Rozdział II

213 19 0
                                    

Zmęczonej i zadyszanej Isabel mały ,jasnożółty domek rozmywał się w oczach, cały czas na jej czerwone policzki kapały zimne, chłodne i delikatne łzy, które koiły jej złość, kompletnie nie wiedziała, gdzie ma iść. Wiedziała jedno, że chce się podziać jak najdalej od ,,rodziny’’, okłamali ją i nie raczyliby jej nawet tego oznajmić, gdyby nie list. Dziewczynie przez myśl przemknęło, aby iść na stacje PKP, kupić bilet i wyjechać z tego miasta, wszystkie jej wspomnienie z dzieciństwa czy nawet z wczoraj źle jej się kojarzyły. Teraz już na niczym jej nie zależało, jedyna osoba , które może byłe jeszcze czegoś warta, to jej były, ale do niego i tak nigdy by się nie wybrała, to w końcu ona go zostawiła pod pretekstem ,,To nie ma sensu’’, tak naprawdę zależało jej i to aż za bardzo na nim , Isabel trudno było to ukryć i zostawiła go, tak po prostu. Wiedziała, że to było bez sensu, ale teraz w jej życiu i tak nie ma nic sensownego. Pogrążona w myślach przypadkowo wpadła na jakiegoś wysokiego chłopaka. Był blondynem o niebieskich oczach, miał ciemną kurtkę i grantowe przetarte jeansy, niespodziewanie chwycił jej rękę. Isabel otrząsnęła się i szybko wyrwała z jego mocnego uścisku, swoją białą kościstą dłoń, przypadkowo z ręki sunął się jej pierścionek, który został w jego dłoni. Wystraszona Isabel nie czekała dłużej, aż chłopak odda jej pierścień, tylko pobiegła przed siebie, prosto chodnikiem. Mijała ludzi, wszyscy się na nią gapili przenikliwym wzrokiem, pewnie zastanawiali się, dlaczego biegnie. Wreszcie zdyszana, zmęczona przystanęła, jej ręce spoczęły na kolanach, chwilę tak jeszcze trwała w tej pozycji. Rozejrzała się czy przypadkiem chłopak o delikatnych rysach twarzy nie gonił jej. Nie było go nigdzie widać, chodnikiem spokojnie szedł tylko starszy pan mocno opatulony szalikiem i czapką, lekko utykając ,a w prawej ręce trzymał laskę. Dziewczyna odwróciła się, chwile potem zorientowała się, że nie daleko znajduje się dworzec PKP . Ogarnęła się, jedną ręką przeczesała swoje włosy , a drugą włożyła do kieszeni od spodni. Ruszyła szybkim krokiem, miała nadzieje, że odjedzie z tego miasta jak najszybciej, nie ważne gdzie.  Chwile potem kupowała już bilet do jakieś małej wioseczki, pociąg ruszał dopiero za pół godziny, więc miała jeszcze dużo czasu. Podeszła do stoiska z drożdżówkami, pączkami i kupiła parę świeżych bułek, jednego pączka i 100 dag cukierków.

-To będzie 20,59 zł ,proszę pani-młody sprzedawca podał jej siatkę z zakupami, Isabel wyciągnęła rękę po nią i w tej samej chwili ich oczy spotkały się. Wzrok chłopaka miał piękny odcień czerwieni, było w nich coś, co bardzo zaciekawiło dziewczynę. –Przepraszam-rzekł nieśmiało.

-Nie ma, za co, ma pan piękny kolor oczu- uśmiechnęła się, po czym podała mu swoją dłoń.-Jestem Isabel –chłopak odwzajemnił jej gest.

-Zack. Co tutaj robisz? Nie jesteś trochę..-przerwał, tak jakby nie chciał urazić dziewczyny, jednak Isabel śmiało dokończyła za niego.

-Za młoda?- spytała z rozbawieniem.

-Nie to miałem na myśli- powiedział z lekkim zakłopotaniem.

Isabel spojrzała na niego, był nie wiele wyższy od niej, miał piękne czarne włosy z czerwonymi pasmami. Nosił na sobie biały fartuszek i czapeczkę. Na pierwszy rzut oka, nie ma w nim nic niezwykłego, normalny chłopak jak każdy inny, jednak, gdy bardziej mu się przyjrzała, dostrzegła tajemniczość skrytą w jego oczach. Isabel zadumała się , całkowicie straciła poczucie czasu .Chłopak jednak szybko wybrudził ją  z amoku.

-Gdzie jedziesz?-spytał ni stąd ni z owąd.

-To mało istotne- rzuciła kątem oka na zegar na ścianie, zostało jej piętnaście minut, uznała, że pora się zbierać.- Ja już muszę lecieć-jeszcze raz spojrzała w jego oczy, miały tą samą tajemniczość, co  5 minut wcześniej.-Pa- powiedziała obojętnie.

Obróciła się i ruszyła w stronę stacji, na której miał czekać jej pociąg. Kiedy już doszła, zauważyła, że jeszcze go tam nie ma. Usiadła na ławce. Nagle poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń, przez jej ciało przeszły dreszcze, mimo wszystko nie odwróciła się, by zobaczyć, kto ją dotknął.

-Wołałem cię-odezwał się znajomy męski ton. To był Zack.- Zostawiłaś portfel, z biletem- chłopak usiadł koło niej na ławce, podał jej portfel i bilet ,po czym spojrzał na nią. Isabel udawała, że tego nie widzi, chłopak zaśmiał się.

-Co?- Spytała zaskoczona.

-Po, co jedziesz na tą zapizdziałą wiochę? Naprawdę tam nie ma nic ciekawego, przez to stamtąd uciekłem-cały czas patrzyła nią.

-Nie wiem, po prostu muszę, zresztą ty nie zrozumiesz- jej pociąg właśnie przyjechał. Wstała.- Cześć-rzuciła obojętnie i ruszyła w stronę pociągu. Czuła, że chłopak również wstał.

-Nie rozumiem, tam nie ma nic. Ludzie całymi dniami siedzą w domu i nie ruszają swoich Tylków z kanapy, a gdy kiedyś spotkasz tam kogoś na ulicy, to lepiej uważaj, to są dziwne typy-zamilkł. Usłyszała zbliżające się kroki w jej stronę.-Poczekaj- chwycił jej dłoń, swoją ręką dotknął jej ciepłego i delikatnego policzka.- Nie wiesz, co robisz, naprawdę, to mija się z twoim celem- Isabel oniemiała, odepchnęła go szybkim ruchem i wsiadła do pociągu. Odwróciła się.

-Skąd możesz znać moje plany, czy wiedzieć, cokolwiek o mnie? Rozmawiałeś ze mną tylko przez 10 minut, nie znasz mnie, nie wiesz, kim jestem i niech tak zostanie !-krzyknęła, po czym napięcie się obróciła i zginęła gdzieś w tłumie.

Isabel spojrzała przez okienko, widziała chłopaka, stał i gapił się na drzwi, dostrzegała w jego oczach wyraz smutku i zażenowania, było mu przykro, widziała to. Zorientowała się ,że Zack patrzy się na nią, szybko odwróciła wzrok i weszła do pustego przedziału. 

Cień szansyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz