06

192 11 8
                                    

Droga do domu Sebastiana zajęła jakieś piętnaście minut, no góra dwadzieścia. Przez większość drogi oboje jechaliśmy w milczeniu. Nie była to krępująca cisza, powiedziałabym, że nawet była całkiem...przyjemna. Tak, to chyba dobre słowo. Jedyne co było słychać w aucie to cicho lecące piosenki z radia oraz włączone wycieraczki, niedawno zaczęło padać.

- Jesteśmy – zatrzymałam się obok wyznaczonego celu, by po chwili wyjść z samochodu.

- I jak Ruda wrócisz teraz do domu? – zapytał, biorąc ode mnie kluczyki. Puściłam mimo uszu jego ksywkę, nie pierwszy, nie ostatni mnie tak nazywa.

- No jak to jak? Autobusem. – uniosłam torebkę nad głowę, bo deszcz zaczął mocniej padać. Mogłam wziąć parasolkę. – Jeżdżą jakiej tutaj, prawda?

- No jeżdżą oczywiście. Co ty myślisz, że to jakieś zadupie gdzie nie ma autobusów? – prychnął

Ufff to dobrze.

- Tylko o tej porze kursują co dwie godziny. – Co?! - A ostatni według rozkładu był jakieś dziesięć minut. – powiedział, patrząc ekran telefonu.

- Jaja sobie robisz?!

- Pewnie wolałabyś bym powiedział, że tak, ale muszę Cię zmartwić i powiedzieć nie.

- Kurwa! – nie zauważyłam nawet jak z moich ust wyszło przekleństwo. – No to poczekam.

Usłyszałam stłumiony śmiech Sebastiana.

- To cię śmieszy? – zmrużyłam oczy.

- Odrobinę – przyjrzałam się mężczyźnie, kropelki deszczu spływały po jego włosach oraz ubraniach. Nawet z tym stłuczonym nosem wyglądał seksownie. Chyba za bardzo się zagapiłam. Na Ziemie sprowadziło mnie klaśnięcie dłoni przed twarzą.

- Halo, tu Ziemia do Millie.

- Co? A tak. Zamyśliłam się.

- Podobało ci się chociaż to o czym myślałaś? – puścił oczko w moim kierunku.

- Pff, wal się. – gdy mówiąc te słowa, w oddali błysnęło się by po chwili usłyszeć głośny grzmot.

- Nadal chcesz zaczekać na autobus, czy wejdziesz do środka?

- Wejdę do środka.

*

- Chcesz się wysuszyć?

- Jeśli mogę. – wyglądałam jak zmokła kura.

- Korytarzem drugie drzwi po lewo. – mówiąc to zdejmował swoją przemoczoną kurtkę. – Przyniosę ci zaraz jakieś ubrania na zmianę.

  Weszłam do wskazanego pomieszczenia. Łazienka była w odcieniach szarości i bieli z domieszką zieleni w postaci roślinek. Nie była za duża, mała też nie. Powiedziałabym, że dla mnie nawet w sam raz.

Super a gdzie są jakieś ręczniki?

Szafka pod umywalką? Bingo. Wyjęłam jeden ręcznik, by odsączyć z włosów wodę.

- Mogę? – usłyszałam ciche pukanie.

- Jasne, wejdź. – Sebastian wszedł, trzymając coś w ręku, zapewne ubrania.

- Trzymaj. – tak, to ubrania. Damskie ubrania, kurwa. – To ubrania mojej młodszej siostry. – nie podejrzewałam, że kiedykolwiek słowo „siostra" będzie tak zadowalające.

- Aaa, dzięki. – wzięłam od niego suche ubrania. Była to zwykła biała koszulka z dekoltem w serek i krótkie dresowe, czarne szorty. – Nie pogniewa się?

- Nie sądzę. Z resztą pewnie o nich zapomniała. – oparł się o pralkę i zaczął odsączać mokre włosy w ręcznik, który wcześniej wyjął z szafki - Zostawiła je kiedyś, a później już ich nie zabrała.

- Nie mieszkasz z nią? – odwiesiłam ręcznik na suszarkę stojącą w kącie.

- Mieszkam sam. A Donna...  ma swoje życie. – Donna? A więc tak ma na imię.

- No cóż... mogę się przebrać?

- Jasne, mogę popatrzeć.

- Sebastian! – z jego ust wydobył się gromki śmiech.

- No żartowałem przecież. – zaczął wychodzić z łazienki, na odchodne udało mi się jeszcze usłyszeć – chociaż...

- przewróciłam oczami. Hmm, no ale w sumie całkiem miło, że ktoś chciał „popatrzeć". O czym ja myślę? To chyba ze zmęczenia.

Przebrałam się szybko, a mokre ubrania powiesiłam do wyschnięcia. Udałam się na poszukiwania Sebastiana. Długo nie musiałam go szukać, siedział na sofie w salonie i patrzył w ekran telewizora. Dosiadłam się do niego. Z tego co widzę też zmienił ubrania na suche. Miał czarny t-shirt z nadrukiem zespołu Queen i zwyczajne szare dresy.

- Co oglądasz?

- Jakiś talk-show z Corden'em. Nic ciekawego. – odwrócił się do mnie. – Wyglądasz jak mokra włoszka. – zaśmiałam się cicho. – Napijesz się czegoś?

- To znaczy?

- Wody, soku, herbaty? Kawy nie mam, więc nie proponuję. Czegoś mocniejszego?

- Masz whisky?

- No ba. Chcesz z colą i lodem? – usłyszałam z kuchni.

- Poproszę. – co jak co, ale potrzebowałam się trochę napić. – Obejrzymy jakiś film? – krzyknęłam do Sebastiana. James Corden był okej, ale na oglądanie samemu.

- Czemu nie? Horror? – podał mi drinka.

- Odpada. Lecimy w jakąś dobrą komedię. – nienawidzę horrorów.

- Dobra co powiesz na Narzeczony mimo woli z Ryan'em Reynolds'em?

- Reynolds powiadasz? Nie musisz dwa razy mówić. – wzięłam dużego łyka whisky.

- No to przyniosę chipsy i paluszki. – wyleciał jak z procy. Jedzenie, whisky fajny facet obok i film z Reynoldsem. Czy może być coś lepszego?
_____________________
Miłego dnia/wieczorku 💕

Coffee, please | S.S K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz