07

192 12 9
                                    

Rozdział dedykuję Lisiasta__
- Sandra Bullock jest nieziemska.

Oglądamy z Sebastianem film „Narzeczony mimo woli" już od jakichś dwudziestu minut. W ogóle już go kiedyś oglądałam, ale ciii. Ryan'a Reynolds'a nigdy za wiele.

- Uważaj, bo chyba ślinka ci cieknie. – pokazałam na swojej twarzy palcem gest jakbym miała coś na brodzie.

- Ha-ha, bardzo śmieszne. – udał śmiech i wziął łyka whiskey. Zauważyłam, że gdy podnosił szklankę do góry to odchylał delikatnie mały palec do góry. – To po prostu jedna z moich ulubionych aktorek. – przeciągnął się i spojrzał na mnie.

- Dlatego, że jest „nieziemska"? – zrobiłam cudzysłów w powietrzu i upiłam dużego łyka alkoholu. Mmm, jaka dobra.

- Lubię jej osobowość, a wygląd to dodatkowy atut. – ciekawie. Uniósł lekko lewy kącik i dopił drinka.  – Idę zrobić jeszcze jednego drinka. Też chcesz? – mężczyzna wskazał na moją, prawie pustą szklankę.

- Jasne, ale nie mocnego. – lepiej żebym się nie upijała.

- Nie ma sprawy. – powiedział po czym udał się w kierunku kuchni. Spojrzałam na ekran telewizora. Była akurat scena jak jastrząb chciał porwać psa. Genialne. Zaśmiałam się cicho z tego krótkiego fragmentu.

- Co jest takie śmieszne? – o matko, kiedy on wrócił? Podał mi szklankę z nowym drinkiem.

- Dziękuję. Pies, jastrząb i Bullock. – uśmiechnęłam się. – Zawsze śmieszy mnie ta scena.

- Zawsze? – o cholibka – Czyli oglądałaś to już? No ładnie.

- No dobra, oglądałam, przyznaje. Ale to nie znaczy, że nie chciałam go obejrzeć ponownie. - Uwielbiam ten film i mogę oglądać go dużo razy.

- No dobra, już dobra. – usiadł koło mnie. – To może skoro już to obejrzałaś to opowiesz mi coś o sobie.

- Pod warunkiem, że ty zrobisz to samo. – usiadłam w siadzie tureckim i odwróciłam się w jego stronę.

- Okej. – powiedział po namyśle.

- No więc... mieszkam z moją przyjaciółką, Ritą. Mam trójkę starszego rodzeństwa. Dwie siostry, Lizzie i Melanie oraz brata, Ethan'a. Mam na drugie imię Audrey na cześć Audrey Hepburn. Nie lubię horrorów, zimnej kawy i sushi. Za to lubię komedie i programy o gotowaniu, słońce oraz whiskey. – po skończeniu monologu, upiłam kolejny łyk trunku. – Twoja kolej.

- Mam dwie siostry. Starszą i młodszą. O młodszej, Donnie już ci mówiłem, starsza ma na imię Celine. Mieszkam sam jak widzisz. Na drugie imię mam James, po nikim. Po prostu podobało się mamie. – zaśmiałam się na ostatnią wzmiankę. – Hmm... dużo osób nazywa mnie Bucky. Lubię świeczki zapachowe. Nie oceniaj. Lubię też wypady z przyjaciółmi i przejażdżki motocyklem. Nie lubię szpitali i czytać książek.

- Co?! Jak można nie lubić książek?

- Widocznie można. Na początku były w porządku, ale po czasie się to zmieniło w gardzenie nimi. W dzieciństwie, byłem zmuszany przez ojca do przeczytania dwóch książek przynajmniej raz w miesiącu, a później musiałem mu to streszczać, żeby wiedział, że przeczytałem.

- Mówisz poważnie?

- Mój ojciec był pisarzem i według niego miało mi to pomóc w przyszłości. Uznawał, że będę wyrażał się lepiej niż rówieśnicy, poznam dawne słownictwo, nauczę się z nich więcej niż w szkole. Po co do cholery?! – podskoczyłam na sofie z zaskoczenia. – Wybacz. Po prostu, byłem małym gówniarzem, który nie miał jeszcze dziesięciu lat i    wydaje mi się, że same lektury szkolne by mi wystarczyły, a gdybym sam chciał coś przeczytać to bym to zrobił. Na pewno z większą przyjemnością. A tak zamiast bawić się z rówieśnikami, czytałem książki i w zasadzie nie wiedziałem co czytam. Dobrze, że nie trwało to długo.

- Dlaczego? – Sebastian spuścił głowę.

- Bo zawinął się, gdy miałem 12 lat.

Stracił ojca.

- Kurwa, wyżalam ci się o moim tandetnym dzieciństwie. Ja pierdole.

- Przykro mi z powodu twojego ojca. – chwyciłam Sebastiana za dłoń w geście pocieszenia, a on po chwili spojrzał na nią. – I... widocznie potrzebowałeś się wyżalić. 

- Dobra, koniec tych smętów. – zabrał dłoń i natychmiast wstał. – Jesteś głodna? – nie chcąc rozmawiać dalej o tym po prostu zmienił temat.  

- Nie musisz udawać. Jeśli chcesz...

- Nie, nie chcę – nie dał mi dokończyć.

- Nie wiesz co chciałam powiedzieć.

- Jeśli chcesz o tym porozmawiać? To chciałaś powiedzieć? – a jednak wiedział. – Nie chcę, Millie. To już zamknięty rozdział. Dzięki, ale nie potrzebuję.

Choć nie byłam do końca pewna jego zapewnieniom, powiedziałam – W takim razie okej. - przez chwilę była pomiędzy nami krępująca cisza i zauważyłam, że leciały napisy końcowe filmu. Przegadaliśmy prawie cały seans.

- Lubisz pizzę? – w końcu ktoś przerwał tą ciszę i był to Seb.

- Lubię, zamawiamy? – jak można nie lubić pizzy, jedno z lepszych dań na świecie.

- Nie. Zrobimy własną. – puścił oczko w moją stronę. – pizza własnej roboty? No dobra wchodzę w to. 

*
Kiedy Sebastian robił ciasto na pizze, moim zadaniem było przygotowanie składników do pizzy oraz zrobienie sosu pomidorowego. Gotowanie z nim odbywało się w miłej atmosferze, a w tle z salonu rozbrzmiewała muzyka. Teraz leciała piosenka Eric'a Carmen - Hungry Eyes.
- Co będziesz chciał na tę pizzę? - otworzyłam lodówkę. - Boczek czy szynka?
- Szynka. Weź jeszcze czerwoną cebulę i kukurydzę. Lubisz paprykę jalapeno?
- Lubię. Brać?
- Brać. - wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty do pizzy i do zrobienia sosu. Postawiałam je na blacie.
- Millie. - odwróciłam się do Sebastiana. To był zły pomysł, bo po chwili poczułam na twarzy coś sypkiego. Mąka. Ugh.
- Osz ty gnido.

_____________________
No i mamy siódmy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. ❤️ Buziaki. Xx

Coffee, please | S.S K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz