†Część 1†

865 36 2
                                    

Leżałam na klatce piersiowej mojego chłopaka i wsłuchiwałam się w jego oddech. Dziś jego ojciec miał podpisać jakiś pakt, przez incydent z Avengersami sprzed kilku dni. Narobili niezłego zamieszania.
-Śpisz jeszcze?- powiedział do mnie szeptem T'challa.
-Niee- odpowiedziałam i spojrzałam na niego- Mamy jeszcze czas?
Chłopak rozglądnął się w poszukiwaniu zegara.
-Musimy się zbierać.- powiedział z namysłem, po czy, mnie pocałował- Kocham cie, wiesz?
Cóż, wszyscy mnie kochają.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam, a on znów mnie pocałował.- Ale chyba musimy już iść.
-Masz racja, kochanie, musimy.- przytuliłam go i wyszłam
z łóżka. Wolno ruszyłam pod prysznic i usłyszałam jak krzyczy, że idzie do siebie.
Ubrałam obcisłą i czarną sukienkę do połowy łydek, uczesałam włosy w luźnego koka i ubrałam czarne szpilki. Był to dość wyjściowy strój jak na mnie.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam do T'challi, z którym miałam sie spotkać w laboratorium Shuri.
-Hej Shuriasie- uśmiechnęłam sie do dziewczyny- Nie ma jeszcze T'challi?
-Jeszce nie przyszedł.- odpowiedziała ta z entuzjazmem- Mogę ci coś pokazać?
-Jasne! Uwielbiam te twoje wynalazki- zaśmiałam się i poszłam za dziewczyną.-Mhm, fajne. A co to ?
-Robię strój dla T'challi. Jeszcze nie jest gotowy. To prototyp.
I nic mu nie mów.
-Spoko, nic nie powiem.
Naszą jakże ciekawą konwersacje przerwali Okoye i T'challa wchodzący do pomieszczenia.
-Już lecimy.- powiedziała kobieta.
Podeszłam do swojego chłopaka i złapałam go za rękę.
-Jasne, chodźmy, ja jestem gotowa. Pa, Shuri.
-Paa, Ayo!
Wyszliśmy na zewnątrz gdzie czekał na nas latający pojazd, którym mieliśmy polecieć do Wiednia. W środku byli już król i pilot.
Po około godzinie dolecieliśmy na miejsce. Weszliśmy do nowoczesnego budynku, gdzie miało sie odbyć spotkanie. Do mnie i T'challi podeszła jakaś rudowłosa kobieta. Wymieniła pare zdań z księciem. Pewnie coś typu ‚bardzo mi przykro'.
Kobieta odeszła a my poszliśmy do sali, gdzie zbierało sie coraz więcej ludzi na m.in. przemowę króla T'Chaki. Usiadłam w pierwszej ławce a T'challa rozmawiał z ojcem. Po kilku minutach wszyscy usiedli a król, książę i ja stanęliśmy na środku. Ja byłam tam tylko ‚dla ozdoby', bo to oni mówili.
Nagle za naszymi plecami usłyszeliśmy huk.
Bomba.
Przeszło mi przez myśl, ale chwile potem już odpłynęłam.

Queen of Wakanda| Black Panther fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz