14. Dom

741 29 14
                                    

- Znam. To są... - wyznałam powracając wzrokiem do Avengers. Dopiero teraz zorientowałam się, że stoi tam też Spider-Man. Przez chwilę po prostu tak stałam i wpatrywałam się w niego jak w obrazek, aby potem rzucić mu się na szyję.

- ...Avengers - dokończył za mnie zdanie Clint 

- Przyjaciele - poprawiłam Bartona - Co wy tu w ogóle robicie? - dopytywałam na chwilę odrywając się od pajączka, który swoją drogą nie wydawał się być jakoś specjalnie przejęty moim widokiem, co trochę mnie zasmuciło

- A co? Nie cieszysz się na nasz widok? - zażartował Bucky

- Nie oto chodzi. Po prostu... Jak mnie znaleźliście? - odpowiedziałam, trochę zakłopotana. 

- Pojechaliśmy na Xandar odebrać cię z więzienia, ale na miejscu okazało się, że nie żyjesz - mówił Steve spokojnym głosem. 

- Nie żyję? - zdezorientowana przerwałam kapitanowi. Czemu myśleli, że nie żyję?!

- Po prostu Ronan po waszej ucieczce wybił wszystkich więźniów- dopowiedziała Wdowa, tak spokojnie jakby mówiła o tym co będzie dziś na obiad.

- W każdym razie, dowiedzieliśmy się, że jednak zdążyłaś uciec - dokończył Steve

- A chwile potem połączyła się z nami twoja bransoletka - wtrącił Stark, wskazując na swoje dzieło na mojej ręce

- HA! Czyli jednak działa! - krzyknął Rocket ,na co parsknęłam śmiechem 

- A w następnej kolejności na podstawie waszej rozmowy dotarliśmy tutaj - dokończył Parker beznamiętnym tonem. Co mu się stało? Nie cieszy się na mój widok? Zrobiłam coś nie tak? Jest na mnie zły...?

- Naprawdę cieszę się, że was widzę - wyznałam z uśmiechem, chodź trochę zdezorientowana tonem bruneta 

- Dobra chodź. Pogadamy w domu - z uśmiechem powiedział Tony, ale z mojej twarzy uśmiech zszedł 

- Nie mogę... - wyszeptałam spuszczając głowę 

- Co?... - zapytał zdezorientowany i jakby smutny Tony. Zdecydowanie się tego nie spodziewał...

- Nie mogę z wami wrócić. Nie teraz...- kontynuowałam ze spuszczonym wzrokiem 

- Jak to NIE MOŻESZ!? Wracamy do domu Amber! - stanowczo oznajmił Stark i wyciągnął rękę aby mnie złapać za ramię. Szybko się cofnęłam. Widać po nim było, że moje słowa nim wstrząsnęły i przy tym zasmuciły.

- Nie. Tony ja... Moi przyjaciele są w niebezpieczeństwie. ..i.. i na dodatek jakiś świr dostał kamień i chce rozwalić nim planetę, a potem odda go Thanosowi który rozwali nim galaktykę! Muszę uratować przyjaciół i odzyskać kamień. Nie mogę tego wszystkiego tak po prostu zostawić... - wyjaśniłam, mimo plątającego się języka

- Ja jestem Groot - wszyscy spojrzeli w stronę drzewka z niezrozumieniem 

- Groot mówi, żebyś z nimi leciała. Uważa, że sami sobie poradzimy i ja też tak myślę. My sobie damy radę - przetłumaczył szop 

- Jesteś pewny? Nie chce nikogo obrażać, ale Groot raczej za bardzo ci nie pomoże, a złotousty to złotousty - stwierdziłam, mierząc wzrokiem gryzonia i resztę jego nowej ekipy 

- Dam radę. Nawet mam już plan. Tylko będę potrzebował paru rzeczy... - ogłosił zwierzak 

- Jakich rzeczy? - wtrącił Stark, zanim zdążyłam otworzyć usta

- Parę kabli, akumulator i jego ręka - powiedział gryzoń wskazując na Bucky'ego 

- Co? - zapytał zdezorientowany i nieco przestraszony Burnes, na co zaczęłam się śmiać 

I have the power to prevent a catastrophe || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz