Prolog

173 3 0
                                    

20 Lat Wcześniej.

-Samu oddaj mi to…- Zrobiła smutną minę, blondwłosy chłopczyk miał jej misia i wystawił rękę do góry.

-Chcesz go to weź.- Uśmiechał się łobuzersko. Wyprężył się jak najbardziej, by miś nie był w zasięgu blondwłosej dziewczynki.

-Ja chce misia! – Podskoczyła, ale jej rączka nawet nie dosięgnęła do łapki pluszaka.- Oddaj Go!- Podniosła głos, słysząc krzyk dziewczynki, jedna z mam się zainteresowałą tym co się dzieje z dziećmi.

-Samu..Oddaj Viv misia.

-Ale mamo..- Chłopczyk spojrzał na dziewczynkę.- Musi po niego sięgnąć.. Przecież nic mu nie robie.

-Samu..-Głos jego mamy zrobił sie ostrzejszy. Zrezygnowany chłopiec opuścił rękę i z krzywą miną oddał misia.

-I po zabawie.- Mruknął niezadowolony.

Vivianne przytuliła misia do siebie i z „fochem” poszła do mamy.

***

10 Lat Wcześniej.

- Wiesz, że sie na pewno zobaczymy?- Przytuliła ciepło swojego wysokiego przyjaciela.- Przecież nie wyjeżdżam na zawsze.

-Ale, co ja tu bez Ciebie będę robił Vivi?

- Dasz radę przecież, nie ma tu tak źle, to ja jadę nie wiadomo gdzie.- Wywróciła oczami i uśmiechnęła się do niego.

-Vivianne ! Jedziemy!- Słysząc głos mamy westchnęła cicho. Przytuliła go i delikatnie pocałowała w policzek. By to zrobić musiała stanąć na palcach.

-Pa Samu.

- Do zobaczenia Vivi.- Niechętnie ją wypuścił z ramion. Posłała mu ostatni uśmiech, wzięła torebkę i ruszyła do auta.

Dopóki nie zniknęła z jego oczu stał na podjeździe, miał nadzieje, że jeszcze się zobaczą…

***

Dzień Dzisiejszy.

-Ville… Ile razy mam Ci powtarzać, że nic mi się nie stało i nie stanie.. Rzadko kiedy samoloty spadają…Nie przesadzaj…- Szła korytarzem lotniska, czekała ją przeprowadzka do Helsinek. Tak dziwnie jej było tam wracać, po tylu latach. A dopiero za tydzień przyleci do niej Ville. Ach ten mężczyzna..Z jego dramatyzowania nic dobrego nigdy nie było.

Rozejrzała się w poszukiwaniu walizki. Meble juz były na miejscu, musiała jeszcze kilka kursów zrobić, po troche rzeczy osobistych i będzie w domu. Tym samym co kiedyś…Oulu to był jej dom, teraz znów wielkie Helsinki.. Będzie dobrze- Szepnęła do siebie i wyszła z lotniska. Czekała na nią już taksówka. Ciocia,  która opiekowała sie domem już nie wyrabiała sama, a Vivianne zgodziła się jej pomóc.

Kiedy przyjechała na miejsce. Świat sie dla niej zatrzymał. To było miejsce jej dzieciństwa i zupełnie nic sie nie zmieniło….

You Can Never Be ReadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz