Rozdział XI

115 10 1
                                    

Michael niespokojnie rozglądał sie po kuchni,jakby czegoś szukał. Woń, które unosiła się w pomieszczeniu drażniła jego nozdrza, co chwilę biegał wzrokiem od zegara ,wiszącego nad drzwiami do okna, za którym znajdowała się niezliczona ilość drzew, wyginająca się na różne strony. Jack spojrzał na przyjaciela, zaniepokojony jego zachowaniem, był bezradny wobec całej sytuacji, co go denerwowało. W progu pojwił się Tom, oparł się o framugę drzwi i zakmnął oczy. Wszystkich przytłaczała ta sytuacja.

-Więc- zaczął Jack.

Przerwał tą niezręczną ciszę, która była juz na tyle namacalna,że wystarczyłoby wziąść nożyczki i ją przeciąć. Michael spojrzał na chłopaka wzrokiem seryjnego zabójcy, wydawać się mogło,że jeszcze chwila i rzuci się do niego z nożem. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.Blondyn z czerwonymi pasemkami przewrócił oczyma i ponowił swoja próbę nawiązania kontaktu z obydwoma chłopakami.

-Musimy działać !-powiedział z siłą w głosie, której brakowało wszystkim zebranym w pomieszczeniu.

-Działać ?- spytał rozbawiony głos mężczyzny ,wchodzącego do kuchni.

To był Zack. Uśmiechnięty z rozwianymi czarnymi włosami, ubrany w szarą bluze i granatowe jeansy. Wyglądał na wypoczętego, niezdającego sobie sprawy ,jakie nieszczęście spotkało ostatnio jego kumpli. Niewiedza jest piekna. 

-Tak działać !- odpowiedział Michael, rozdrażniony.

Jack uśmiechnął się i prowokująco spojrzał na Tom'a ,który nie odzywał się ani słowem przez moment, co oznaczało jego dezaporbatę dla pomysłu chłopaka. Jako,że był on w tym domu najstarszy, wszyscy uważali go za dwoódce i to on podejmował wszelakie decyzję, jednak teraz w grę wchodziło życie Isabel, osoby, w której Michael widział wszystko. Jeżeli chodzi o zakochanego blondyna, gdy zależało mu naprawdę na kimś ,to nie było opcji,że Tom go powstrzyma. Teraz pozostało już tylke czekać na następny ruch Michaela.

-Zaraz, zaraz- zaczął niepwenie Zack- co jest ?- obiegł wzrokiem kumpli, a jego uśmiech zniknął z ropromienionej twarzy.- Gdzie jest Isabel ?!- krzyknąl histerycznie.

Nikt się nie odezwał, żaden nie chciał wypowiedzieć tych przykrych i upokorzających słów.

-Nie wierzę ! Mieliście ją chronić. Kurwa- w oczach chłopaka malowała się złość, momentalnie czerwień pokryła całą jego twarz- Co z Carry, co ze mną ? Zostało nam tak nie wiele czasu. Jeżeli Isabel zostanie oznaczona, to ,to- chłopak podszedł do stołu i z niewyobrażalną siłą przewrócił go.

Zaczął nerwowo chodzić po kuchni, aż w końcu sciągnął bluzę i wskazał ręką na tatuaż "Memento morie 22".

-Rozumiecie- spojrzał z powagą  na chłopaków- tylko 22 dni mi zostały, musimy działać.

Wszyscy spojrzeli na siebie porozumiwawczo, każdy z nich był onzaczony takim samym tatuażem z inną liczbą, która pokazywała  ,ile jeszcze dni zostało im do śmierci. Byli grupą skazancyh osób, ten los trafił na nich przypadkiem, równie dobrze, każdy inny mógł dostać taki tauaż ,a razem z dziarą niezwykłe zdolności. Niestety padło na ta  piątkę osób, a Isabel ? Isabel była ich ratunkiem.

-Zack- zwrócił się do niego Michael- ktoś musi zostać i pilnowac Carry.

-O nie, nie stary, nie ma takiej opcji. Ty jej popilnuj to twoja ukochana,podobno- dodał sarkastycznie.

-Ja -uniósł jedną brew do góry na znak sprzeciwu- jestem potrzebny chłopakom.

-Ja też- prychnął Zack.

Michale szarpnął go, dając mu do zrozumienia,że nie ma takiej opcji,aby szedł z nimi. Chłopak chyba zrozumiał i rozczarowany odszedł do pokoju ,w którym leżała Carry.

***

Cała trójka znajdowała sie w pociągu, nie wiedzieli dokąd jechać i jak odbić Isabel z rąk nieznanej im postaci. Jechali bez sensu, nie wiadomo gdzie. W końcu wszystkich zabrał Morfeusz.

-Zaraz,zaraz- krzyknął w spowolnionym tempie Michael.

To nie Morfeusz ich zabrał,a jakaś tajemnicza siła przeniosła w dziwne miejsce. Zanjdowali się w pałacu, wszystko było z najwyzeszj półki, pozłacane ściany, czyste i lśniące płytki, w których mozna było sie przjerzeć, nienaganie biały kolor sufitu i ogromny żyrandol,

-Gdzie my jesteśmy ?- spytał zafascynowany Jack.

-Nie mam pojęcia- odpowiedział mu Tom.

W pomieszczeniu rozległo się echo kroków kobiecych szpilek. Michael odwrócił się w stronę gigantycznych drzwi, które otwarły się przed nim.

-Witajcie- powiedziała delikatnie blondynka ubrana w białą bluzkę i spodnie.-Wy jesteście tymi oczekującymi ?

-Kim ?- spytał najwyraźniej zdziwiony Tom. Wysunął sie na przód przed całą grupę, dając znać dwójce,że on całą sprawę załatwi.

-Przepraszam- zasmiała sie kobieta- w tym całym biegu zapominam,że nie wszyscy są wtajemniczeni w tą całą akcję,

-Jaką akcję do cholery- szepnął Michael,jednak kobieta go nie usłyszała.

-Zapraszam za mną- po czym obróciła się i ruszyła szybkim i pewnym krokiem  przemierzając wąski korytarz.

Chłopaki szybko ruszyli za nią, parę minut później byli już w małym pomieszczeniu.Eleganckie czerwone ściany i wiele monitorów,na każdym była obserwowana inna postać.

-Tam jest Isabel -podszedł do środkowego monitora Jack.

-Tak, tam jest. Właśnie od tego tu jestem,żeby wam pomóc. Nie jesteście jedyni,a to wszystko to jedna wielka gra- przerwała,wypuszczając powietrze z płuc.- Jesli wam się nie uda jej odbić ,przegracie całe swoje zycie. Nie wiem, kto wymyślił tą durnę grę, ale cały czas ja i moi kumple, próbują to odkryć.

Tom cały czas mierzył kobietę wzrokiem , była piękna i sympatyczna. 

-Wiemy ,gdzie jest Isabel- powiedziała.- Tak po za tym jestem Lindsey.

Michael wytrzeszczył oczy, chciał jak najszybciej mieć dziewczyne obok siebie. Nagle poczuł przypływającą nadzieję i radość, chciał skakać pod sufit.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie kochani,serdecznie przepraszam was za wszystkie błędy jakie pojawiły się tutaj :), jak wam się podoba ? Jesli macie jakieś zastrzeżenia prosze pisać, bardzo miło by mi było, gdybyś to skomnetował/a i zostawił/a gwiazdkę. To bardzo motywuje :D. !

Cień szansyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz