Rozdział 6: Oczy, kryjące dobro

215 33 0
                                    

Tydzień później czułam się już znacznie lepiej. Przynajmniej na tyle dobrze, na ile to było możliwe. Ze wszystkich złych rzeczy, jakie kiedykolwiek mnie spotkały musiałam przyznać, że kilka blizn, o które należało dbać i nieustający ból mięśni nie były najgorsze. 

Dwa pełne dni spędziłam w łóżku. Lekarz odwiedzał mnie raz po raz, sprawdzając czy nadal oddycham, co niesamowicie mnie bawiło. Z drugiej jednak strony miałam wyrzuty sumienia. Dbał o mnie, jak o własne dziecko, chcąc zapewnić mi zdrowie i bezpieczeństwo, podczas gdy ja ciemnymi nocami, otoczona ciepłem kalifornijskich cieni łkałam w poduszkę wprost błagając, by po prostu się więcej nie obudzić.

Podczas gdy miasto tętniło życiem, ja umierałam. Topiłam się w otchłani własnej rozpaczy, przenikajacym aż po krańce moich nerwów bólu i nieodpartego wrażenia, że wszystkim byłoby lepiej beze mnie. Nawet zwyczajny przechodzień poczułby ulgę, gdyby był pewien, że kolejny potwór zniknął z powierzchni ziemi i nie zagrażał już nikomu.

Podczas wizyt doktora ... udawałam, że wszystko jest w  porządku. Był dobrym człowiekiem, a ja dobrym ludziom życzyłam z całego serca wszystkiego, co najlepsze. Również tego, by spełniali się zawodowo. Nie chciałam, żeby czuł, że nie może mi pomóc. Wręcz przeciwnie łgałam jak z nut, że czuję się wyśmienicie, by nigdy nie  sądził, że jest słaby czy niewystarczający.

Trzeciego dnia, podczas którego odwiedził mnie w późnych, aczkolwiek popołudniowych godzinach miałam dość sił, by zczołgać się z łóżka zaplamionego moim osoczem i doczołgać się do zasłon. Odsłoniłam je. Niewielki promień światła wpadał do salonu. Na widok słońca lawirującego po mojej podłodze uśmiech lekarza, jak zwykle znacznie się poszerzył. Dawałam mu tym samym znak, że nie czuję się tak źle, jak wcześniej, a jego pomoc jest mi wprost niezbędna. 

— Wygląda na to, że najgorsze minęło — skomentował.

Stał nad moim łóżkiem, a właściwie rozkładaną kanapą i przyglądał się podłużnej bliźnie wypełnionej osoczem, która rozciągała się na wnętrzu mojej dłoni. Nie piekła już tak bardzo, jak wcześniej, ale wciąż nie potrafiłam zacisnąć palców. 

— Wygląda na to, że tak — odetchnęłam z ulgą. — Bóle są coraz słabsze — zapewniłam nieśmiało.

Nie w pełni było to prawdą, ale wolałam brnąć w swoje kłamstwa całkowicie niż go niepokoić. Nie czułam potrzeby, by ktokowliek sprawował nade mną opiekę, jeśli mogłam choćby wstać. Czasami lepiej było po prostu udawać, że rzeczywistość jest inna. To sprawia, że wszystko robi się łatwiejsze. 

— Myślę, że nie muszę już cię codziennie odwiedzać — parsknął. — Dopiję herbatę i będę wracał — zapewnił.

Przysiadł na moim skrzypiącym fotelu i odetchnął z ulgą. Kątem oka widziałam, jak kącik jego ust nieznacznie drgnął. Był zadwolony. Cieszył się tym, że czułam się lepiej, a ja nie miałam serca zmieniać jego emocji. 

— Czy coś powinnam jeszcze robić? — zapytałam, przewracając się na drugi bok, tak by znajdować się twarzą do niego i móc spojrzeć mu w oczy. Tylko ludzie, którzy potafli utrzymać kontakt wzrokowy z rozmówcą byli uznawani za rzetelnych.

— Cóż — ciche tchnienie wydobyło się z jego ust. — Sugerowałbym wzmcnic dawkę witaminy C o jeszcze 500 miligramów i odpoczywać aż wszystkie rany się nie zagoją — skinął głową. — Jeśli coś będzie się działo, zadzwonisz do mnie i poszukamy innej metody — dodał wesoło.

— Oczywiście — zaśmiałam się. — Nie śmiałabyhm się sprzeciwiać najlepszemu lekarzowi pod słońcem — parsknęłam.

— Oj, nie przesadzajmy — machnął ręką rozbawiony.

Cienie KaliforniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz