Rozdział X

125 12 3
                                    

Słońce toczyło uprtą walkę z chmurami, co raz wypuszczając swoje złociste promenie na las. Wkoło panował spokój, jedyne co można było usłyszeć to lekkie szemranie mieszkańców zielonej krainy. Michael i Tom rozdzielili się ,przeszukując dokładnie las. Zmęczony blondyn lekko odetchnął ,opierając swoje ręce na kolanach. Był zmęczony wszystkim, nie myślał już jasno, a w głowie miał straszną mieszanine, nic ze sobą się nie łączyło.Przykucnął, opierając sie plecami o drzewo, spojrzał w niebo. Zapowiadała się piękna pogoda.

-To nie tak miało wyglądać- szepnął bezradnie sam do siebie Michael.

Cała złość,którą w sobie nosił wyparowała, po części nawet wybaczył Carry, nie powinnien tak postąpić. Ale, co mógł za uczucie, które budziła w nim Isabel ? Carry nie miała tego w sobie, owszem była piękna, mądra i spędził z nią wiele wspaniałych chwil, których nie zamienił by na żadne skarby świata.Może mimo całej tej sytuacji za ostro ją potraktował ? Zostało jej tak niewiele dni. Michael przeklnął na siebie w myślach, wstając i rozglądając się po lesie. Słońce padające prosto na niego, ograniczyło mu dość spore pola widzenia. Nabrał powietrza do płuc i powoli jej wypuścił. Zrobił parę kroków do przodu. Nagle odbił się od czegoś i upadł na ziemię.

-Kurwa!- krzyknął obolały.

Upadek na ziemię pobudził wszystkie jego komórki do czuwania. Zaczął rozglądać się wkoło w poszukiwaniu przyczyny jego upadku.Niczego jednak nie zobaczył. Szybko wstał i powoli ruszył z wyciągnietymi rękami do przodu. Pochwili już stał w miejscu, natrafił na wielkie pole magnetyczne, przez które nie był wstanie przejść.

-Carry !- krzyknął czule, waląc w niewidzialną przeszkodę.- To ja Michael, kochanie !

Blondyn z ogromną siłą uderzał w pole, był pewny ,że Carry zaraz osłabnie i wpuści go do siebie. Dobrze wiedział, ile wysiłku kosztowało ją utrzymanie tej bariery, szczególnie wtedy ,gdy ktoś na nią napierał. Nie mylił się , pochwili upadł , dostając się do wnętrza.Usłyszał płacz ,budzący w jego duszy poczucie winy. Pędem ruszył w stronę wielkiego drzewa, to z tam tąd dochodziły dźwięki przeraźliwego szlochu. Zobaczył zabrudzoną brunetkę, jej włosy wyglądały jak po przejściu tornada, a koszulka przybrała zielonkawo-brunatny kolor. Oczy miała podpucniętę i cała się trzęsła. Mimo panującego słońca na niebie, było chłodno. Michael natychmiast podbiegł do dziewczyny i chwycił w swoje ramiona.

-Przepraszam- szepnął.

Wiedział ,jak wielką krzywdę jej wyrządził, zresztą ,tak samo jak Isabel. Tak bardzo nie chciał, łamać im serc, tym bardziej ,że Carry zostało ,tak niewiele czasu. Boże ,co ja zrobiłem, pomyślał. Chwycił    podbródek brunetki i uniósł jej głowę do góry, tak by spojrzeć na jej twarz.Wyglądała , jak wrak.Przekrwione i podpuchnięte oczy, blada skóra, sine usta, straciła cały swój dotychczasowy blask. Przestała płakać. Otworzyła usta, po czym wydała z siebie zachrypnięty głosik:

-Po co tu przyszłeś ?

-Bo cię kocham.

Spojrzała na niego, kpiąc. Michael miał wrażenie,że najchętniej wydubałaby mu oczy i zabiła żywcem.Owszem to nie było tak,że skłamał, jakaś mniejsza część jego serca ,wciąż była za Carry.

-Nie wierzę- prychnęła, odpychając go.

Chłopak nie dawał za wygraną, podszedł bliżej dziewczyny, ściągając z siebie bluzę i nakładjąc ją na nią. Tym samym pokazał jej swoją umięśnioną klatkę pierswiową , na której znadjował się tatuaż z jej imieniem.

-Kiedy go zrobiłeś ?- wskazała palcem napis "Carry".

-Jakiś czas temu, gdy wyjechałem do miasta , zauważyłem salon tatuaży i od razu pomyślałem o tobie.

W jej oczach pojawiły się łzy, może z powodu tatuażu ,a być może ,z powodu tego,że gdy wyjechał ,poznał Isabel i wszystko zaczęło sie psuć.

-Kocham cię ! Jak mam ci to udowodnić Carry ?!-krzyknął.

- Zostaw mnie.

-Nie zostawię cię !

-Dupek- zaczęła się śmiać. Michael spojrzał na nią z smutkiem w oczach.

Kurwa,co ja robię ,jestem skończonym idiotą, kurwa,kurwa,kurwa, pomyślał.

-Proszę daj mi szansę- powiedział.

- Nie słyszałeś do cholery,co powiedziałam ?- Carry odchodziła od zmysłów, w jej oczach było widać szaleństwo i zmęczenie, plotła głupoty.- Kurwa zostaw mnie, jesli mnie kochasz, odejdź stąd !

Zmęczony Michael wstał i zdecydowanym krokiem podszedł do dziewczyny,chwycił ją i uniósł do góry.

-Nigdzie ,cię kurwa samej nie zostawię !- krzyknął.

Poczym ruszył biegiem w stronę wyjścia z lasu, wołając przy okazji Tom'a, aby obwieścić mu,że znalazł dziewczynę. Carry usnęła w jego ramionach

Cień szansyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz