11.Hey, Lifesaver, I'm drowning in despair

49 2 0
                                    

Upragniony ratunek nareszcie dotarł. Riku odciągnął zapłakaną Vivianne od Samu. Dziewczyna wtuliła się w niego, starając się jakoś doprowadzić do porządku. Ratownicy zajęli się sprawnie i szybko blondynem zabierając go od razu do szpitala. Nie mogli jechać z nim karetką więc Riku pociągnął blondynkę w stronę swojego auta..

- Vivianne, chodź jedziemy..- Powiedział do niej, uczucia, które teraz nia targały zablokowały całkiem jej myślenie. Postanowił jeszcze nie dawać jej listu od sprawcy gdyż mógł ją załamać całkiem.

Dotarli do szpitala całkiem szybko. Samu trafił już na salę operacyjną więc musieli czekać na jakąkolwiek wiadomość. Widząc, że Vivianne skuliła się bardzo objął ją.

- Viv..Będzie okej..Jest to najbardziej twardy człowiek jakiego znam, w końcu to SuperSamu.- Powiedział starając się dodać jej otuch. Ktoś z nich musiał byś twardy i nie załamywać. Wiedział, że nie za bardzo nadaje się na tą rolę, no ale cóż.

-Riku, to moja wina.- Spojrzała na niego, była stuprocentowo pewna tego. Jakby nie wróciła do Helsinek Samu byłby cały i zdrowy, gdyby nie odeszła od Ville, nic by mu nie było. Po raz kolejny łzy spłyneły po jej policzkach. - To przeze mnie sie to stało.

- Nie mów tak..Wiem, że to nie jest dobry moment, ale musisz to zobaczyć.- Podał jej koperte z krótkim listem w środku. Po przeczytaniu go Vivianne wybuchła jeszcze większym płaczem.

- Odsuń się ode mnie..Sprowadzam tylko zło na wszystkich..- Powiedziała chowając kartkę do kieszeni. W szpitalu pojawiła się policja, musieli zgłosić gdyż 2-krotne dźgnięcie nożem to nie mała sprawa.

- To była jedna z większych głupot jakie powiedziałaś Viv..- Mruknął do niej zanim jeszcze podszedł do nich policjant. Chciał z nimi porozmawiać.

-To pani znalazła ofiarę?- Spytał dosyć niedelikatnie siadając między nimi.

-Tak..

- A pan zadzwonił na pogotowie?

- Tak, byłem razem z nią na miejscu.

- Znaleźliście coś niepokojącego przy ofiarze?

- Tak..Vivianne daj tą kartkę..- Spojrzał wymuszająco na dziewczynę, która błagała w myślach by to wszystko się już skończyło. Wyciągnęła koperte i podała mężczyźnie.

- Wnioskuje, że pani jest bardzo w to zamieszana.. Te inicjały, zna je pani?

- Taak.- Powiedziała niepewnie.- Wydaje mi się, że należą do mojego byłego chłopaka.

- Więc?

- Ville Hartonen.- Odparła niepewnie.- Zostawiłam go dla Samu. Mógł mieć mi za złe to, więc ukarał Samu, stąd ta wiadomość..

- Niech sie pani nie przejmuje..Znajdziemy go..Już państwu nie przeszkadzam..- Mężczyzna odszedł razem z kopertą dokładnie sie jej przyglądając i analizując treść wiadomości.

Blondynka przetarła twarz ze zmęczenia, mieli mieć taką fajną randkę dziś..

Operacja trwała nadal, martwiła to ją już, gdyż trwało to o wiele za długo. Od razu pojawiły się jej złe myśli, że coś jest z Blondynkiem nie tak, na szczęście przyszedł po chwili lekarz do nich.

- Państwo znaleźli pacjenta prawda? Ale, żadne z Was nie jest rodziną.

- On jest dla mnie jak brat, a dla niej to całe życie.- Riku odezwał się chcąc dowiedzieć sie cokolwiek od lekarza o stanie Samu.

Lekarz widząc w jakim stanie jest Viv postanowił sie nad nimi zlitować.

- Mężczyzna jest w ciężki stanie, gdyż stracił bardzo dużo krwi i ma 2 bardzo poważne rany kłute, jedna z nich uszkodziła jego płuco, ale sytuacja została opanowana. Niestety nadal musimy mieć go pod kontrolą gdyż ma słaby puls i nadal jest zagrożenie, ale wszystko powinno być dobrze. Miał naprawdę szczęście, że nóż nie sprawił więcej szkód. Jeśli państwo chcą mogę państwa zaprowadzić. - Mężczyzna uśmiechnął się do nich ciepło dodając im otuchy. Od razu ruszyli za lekarzem do sali w której leżał Samu. Blondwłosy był bardzo blady, nadal był nieprzytomny, a pod oczami miał sine cienie, maszyna pomagała mu oddychać w razie jakiś niebezpieczeństw związanych z biciem jego serca. Jego serce był dosyć osłabione kawą i innymi używkami.

Blondynka usiadła jak najbliżej niego, nie mając zamiaru się stamtąd ruszać chodź na moment. Riku czekał przed salą zostawiając zakochanych samych..

Byli już tam od kilku godzin, gdy Riku poszedł po kawę do sali szpitalnej wpadła Eve budząc Vivianne, która miała głowę przy ręce Samu.

- Mój Syn! Samuś! Wynoś się stąd..- Warknęła do Vivianne.- To Twoja wina, że mój syn tu leży... Nie chce Cię tu widzieć- Kobieta zareagowała dosyć ostro na całą sytuacje. Dziewczyna nawet się nie broniła wzięła swoje rzeczy i wybiegła z sali wpadając na Riku niosącego kawe. Brunet wylał ją na siebie i na nią.

- Vivi przepraszam..- Dziewczyna miała to gdzieś.. Nie zwracając uwagi na to co się stało pobiegła do wyjścia ze szpitala. Wyrzucił kubki i postanowił pobiec za nią.

- Vivianne!! Zaczekaj..- Nie słuchała go, wybiegła na dwór. Było nad ranem i zrobiło się przeraźliwie zimno. Usiadła na chodniku i zaczęła płakać. To była jej wina, że Samu cierpiał. Prawie zginął przez nią. To była jej przecholerna wina. Eve miała racje.

Ricardo usiadł przy niej.

- Co się stało?

- Eve ma racje..To moja wina..To ja go skrzywdziłam.. Przepraszam Riku, ale idź sobie zanim coś sie stanie złego Tobie.- Powiedziała przełykając łzy.- Prosze zostaw mnie.- Skuliła się i schowała twarz w dłoniach. Była cholernym kłębkiem nieszczęść.. Najpierw mama, potem ciocia, teraz Samu..Niech to wszystko się już skończy..

- Nie mów tak.. Nic mi się nie stanie Vivianne, to nie Twoja wina, to Ville go dźgnął. Proszę nie obwiniaj się już. Lekarz powiedział, że będzie z nim dobrze, a Ville zostanie złapany. Jeśli chcesz to pogadam z Eve. Na pewno nie miała tego na myśli, musiała być przerażona w końcu jej syn trafił do szpitala. - Nie mógł patrzeć jak dziewczyna się obwinia za to i cierpi katusze przez Eve. Pogłaskał ją po włosach.- Będzie dobrze, musi być...

You Can Never Be ReadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz