-Adele?!- dobiegł mnie zszokowany głos właścicielki kawiarni, przemiłej staruszki, która wiele razy ratowała mnie z kłopotów. Swojego czasu u niej mieszkałam, ale to było dawno. Jeszcze podczas mojej nauki, którą, swoją drogą, skończyłam wcześniej.
-Alice!- podeszłam do kobiety i, jakbyśmy nigdy się nie rozstały, przytuliłam ją.
-Co się stało, liefe*? Czemu tak nagle zniknęłaś?
-To... Bardzo długa historia. Przepraszam za to. Naprawdę cie przepraszam.
-Nic nie szkodzi.- odparła z ciepłym uśmiechem na ustach.- Teraz też coś się dzieje. Możesz mi powiedzieć wszystko, liebe. Ja zawsze cie wysłucham.
Pociągnęła mnie do jednego ze stolików, gdzie usiadłyśmy. Opowiedziałam jej wszystko, co wydarzyło się od mojego zniknięcia trzy długie lata temu.
-I teraz nie wiem co zrobić...- zakończyłam streszczoną opowieść.
-Powinnaś odpocząć. Masz gdzie pomieszkać?
-Tak. Chciałabym mu wszystko powiedzieć, wyrzucić to z siebie, ale boje się, że mnie znienawidzi. Może już mnie nienawidzi?
-Napewno nie, liebe... jeśli naprawdę cie kocha, nie znienawidzi cie ot tak.
Przytuliła mnie jeszcze raz próbując mnie uspokoić. Chciałam wrócić do domu, do T'Challi.
Szłam zatłoczonymi ulicami Nowego Jorku. Wracałam do Avengers Compound, po tej jakże terapeutycznej pogadance, która, co jak co, poprawiła mi humor. Obiecałam Lice, że przed moim wyjazdem jeszcze ją odwiedzę. Z miłą chęcią dotrzymam obietnicy, bo brakowało mi jej przez te 3 lata.
Zamyślona weszłam po cichu do swojego pokoju. Szybko wzięłam prysznic i rzuciłam się na łóżko. Miałam zamiar wrócić do Wakandy jakoś pod koniec tygodnia. Wyciągnęłam z paczki jednego papierosa. Wpadłam w nałóg. Znowu. To po części wina Wade'a. On przy mojej ostatniej wizycie tu mnie ‚poczęstował'. A ja jak ostatni dureń nie odmówiłam.
Wyszłam na balkon zapalając papierosa. Popatrzyłam na ekran telefonu. Żadnych powiadomień. Typowe...
Włączyłam coś na Spotify i zapatrzyłem się w gwiazdy. Ciekawe co robi teraz T'Challa.
-Dobry wieczór.
Przestraszyłam się słysząc głos z mojej prawej. Normując oddech posłałam zabójcze spojrzenie mojemu ‚gościowi'.
-Nie strasz mnie tak, Peter.
-Przepraszam. Mogę wejść tędy? Inne balkony i okna są zamknięte, a muszę szybko iść do pana Starka. To bardzo ważne.
-A nie pomyślałeś może żeby użyć drzwi?- spytałam z sarkazmem.- Ale jasne, wejdź.
Wpuściłam nastolatka przez mój pokój do Starka.
-I nie zdrowo jest palić.- usłyszałam jeszcze jego głos z daleka.
Spojrzałam na papierosa w mojej ręce. Jeszcze go nie zapaliłam. Może młody ma racje. Rzuciłam go do kosza, oczywiście najpierw go gasząc.
Rano obudziła mnie Friday. Złapałam się za brzuch czując coś w rodzaju skurczu. Na szczęście szybko ustał, a ja wygrzebałam się z łóżka.
Przebrałam się ekspresowo w za dużą koszulkę i jeansy. Poszłam na śniadanie, które Avengers prawie zawsze jedli razem, o 9, i na które zawsze się spóźniałam.
-O, a kto to przyszedł.- zaśmiał się Clint.
-Wow, ty już nie śpisz?- powiedział z sarkazmem Sam.
-Hahaha, bardzo śmieszne- odparłam siadając do stołu.
Przez ten czas, który tu mieszkałam bardzo polubiłam członków grupy. Można powiedzieć, że są dla mnie kimś w rodzaju przyjaciół.
Po południu wyszłam na miasto. Chciałam skontaktować się z Wakandą, a bez naszych szpiegów nie miałam szans. Na szczęście znałam ich położenia.
Pojechałam jednym z aut Tony'ego, które mi pożyczył na Manhattan. Tam spotkałam się z Olu, który pomógł mi się skontaktować z Shuri.
-Ayo! To naprawdę ty? Nawet nie wiesz jak dobrze cie słyszeć! Tyle się wydarzyło przez ten miesiąc! T'Challa umarł, ale jednak przeżył i Erik Killmonger, nasz kuzyn zajął troni chciał wysłać broń dla Psów Wojny, a teraz mamy w Ameryce kilka budynków naukowych i w jednym będę mogła mieć laboratorium! Szałowo, co?!
W ciszy słuchałam słowotoku Shuri uśmiechając się cały czas jak głupi do sera.
-Ayo?
-Tak?
-Kiedy do nas wrócisz? T'Challa się do tego nie przyzna, ale szaleje z tęsknoty. Co się stało, że uciekłaś?
-Przepraszam, Shuri. Porozmawiamy o tym, ale to nie rozmowa na telefon... Przylecicie po mnie, czy któryś z Avengers ma mnie podrzucić?
-Okoye powiedziała, że ona poleci. Za ile? Powiedziała, że będzie za dwie godziny.
-Super. Muszę już kończyć, wiesz spakować się i pożegnać. Do zobaczenia, młoda.
-Pa!
Podziękowałam szpiegowi, który mi pomógł i lekkim krokiem ruszyłam w stronę samochodu. Pojechałam do bazy Avengers podziwiając po drodze widoki.*************************************************************************
*liebe- słoneczko po afrykańsku
Powinnam nadrabiać teraz notatki, zadania itd, a naszedł mnie nagły przypływ weny i pisze fanfika XDD.
Ja też się cieszę, że wyszedł dłuższy i lepszy rozdział :D
CZYTASZ
Queen of Wakanda| Black Panther fanfiction
FanfictionDwudziesto-paro letnia Ayo mierzy się z duchami przeszłości, próbując w tym samym czasie podołać byciu matką, żoną i królową.