11. W kagańcu

1K 33 11
                                    



Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Strasznie bolała mnie głowa. Odruchowo się za nią złapałam. Postanowiłam, że powoli wstanę. Rozejrzałam się dookoła. Dostrzegłam okno z kratą, co umocniło mnie w moim przekonaniu, że zostałam porwana. Dobrze pamiętałam co się działo zanim straciłam przytomność. Sekunda... Czy moja obecność tutaj świadczy o tym, że Avengers przegrali?! Możliwe, że nawet polegli w bitwie....? Co z moim pajączkiem...?

Moje przemyślenia przerwał męski głos

- Witaj dziecko! Jak miło, że się obudziłaś

- Co im zrobiłeś? Gdzie oni są? - zaczęłam zadawać pytania, olewając przy tym wcześniejszą wypowiedź Thanosa. Byłam przerażona wizją, że nie żyją...

- Kto drogie dziecko? - dopytał mój wróg. W jego oczach wydziałam wyższość 

- Dobrze wiesz o kogo mi chodzi - wycedziłam przez zęby w odpowiedzi. Wiedziałam, że nie do końca rozsądne jest wkurzanie kogoś tak potężnego, będąc w dodatku jego więźniem, ale co mogłam zrobić, taki już mam charakter. 

- Pyskata - stwierdziła młoda kobieta, która stała teraz koło fioletowego kosmity. Jej skóra była koloru zielonego. Ku własnemu zdziwieniu ten fakt nie za bardzo mnie zaskoczył. Przez ostatnie dni chyba po porostu przyzwyczaiłam się do najdziwniejszych rzeczy. 

- Takie geny - prychnęłam w odpowiedzi. Wbrew własnej woli pomyślałam o Tonym - Dostanę w końcu odpowiedź na moje pytanie? - dodałam z takim jadem, że zielona dziewczyna lekko się skrzywiła ze zdziwienia

- Są na ziemi. Cali i zdrowi - oznajmił Thanos - Na razie... - dodał  za chwilę. Spojrzałam na niego. Byłam wściekła ,lecz przede wszystkim przerażona. Postanowiłam jednak, że nie dam po sobie tego poznać. 

- Co masz na myśli mówiąc na razie...? - zadałam pytanie z całych sił starając się, aby mój głos się nie załamał pod napływem negatywnych emocji i obaw 

- Jeżeli będziesz współpracować to nic im nie będzie - do rozmowy wtrąciła się druga kobieta. Ta była niebiskiego koloru skóry. Podniosłam na nią swój wzrok. 

- Czego chcecie? - wysyczałam, starając się mieć obojętny wyraz twarzy, chodź zgaduję, że nie najlepiej mi to szło 

- Kamieni nieskończoności. Tylko ty znasz ich położenie. Pokarzesz nam gdzie są i pomożesz nam je zdobyć. Ja w zamian zostawię twoich przyjaciół w spokoju - oznajmił fioletowy ufoludek 

- A jeżeli nie? Jak macie zamiar ich pokonać? Za drugim razem nie uda wam się ich zaskoczyć. Będą przygotowani - powiedziałam pewna swoich słów. Wlepiłam wyzywające spojrzenie w swojego wroga. Widziałam, że lekko był tym zdziwiony. W jego oczach przez ułamek sekundy, zdawało mi się, że widzę też podziw.

- Jak cudownie, że zapytałaś bo tak się składa, że mamy dla ciebie niespodziankę - poinformowała mnie niebieska kosmitka. Odlepiłam swój wzrok od mężczyzny i teraz spojrzałem na kobietę zdziwiona i przerażona. Bałam się co zaraz nastąpi - Mogę ojcze? - zwróciła się do fioletowego 

- Idź Nebulo - rzucił w odpowiedzi "zbawiciel" wpatrując się we mnie pustymi oczami - Gamoro idź pomóż siostrze. Chce z nią chwilę pomówić na osobności - jak powiedział tak zrobiła

- A ja z tobą nie za bardzo - odpyskowałam z udawaną pewnością siebie, odprowadzając wzrokiem niejaką Gamore 

- Nie pytałem o zdanie - odparł rozbawiony moją reakcją Thanos. Kiedy zielona weszła za róg dostrzegłam swoją szansą. Pouczyłam jak cała moja frustracja i gniew dodają mi sił. Postanowiłam, że zrobię ten ruch.

I have the power to prevent a catastrophe || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz