka. I dzięki niemu odnalazłam dom. Wiesz, taki prawdziwy. W Wakandzie. Pochodzę z tamtąd. Mam brata. Jest zjebanym idiotom ale zawsze coś.
Rozmawiając szliśmy w stronę domu Wade'a. Właściwie nie dokonać jego domu. Jak wcześniej wspomniałam mieszka z babcią. Nie swoją. Poznał ją w pralni.
-A teraz może powiesz mi, o co chodzi z tym strojem? Nowa moda?- spytałam kończąc opowieść mojego ‚tajemniczego' zniknięcia.
-Ja tez mam ci wiele do opowiedzenia.
-To przestań pierdolić i gadaj do rzeczy!- zaśmiałam się znowu.
Zaczął opowiadać co się stało rok po moim zniknięciu. Okazało się, że miał raka. Kilku narządów. Było źle. Znalazł go jakiś człowiek i zaproponował mu uleczenie. ‚Uleczeniem' nazwał poddaniem go eksperymentom i potem torturom, aby ‚obudzić' w nim zdolności do regeneracji stworzone przez tych ludzi. Potem ich zabił, bla, bla, bla, odzyskał kontakt z Vanessą, kupili mieszkanie. Wszystko było wspaniałe. Ale ktoś stwierdził że zrobi ‚napad' na ich dom. Vanessa została zastrzelona. Wstąpił do X-Man'ów. Na pierwszej akcji został wywalony i aresztowany. Poznał chłopaka przez obronę którego go zamknęli. W więzieniu młody zakumplował się ze złotem którego potem musiał pokonać. Zteamował się z różnymi Ludzi i nazwał X force. Z jego ‚koleżków' przeżył tylko on i dziewczyna z ksywką Domino. Ta to ma szczęście. Wygrał, umarł, zmartwychwstał i teraz jest tu gdzie jest.
-No to życie nieźle cie pojechało.- stwierdziłam.- Tylko nie próbuj mi się tu zabijać.
-Próbowałem. Nie da się.- stwierdził.
Weszliśmy do domu, który dzielił ze staruszką.
-Wróciłem!- krzyknął.
-Jestem ślepa, a nie głucha! Nie musisz się tak drzeć!
Wyszliśmy na malutki ogródek. Wyciągnął pudełko papierosów i pomachał mi nimi zachęcająco przed twarzą. Międzyczasie zdjął maskę i przebrał się w normalne ciuchy.
-No weź. Wiem, że już nie palisz i takie tam, ale jeden mały papierosek ci nie zaszkodzi.
Przewróciłam oczami i wzięłam rzecz od przyjaciela.
-Masz zapalniczkę?- spytałam, na co on wyciągnął ją i zapalił oba papierosy.
Wciągnęłam dym. Otulił całe moje płuca. Przypomniało mi się jak kiedyś z przyjaciółmi jeździłam nad jezioro. Wtedy życie było piękne. W skład przyjaciół wchodził także Wade.
*Time skip*
Następnego dnia obudziłam się w moim pokoju u Avengersów. Moja głowa strasznie bolała. No, może u Wade'a nie tylko sobie trochę zapaliliśmy... doszedł do tego tez alkohol i koks. Ups.
Zeszłam, a właściwie sturlałam się z łóżka. Poszłam wziąć szybki, zimny prysznic i ubrałam jakieś dresy. Minął już tydzień od wybuchu. T'Challa dalej nie wrócił. Zaczęłam się już o niego martwić.
Gotowa weszłam do salonu, gdzie byli między innymi Tony, Wanda czy Nat, której jeszcze nie poznałam. Po chwili wszedł także Vision. Zmierzyłam go wzrokiem. On jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się przyjaźnie. Noo, może nie był aż taki zły jak na coś wynalezionego przez robota chcącego unicestwić ludzkość. Plus był z Vibranium, mieliśmy coś wspólnego.
-Ja tak tylko na chwile- odchrząknęłam widząc ze trochę im przeszkadzam i poszłam do kuchni. Na szybko zrobiłam sobie tosty i wróciłam do pokoju.
Po zjedzeniu śniadania, które można by było nazwać obiadem, ruszyłam odnieść pusty już talerz. W salonie zastałam już więcej ludzi, takich jak James Rhodes czy siusiumajtek, aka SpiderMan. Co najważniejsze był tam także mój chłopak. Rzuciłam się na niego, nie zwracając większej uwagi na resztę bohaterów. Przytuliłam się do klatki piersiowej bruneta. Oddał uścisk i staliśmy tam, w tej samej pozycji, jeszcze dobre kilka sekund. W końcu wypuściliśmy się z objęć i spojrzeliśmy sobie w oczy. Moje już po zobaczeniu go się zaszkliły.
-Kocham cie- powiedziałam.
-Ja ciebie bardziej- odpowiedział z uśmiechem.
-No, gołąbeczki, koniec tego dobrego.- przerwał tą jakże wzruszającą scenę Stark, na co spiorunowałam go wzrokiem.
Po rozmowie z T'Challą, która przeprowadziliśmy w moim pokoju, uznaliśmy że jutro wracam do Wakandy. Do domu.
Zasnęłam w jego objęciach z uśmiechem na ustach. Z nim czułam się najlepiej. Był w pewnym sensie moją odskocznią od ponurej rzeczywistości.
----------------------------
♥️I love you 3000♥️

Queen of Wakanda| Black Panther fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz