09

151 11 6
                                    

#niesprawdzony

Obudziło mnie ostre światło słoneczne na mojej twarzy, wpadające przez niezasłonięte okno do pokoju. Przeciągnęłam się i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Gdzie ja jestem? A no tak – w domu Sebastiana. Wzięłam telefon i zerknęłam na godzinę.

10:33

No to nieźle pospałam. Wstałam z łóżka i od razu pokierowałam się w stronę kuchni, gdyż strasznie chciało mi się pić.

- Dzień dobry Śpiąca Królewno – przywitał mnie Seb, siedzący przy stole i robiący coś w  laptopie. – Jak się spało?

- Dzień dobry. Dobrze – uśmiechnęłam się, po czym dodałam – Powiedziałabym, że nawet bardzo dobrze, bo nie przebudzałam się – wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy, który znalazłam, kiedy wczoraj robiliśmy wspólnie pizzę. Teraz pora na znalezienie szklanki.

- Szklanki są w szafce po prawej stronie od lodówki. – sięgnęłam po szklane naczynie i nalałam sobie soku. Upiłam spory łyk soku, a później oparłam się o blat kuchenny. Przez ten cały czas nie spuszczałam wzroku z Sebastiana.

- Co ty tak tam piszesz? – zapytałam, przechylając głowę w bok.

- Już nic. – zamknął laptopa i wstał od stołu. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Szczerze powiedziawszy, nie szczególnie usatysfakcjonowała mnie jego odpowiedź. – Odpisywałem na... wiadomości z pracy. – powiedział, podchodząc do mnie, zabrał ode mnie szklankę i po prostu wypił wszystko co w niej było.

- Chciałam to wypić. – palnęłam.

- Straszne! I co ja teraz pocznę? – próbował udać poważnego, ale zaraz wybuchł śmiechem.

- Pfff. – przewróciłam oczami. – Czym właściwie się zajmujesz?

- Cóż...sprzedaję samochody. Chcesz jakiś kupić? – uśmiechnął się.

- Nie, dzięki. Może innym razem. – chociaż z drugiej strony, autko by mi się przydało. – Jak nos? Nadal boli? – nadal nie dowierzam, że moja dłoń miała bliskie spotkanie z jego twarzą.

- Zależy od tego czy wezmę środki  przeciwbólowe czy nie. – oparł się o blat naprzeciwko mnie i skrzyżował ramiona na piersiach. – Teraz jestem na prochach, także  jest w porządku.

- A jadłeś już śniadanie?

- Nie, czekałem aż wstaniesz. – o jak miło. – To na co masz ochotę? – mężczyzna otworzył lodówkę w kuchni i zajrzał do środka.

- Zjadłabym naleśniki. – usiadłam na blacie kuchennym.

- Się robi proszę pani.

Posprzątaliśmy po zjedzonym wspólnie z Sebastianem posiłku, który swoją drogą był przepyszny. Poważnie. Naleśniki z nutellą i owocami to niebo w gębie.

- Obżarłem się. – powiedział Barnes*, masując się po brzuchu ze zbolałą miną. Podczas jedzenia śniadania, dowiedziałam się w końcu jak brzmi nazwisko Sebastiana. – Chyba zaraz pęknę. – pokierował się do salonu, a ja zaraz za nim.

Coffee, please | S.S K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz