Rozdział XVI

33 1 1
                                    

   Weszli niepewnie do środka. Stare, zakurzone drzwi otwarły się z okropnym łoskotem. Jack wszedł pierwszy, chciał uprzednio się rozejrzeć, czy aby na pewno ta niewielka chatka jest niezamieszkana. Rozświetlił swoim wzrokiem wnętrze. Mały salonik urządzony w ciepłych kolorach, nie budził niepokoju, wręcz przeciwnie, dawał wrażenie spokoju i bezpieczeństwa. Jack jednym ruchem nakazał Sarze czekać w salonie. Sam ruszył dalej. Wkroczył na wielkie, drewniane schody, które prowadziły na korytarz wyżej. Tam czekały na niego drzwi, dokładniej trzy pomieszczenia. Niepewnie otworzył pierwsze, mahoniowe wrota, które prowadziły do łazienki. Niczego tam nie znalazł. Pokierował się do następnych, gdy je otworzył, zamarł. Serce zaczęło walić mu jak szalone. W niewielkim pokoiku urządzonym w czerwonych kolorach, siedziała dziewczyna. Nie byle jaka. Na małym łóżku, wyścielonym białą pościelą, siedziała zadziorna szatynka, która skradła serce Jack'a. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała błękitnymi, i smutnymi oczami na niego.

- Cassie? - Jack był zdziwiony, blask, który rzucał swoimi oczami, nieco przygasł, by nie razić dziewczyny. - Co ty tu robisz? - spytał

- A ty? - jej głos był przepełniony smutkiem. - Powinieneś być na szkoleniu.

Jack przeczesał palcami swoje blond włosy z fioletowymi pasmami. To wszystko było dla niego jakieś dziwne. Szatynka pociągła cicho nosem i wstała z łóżka, podchodząc do chłopaka. Wspięła się na palce i musnęła swoimi ustami jego rozgrzany policzek. Chłopak poczuł jak jego serce z radości robi fikołki.

- Ty coś wiesz? - odpowiedział, mierząc dokładnie szatynkę, ubraną w czarne legginsy i białą bokserkę, przylegającą idealnie do jej ciała. Była wystraszona. - Sara jest ze mną, znasz ją?

Dziewczyna otwarła ze zdziwienia swoje blado-różowe usta.

- Sara? Ta pielęgniarka?

- Niee- pokiwał głową, chwytając szatynkę za nadgarstek i sprowadzając ją na dół.

Dziewczyna na widok drobnej i schorowanej kobiety zaczęła łkać. Zbladła, a jej usta zrobiły się sine.

- Cassie- Sara odezwała się pierwsza, jej oczy błyszczały od nadmiaru łez. Kobiety były sobie bliskie. - Jak ty urosłaś! Nie widziałam cię przez tak długi czas... Minęły całe wieki- wyrzuciła ręce przed siebie, żeby podkreślić upływ wspomnianego przez siebie czasu. Na jej twarzy malowało się tyle emocji.

Podeszła do dziewczyny i ją przytuliła.

- Mamo- szatynka wyszeptała w jej siwe włosy słowa, które nie były używane przez nią od tak dawna. - Przepraszam... Ja... Nie chciałam.

Kobiety spojrzały na siebie z troską. W ich oczach było widać żal, ale też radość. Cassie oderwała się od matki i spojrzała na Jack'a.

- Ciebie też przepraszam- zirytowana pociągnęła zaczerwienionym noskiem.- Wciągnęłam ciebie w cały ten cyrk i jeszcze Isabel... To..To... - z jej oczu zaczęły toczyć się gorące łzy. - Ja się do tego przyczyniłam, rozumiesz? To moja sprawka w dużej części.

- Dziecko- Sara objęła ją swoimi wątłymi ramionami. - Spokojnie.

Jack dopiero teraz dostrzegł to niebywałe podobieństwo pomiędzy kobietami. Ten sam kolor oczu i delikatne rysy twarzy. Były tak identyczne, że gdyby Sary nie wyniszczyło tak życie, można by dopuścić się do przypuszczeń, że to siostry,a w najgorszym przypadku bardzo bliskie kuzynki. 

- Jack ja nie chciałam, rozumiesz?- nadal łkała.

- Nie rozumiem- powiedział, ewidentnie cała ta sytuacja go przytłaczała. - Mam dosyć, całe moje życie to kłamstwo i...- zrezygnowany usiadł na czerwoną, skórzaną kanapę. W jednej chwili przypomniał sobie Zacku i Carry, którzy zostali w domu. Musiał ich jak najszybciej ściągnąć do siebie.

- Przepraszam- szatynka niepewnie podeszła do niego. - Pomogę ci- położyła delikatnie rękę na jego ramieniu. Jack obdarzył ją swoim najmilszym spojrzeniem, na jakie było go stać w tej chwili.

- Czy z tego miejsca jest jakieś wyjście? - spytał, myśląc o Zacku i Carry.

Cassie przegarnęła swoje włosy na prawe ramię i wzięła głęboki wdech.

- Jest- zatrzymała swój wzrok na umięśnionej ręce chłopaka. - Ale to jest dosyć ryzykowne- urwała.

 Jack przegarnął swoimi palcami blond włosy i głęboko westchnął. To był najtrudniejszy okres w jego życiu, stracił tak wiele, że utrata czegokolwiek nie zrobiłaby już na nim żadnego wrażenia. Spojrzał niepewnie na okno, jego jedyną nadzieją byli Zack i Carry. Musiał zaryzykować.

- To nic- odpowiedział po dłuższej przerwie, patrząc pusto w okno. - Nie mam za wiele do stracenia.

- Pomogę ci, jestem ci to winna- jej głos zadrżał, a w oczach była widoczna skrucha.

*********************************************************************************************

Witam kochani po długiej przerwie ! Czy jest jeszcze, ktoś tutaj, kto to czyta? Żyjecie? Nie mam pojęcia czy spodoba wam się ten rozdział, mam nadzieję, że tak. Zawiesiłam ten rozdział z powodu braku weny, która wraz z nowym rokiem ostatnio mnie nawiedziła. Wyrażajcie swoje opinię w komentarzach :)) !




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 02, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cień szansyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz