Droga do domu Sebastiana zajęła jakieś piętnaście minut, no góra dwadzieścia. Przez większość drogi oboje jechaliśmy w milczeniu. Nie była to krępująca cisza, powiedziałabym, że nawet była całkiem...przyjemna. Tak, to chyba dobre słowo. Jedyne co było słychać w aucie to cicho lecące piosenki z radia oraz włączone wycieraczki, niedawno zaczęło padać.
- Jesteśmy – zatrzymałam się obok wyznaczonego celu, by po chwili wyjść z samochodu.
- I jak Ruda wrócisz teraz do domu? – zapytał, biorąc ode mnie kluczyki. Puściłam mimo uszu jego ksywkę, nie pierwszy, nie ostatni mnie tak nazywa.
- No jak to jak? Autobusem. – uniosłam torebkę nad głowę, bo deszcz zaczął mocniej padać. Mogłam wziąć parasolkę. – Jeżdżą jakiej tutaj, prawda?
- No jeżdżą oczywiście. Co ty myślisz, że to jakieś zadupie gdzie nie ma autobusów? – prychnął
Ufff to dobrze.
- Tylko o tej porze kursują co dwie godziny. – Co?! - A ostatni według rozkładu był jakieś dziesięć minut. – powiedział, patrząc ekran telefonu.
- Jaja sobie robisz?!
- Pewnie wolałabyś bym powiedział, że tak, ale muszę Cię zmartwić i powiedzieć nie.
- Kurwa! – nie zauważyłam nawet jak z moich ust wyszło przekleństwo. – No to poczekam.
Usłyszałam stłumiony śmiech Sebastiana.
- To cię śmieszy? – zmrużyłam oczy.
- Odrobinę – przyjrzałam się mężczyźnie, kropelki deszczu spływały po jego włosach oraz ubraniach. Nawet z tym stłuczonym nosem wyglądał seksownie. Chyba za bardzo się zagapiłam. Na Ziemie sprowadziło mnie klaśnięcie dłoni przed twarzą.
- Halo, tu Ziemia do Millie.
- Co? A tak. Zamyśliłam się.
- Podobało ci się chociaż to o czym myślałaś? – puścił oczko w moim kierunku.
- Pff, wal się. – gdy mówiąc te słowa, w oddali błysnęło się by po chwili usłyszeć głośny grzmot.
- Nadal chcesz zaczekać na autobus, czy wejdziesz do środka?
- Wejdę do środka.
*
- Chcesz się wysuszyć?
- Jeśli mogę. – wyglądałam jak zmokła kura.
- Korytarzem drugie drzwi po lewo. – mówiąc to zdejmował swoją przemoczoną kurtkę. – Przyniosę ci zaraz jakieś ubrania na zmianę.
Weszłam do wskazanego pomieszczenia. Łazienka była w odcieniach szarości i bieli z domieszką zieleni w postaci roślinek. Nie była za duża, mała też nie. Powiedziałabym, że dla mnie nawet w sam raz.
Super a gdzie są jakieś ręczniki?
Szafka pod umywalką? Bingo. Wyjęłam jeden ręcznik, by odsączyć z włosów wodę.
- Mogę? – usłyszałam ciche pukanie.
- Jasne, wejdź. – Sebastian wszedł, trzymając coś w ręku, zapewne ubrania.
- Trzymaj. – tak, to ubrania. Damskie ubrania, kurwa. – To ubrania mojej młodszej siostry. – nie podejrzewałam, że kiedykolwiek słowo „siostra" będzie tak zadowalające.
- Aaa, dzięki. – wzięłam od niego suche ubrania. Była to zwykła biała koszulka z dekoltem w serek i krótkie dresowe, czarne szorty. – Nie pogniewa się?
- Nie sądzę. Z resztą pewnie o nich zapomniała. – oparł się o pralkę i zaczął odsączać mokre włosy w ręcznik, który wcześniej wyjął z szafki - Zostawiła je kiedyś, a później już ich nie zabrała.
- Nie mieszkasz z nią? – odwiesiłam ręcznik na suszarkę stojącą w kącie.
- Mieszkam sam. A Donna... ma swoje życie. – Donna? A więc tak ma na imię.
- No cóż... mogę się przebrać?
- Jasne, mogę popatrzeć.
- Sebastian! – z jego ust wydobył się gromki śmiech.
- No żartowałem przecież. – zaczął wychodzić z łazienki, na odchodne udało mi się jeszcze usłyszeć – chociaż...
- przewróciłam oczami. Hmm, no ale w sumie całkiem miło, że ktoś chciał „popatrzeć". O czym ja myślę? To chyba ze zmęczenia.
Przebrałam się szybko, a mokre ubrania powiesiłam do wyschnięcia. Udałam się na poszukiwania Sebastiana. Długo nie musiałam go szukać, siedział na sofie w salonie i patrzył w ekran telewizora. Dosiadłam się do niego. Z tego co widzę też zmienił ubrania na suche. Miał czarny t-shirt z nadrukiem zespołu Queen i zwyczajne szare dresy.
- Co oglądasz?
- Jakiś talk-show z Corden'em. Nic ciekawego. – odwrócił się do mnie. – Wyglądasz jak mokra włoszka. – zaśmiałam się cicho. – Napijesz się czegoś?
- To znaczy?
- Wody, soku, herbaty? Kawy nie mam, więc nie proponuję. Czegoś mocniejszego?
- Masz whisky?
- No ba. Chcesz z colą i lodem? – usłyszałam z kuchni.
- Poproszę. – co jak co, ale potrzebowałam się trochę napić. – Obejrzymy jakiś film? – krzyknęłam do Sebastiana. James Corden był okej, ale na oglądanie samemu.
- Czemu nie? Horror? – podał mi drinka.
- Odpada. Lecimy w jakąś dobrą komedię. – nienawidzę horrorów.
- Dobra co powiesz na Narzeczony mimo woli z Ryan'em Reynolds'em?
- Reynolds powiadasz? Nie musisz dwa razy mówić. – wzięłam dużego łyka whisky.
- No to przyniosę chipsy i paluszki. – wyleciał jak z procy. Jedzenie, whisky fajny facet obok i film z Reynoldsem. Czy może być coś lepszego?
_____________________
Miłego dnia/wieczorku 💕
CZYTASZ
Coffee, please | S.S K.M
Fanfiction„Pracuję w kawiarni 'Paradise' od czterech lat, czyli od kiedy skończyłam dwadzieścia lat. Wcześniej nie pracowałam, większość czasu poświęcałam nauce. Czasami dorywczo opiekowałam się dziećmi czy wyprowadzałam psy, aby coś jednak zarobić. Praca w t...