08

170 12 7
                                    

- I jak tam pizza? – siedzieliśmy z Sebastianem na kanapie w salonie i jedliśmy zrobioną przez nas pizzę - trochę zjaraną.

- Nie jest zła, ale gdybyśmy wyjęli ją jakieś dziesięć minut temu na pewno byłaby lepsza. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Robiliśmy z Sebastianem pizzę na cienkim cieście, więc wystarczyłoby jej do piętnastu minut, a mężczyzna zamiast nastawić na taki czas, ustawił na dwadzieścia pięć minut. – Dobrze, że nie zrobiliśmy jej na węgielek.

- To twoja wina, że ustawiłem o dziesięć minut za dużo. – że co proszę? – Rozproszyłaś mnie. – puścił w moim kierunku oczko.

- Ja? Ja cię rozproszyłam? – wskazałam na siebie.

- Mhm. – sięgnął po szklankę whiskey.Nie wiem ile my już tego wypiliśmy.

- Niby czym rozproszyłam? – wzięłam kolejny kawałek pizzy. Zjarana czy nie, jestem głodna.

- Chyba wolisz nie wiedzieć.

- Nie pytałabym, gdybym nie chciała wiedzieć.

- Powiem tak. – przysunął się w moim kierunku tak, że jego twarz była przy moim uchu. – Masz gdzieniegdzie bardzo przyjemne kształty. – zmrużyłam oczy.

- Patrzyłeś na mój tyłek?! – krzyknęłam piskliwym głosem, trochę za piskliwym i walnęłam go w ramię. Po chwili Seb zaczął się śmiać. – I z czego się śmiejesz bałwanie?!

- Ej nie obrażaj się. Przepraszam. To nie było zamierzone. Po prostu...

- Po prostu co?

- Schylałaś się kilka razy w kuchni, a ja... no po prostu jestem facetem. – fajne mi wytłumaczenie. – Chciałaś wiedzieć czym mnie rozproszyłaś, ja wolałem to zatrzymać dla siebie, więc tak jakby sama się o to pro-

- Sama się prosiłam?!

- Dziwnie to zabrzmiało. – o zdecydowanie dziwnie. – Przepraszam, chyba za dużo wypiłem. – podrapał się po karku.

- Chyba oboje wypiliśmy trochę za dużo. – stwierdziłam. – I w sumie ja też przepraszam. Zazwyczaj nie reaguje tak gwałtownie. – na ogół jestem spokojna. – Wiesz, chyba będę się już zbierać. Może będzie jakiś autobus.

- Żartujesz sobie? – zapytał, mając brwi uniesione ku górze. – Jest... - spojrzał na swój zegarek na nadgarstku. – dochodzi druga w nocy. Nie myślisz chyba, że pozwolę ci wracać samej autobusem w środku nocy?

- No ale... - próbowałam coś powiedzieć, lecz od razu mi przerwał.

- Nie ma żadnego ale. Zanocujesz tutaj. Mam pokój gościnny.
/

- Proszę oto twój pokój. – Sebastian otworzył drewniane drzwi i wskazał małe pomieszczenie.

Pokój nie był za duży. Ściany były jasno-szare. Na jednej z nich były małe półeczki z książkami oraz z dekoracjami. Na środku pokoju był duży jasno-niebieski dywan z wysokim włosem. Tuż

przy oknie było jednoosobowe, białe łóżko, a obok niego w tym samym kolorze szafka nocna.

-    Dziękuję. – klapnęłam na łóżko i pogłaskałam koc, który go okrywał.

Ależ mięciutka narzuta.

- Gdybyś czegoś potrzebowała to będę w pokoju obok. – powiedział, wskazując palcem kierunek, gdzie znajduje się jego pokój.

- Jasne. – uśmiechnęłam się w odpowiedzi, a on odwzajemnił uśmiech po czym wyszedł z pokoju i zamknął drzwi.

Położyłam się i przykryłam kołdrą. Ach pachnie lawendą.

O matko co za zwariowany dzień i na dodatek śpię w chacie typa, którego ledwo znam. Ciekawe co na to powiedziałaby Rita? Właśnie! Rita!

Zerwałam się do siadu, by po chwili wyjąć komórkę z mojej torebki, leżącej na szafce nocnej. 20 połączeń nieodebranych i jeszcze więcej wiadomości. O cholercia.

Przeczytałam kilka z nich:

Rita: skończyłaś już pracę laska?

Rita: ej no

Rita: gdzie jesteś?

Rita: ODBIERZ TEN CHOLERNY TELEFON!!!!!

Rita: myślisz, że to jest śmieszne? NIE JEST!

Rita: KURWA MILLIE

Rita: jak nie odbierzesz to zaebie ci kota

Rita: i psa też

Rita: AAAAAAAAA

Reszty nie czytałam. Już i tak za dużo się naczytałam. Zadzwoniłam od razu do niej, wątpię aby spała. Odebrała po dwóch sygnałach.

📞

- KURWA! W końcu! Dziewczyno! – od razu się na mnie wydarła.

- Przepraszam Ri, miałam wyłączony dźwięk.

- Myślałam, że nie żyjesz! Czaisz to?!

- Jestem cała. Nie musisz się martwić.

- Gdzie ty w ogóle jesteś do cholery?!

- Nie krzycz już! Jestem... u koleżanki.

- Co?! Jakiej koleżanki? Własnego domu nie masz?

- Nie znasz. I nie zamieniaj się w moją mamę.

- Ktoś musi pełnić tę rolę, skoro ty już nie chcesz jej pełnić.

- Tak jak powiedziałam, wszystko ze mną dobrze. Będę jutro

- Właściwie dzisiaj.

- Ugh, nie przerywaj, jutro, dzisiaj, no po prostu w dzień, a i mam nadzieję, że nie zabiłaś mi zwierząt.

- Nie. Masz szczęście albo one mają.

- Uf to d-

- No to nara.

📞

Aha. Rozłączyła się.

Przynajmniej Rita wie, że ze mną wszystko okej, a ja wiem, że kot i pies wciąż żyją. Mogę spać spokojnie.

Położyłam komórkę na szafkę, poprawiłam poduszkę i położyłam się. Po kilku minutach ciągłego przekręcania się na bok w końcu poczułam, że przychodzi upragniony sen.

_____
W końcu napisałam, ale nie jestem do niego przekonana. Miłego xx

Coffee, please | S.S K.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz