- I jak tam pizza? – siedzieliśmy z Sebastianem na kanapie w salonie i jedliśmy zrobioną przez nas pizzę - trochę zjaraną.
- Nie jest zła, ale gdybyśmy wyjęli ją jakieś dziesięć minut temu na pewno byłaby lepsza. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Robiliśmy z Sebastianem pizzę na cienkim cieście, więc wystarczyłoby jej do piętnastu minut, a mężczyzna zamiast nastawić na taki czas, ustawił na dwadzieścia pięć minut. – Dobrze, że nie zrobiliśmy jej na węgielek.
- To twoja wina, że ustawiłem o dziesięć minut za dużo. – że co proszę? – Rozproszyłaś mnie. – puścił w moim kierunku oczko.
- Ja? Ja cię rozproszyłam? – wskazałam na siebie.
- Mhm. – sięgnął po szklankę whiskey.Nie wiem ile my już tego wypiliśmy.
- Niby czym rozproszyłam? – wzięłam kolejny kawałek pizzy. Zjarana czy nie, jestem głodna.
- Chyba wolisz nie wiedzieć.
- Nie pytałabym, gdybym nie chciała wiedzieć.
- Powiem tak. – przysunął się w moim kierunku tak, że jego twarz była przy moim uchu. – Masz gdzieniegdzie bardzo przyjemne kształty. – zmrużyłam oczy.
- Patrzyłeś na mój tyłek?! – krzyknęłam piskliwym głosem, trochę za piskliwym i walnęłam go w ramię. Po chwili Seb zaczął się śmiać. – I z czego się śmiejesz bałwanie?!
- Ej nie obrażaj się. Przepraszam. To nie było zamierzone. Po prostu...
- Po prostu co?
- Schylałaś się kilka razy w kuchni, a ja... no po prostu jestem facetem. – fajne mi wytłumaczenie. – Chciałaś wiedzieć czym mnie rozproszyłaś, ja wolałem to zatrzymać dla siebie, więc tak jakby sama się o to pro-
- Sama się prosiłam?!
- Dziwnie to zabrzmiało. – o zdecydowanie dziwnie. – Przepraszam, chyba za dużo wypiłem. – podrapał się po karku.
- Chyba oboje wypiliśmy trochę za dużo. – stwierdziłam. – I w sumie ja też przepraszam. Zazwyczaj nie reaguje tak gwałtownie. – na ogół jestem spokojna. – Wiesz, chyba będę się już zbierać. Może będzie jakiś autobus.
- Żartujesz sobie? – zapytał, mając brwi uniesione ku górze. – Jest... - spojrzał na swój zegarek na nadgarstku. – dochodzi druga w nocy. Nie myślisz chyba, że pozwolę ci wracać samej autobusem w środku nocy?
- No ale... - próbowałam coś powiedzieć, lecz od razu mi przerwał.
- Nie ma żadnego ale. Zanocujesz tutaj. Mam pokój gościnny.
/- Proszę oto twój pokój. – Sebastian otworzył drewniane drzwi i wskazał małe pomieszczenie.
Pokój nie był za duży. Ściany były jasno-szare. Na jednej z nich były małe półeczki z książkami oraz z dekoracjami. Na środku pokoju był duży jasno-niebieski dywan z wysokim włosem. Tuż
przy oknie było jednoosobowe, białe łóżko, a obok niego w tym samym kolorze szafka nocna.
- Dziękuję. – klapnęłam na łóżko i pogłaskałam koc, który go okrywał.
Ależ mięciutka narzuta.
- Gdybyś czegoś potrzebowała to będę w pokoju obok. – powiedział, wskazując palcem kierunek, gdzie znajduje się jego pokój.
- Jasne. – uśmiechnęłam się w odpowiedzi, a on odwzajemnił uśmiech po czym wyszedł z pokoju i zamknął drzwi.
Położyłam się i przykryłam kołdrą. Ach pachnie lawendą.
O matko co za zwariowany dzień i na dodatek śpię w chacie typa, którego ledwo znam. Ciekawe co na to powiedziałaby Rita? Właśnie! Rita!
Zerwałam się do siadu, by po chwili wyjąć komórkę z mojej torebki, leżącej na szafce nocnej. 20 połączeń nieodebranych i jeszcze więcej wiadomości. O cholercia.
Przeczytałam kilka z nich:
Rita: skończyłaś już pracę laska?
Rita: ej no
Rita: gdzie jesteś?
Rita: ODBIERZ TEN CHOLERNY TELEFON!!!!!
Rita: myślisz, że to jest śmieszne? NIE JEST!
Rita: KURWA MILLIE
Rita: jak nie odbierzesz to zaebie ci kota
Rita: i psa też
Rita: AAAAAAAAA
Reszty nie czytałam. Już i tak za dużo się naczytałam. Zadzwoniłam od razu do niej, wątpię aby spała. Odebrała po dwóch sygnałach.
📞
- KURWA! W końcu! Dziewczyno! – od razu się na mnie wydarła.
- Przepraszam Ri, miałam wyłączony dźwięk.
- Myślałam, że nie żyjesz! Czaisz to?!
- Jestem cała. Nie musisz się martwić.
- Gdzie ty w ogóle jesteś do cholery?!
- Nie krzycz już! Jestem... u koleżanki.
- Co?! Jakiej koleżanki? Własnego domu nie masz?
- Nie znasz. I nie zamieniaj się w moją mamę.
- Ktoś musi pełnić tę rolę, skoro ty już nie chcesz jej pełnić.
- Tak jak powiedziałam, wszystko ze mną dobrze. Będę jutro
- Właściwie dzisiaj.
- Ugh, nie przerywaj, jutro, dzisiaj, no po prostu w dzień, a i mam nadzieję, że nie zabiłaś mi zwierząt.
- Nie. Masz szczęście albo one mają.
- Uf to d-
- No to nara.
📞
Aha. Rozłączyła się.
Przynajmniej Rita wie, że ze mną wszystko okej, a ja wiem, że kot i pies wciąż żyją. Mogę spać spokojnie.
Położyłam komórkę na szafkę, poprawiłam poduszkę i położyłam się. Po kilku minutach ciągłego przekręcania się na bok w końcu poczułam, że przychodzi upragniony sen.
_____
W końcu napisałam, ale nie jestem do niego przekonana. Miłego xx
CZYTASZ
Coffee, please | S.S K.M
Fanfic„Pracuję w kawiarni 'Paradise' od czterech lat, czyli od kiedy skończyłam dwadzieścia lat. Wcześniej nie pracowałam, większość czasu poświęcałam nauce. Czasami dorywczo opiekowałam się dziećmi czy wyprowadzałam psy, aby coś jednak zarobić. Praca w t...