-Braciszku- uśmiechnęłam się podchodząc do mężczyzny. Dość dawno go nie widziałam.
Przytuliłam go mocno, a on jęknął.
-Za mocno?- zaśmiałam się cicho. Puściłam go i pozwoliłam się pocałować w policzek.
-Dawno się nie widzieliśmy, długo zajęła ci wycieczka po Nowym Jorku.
-Oh no weź.- przewróciłam oczami- Przecież wiesz co się stało. Apropo tego, masz zaproszenie ma koronacje T'Challi.
-Wiesz, że nie za bardzo za nim przepadam.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Po dwóch godzinach rozmowy wróciłam z Camarią do pałacu. Mój chłopak już tam był, ale jeszcze go nie spotkałam. Poszłam przebrać się w luźną sukienkę na ramiączkach, ponieważ było dziś ciepło. Wręcz gorąco. Nie to co w górach. Tam przez cały rok jest śnieg.
-Ayo?- usłyszałam za sobą głos.- Już wróciłaś?
Obróciłam się do T'Challi, który stał w progu.
-Najwyraźniej.- uśmiechnęłam się. Podszedł do mnie i mnie pocałował.-Już jutro będziesz królem.
-Będę... wiesz, nie wiem czy się do tego nadaje...
-Kochanie, jasne, że tak! Jesteś urodzonym królem.
Uśmiechnął się w odpowiedzi i spytał:
-Mogę cie gdzieś zabrać?
-Zależy.- uśmiechnęłam się sarkastycznie.
-Po prostu chodź.
Złapałam go za rękę. Razem wyszliśmy na górę nad laboratorium i kopalni vibranium. Był tam przyszykowany mały piknik. Obok leżał gramofon, z którego leciała piosenka: I hear a symphony. (tam u góry ^^)
-Wow... z jakiej to okazji?
-Jeszcze zobaczysz.- objął mnie i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Popatrzyłam w jego oczy. Były jak zwykle piękne. Ciemne i tajemnicze. Zakręcił mnie i pocałował, kiedy piosenka już się kończyła.
Usiedliśmy na kocu, gdzie było rozłożone jedzenie. Zjedliśmy babeczki, różne owoce i lody. Potem zaproponowałam wino, na co on oczywiście się zgodził. Jak ja go kochałam.
-Poczekaj tu sekundę.- powiedział wstając, kiedy oglądaliśmy zachód słońca. Byłam tak pogrążona w nostalgii i pięknie tego miasta, że nie zareagowałam.-Wstań.
Budząc się z rozmyślań podałam mu rękę, a on przyciągnął mnie do niego.
-Zamknij oczy.
-Co?- spytałam zaskoczona.
-Zaufaj mi.- zrobiłam jak kazał.
-Już?
-Już.- otworzyłam oczy i zobaczyłam jak T'Challa wyciąga do mnie pierścionek.- Długo nas tym myślałem, i stwierdziłem, że chce być z tobą do końca. Na zawsze. Wyjdziesz za mnie?
-T'Challa, ja... Tak!- przytuliłam go, a on okręcił mnie w swoich ramionach.- Kocham cie.
Założył mi śliczny, minimalistyczny pierścionek na serdeczny palec. Był on srebrny, z oczkiem z czarnego kamienia szlachetnego.
Cali w skowronkach wróciliśmy do oglądania zachodzącego słońca. Gdy było już ciemno wróciliśmy do pokoju, gdzie zasnęliśmy w swoich objęciach.
Nazajutrz musieliśmy się obudzić dosyć wcześnie. T'Challa zostaje królem.
Włączyłam na moim telefonie This is the life od Amy McDonald i zaczęłam się ubierać. Strój miałam już wcześniej przygotowany. Była to długa, biała sukienka z bufiastymi rękawami i gorset. Musiałam wyglądać dobrze. Będzie tam pół królestwa.
-And you singing the song, thinking ‚this is the life', and you wake up in the morning and your head feels twice the size, where you gonna go, where you gonna go, or where you gonna sleep tonight- śpiewałam czesząc włosy w wysokiego kucyka.
-Widzę, że humor dopisuje.- odezwała się Okoye, która niezauważenie weszła do mojej komnaty.
-Jasna pała, niech cie Okoye! Wiesz jak mnie przestraszyłaś?!
-Oh już nie przesadzaj. Co jest?- spytała, na co pokazałam jej prawą rękę z pierścionkiem.-Nareszcie! Gratulacje, kochana!
Przytuliła mnie mocno.
-Mam nadzieje, że Zuri też mi się kiedyś oświadczy.
-Oh weź. Nie wiem dlaczego dalej z nim jesteś. Czekam na coming out. I twój i Nakii.
-Kiedyś się doczekasz. A teraz chodź.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Sorki, że taki dość krótki rozdział, ale nie za bardzo mam wenę + jeszcze rysuje profilowe na tt i mam dużo ‚zamówień'
Apropo to zapraszam, może znajdziecie coś dla siebie :3
Nick to:
hey_im_len4
CZYTASZ
Queen of Wakanda| Black Panther fanfiction
FanficDwudziesto-paro letnia Ayo mierzy się z duchami przeszłości, próbując w tym samym czasie podołać byciu matką, żoną i królową.