Epilog

80 5 6
                                    

Poprawiłam swoje włosy, które w dniu wczorajszym pomogła mi ściąć Rita. Już nie sięgają mi za tyłek. Są do łopatek i lekko pocieniowane. Po chwili poprawiłam sobie szeliki, które znajdowały się przy białych ogrodniczkach, które sięgały prawie do podłogi. Podwinęłam nogawki do kostek, a na stopy wciągnęłam vansy w szachownicę. Jedno ramiączka od szelek puściłam luźno, aby sobie wisiało. W tym momencie zauważyłam skrawek mojego tatuażu, na którego widok się uśmiechnęłam. Po chwili postanowiłam związać górę moich włosów w niechlujnego koka. 

— SHELBY! SPÓŹNISZ SIĘ DO SZKOŁY! — Krzyknęła z parteru mama, dlatego od razu złapałam za telefon i torbę, po czym zbiegłam do kuchni, gdzie znaleźli się również Stuart, który od trzech miesięcy jest moim ojczymem i Rita, która jest teraz moją przyrodnią siostrą. 

Podeszłam do miski z owocami, skąd wzięłam sobie jabłko, a następnie podeszłam do mojej ciężarnej matki. Tak, pośpieszyli się, ale ich nie winię. Dałam jej całusa w policzek, a także Stuartowi, po czym ruszyłam do drzwi. 

— A ze mną to się już nie przywitasz?! — Krzyknęła w moim kierunku Rita, a ja się wróciłam i szepnęłam jej coś na ucho. 

— Weź ty ogarnij się z wyglądem, bo wyglądasz jak baba z bazaru... — Szerzej otworzyła oczy, na co starsi się zaśmiali. 

— Osz ty wredoto! — Zaśmiałam się z jej reakcji, po czym uciekłam, kiedy chciała mnie klepnąć w tyłek. 

— Na razie! — Krzyknęłam, gdy wychodziłam, po czym pobiegłam w kierunku Kyle'a, który akurat przechodził o ok mojego domu. 

Chybanie nie zauważył, dlatego wykorzystałam ten moment, aby wskoczyć mu na barana. 

— O cholera... — Powiedział, gdy prawie wylądowaliśmy na trawie, ale mimo wszystko się zaśmialiśmy. 

— Kierunek, szkoła! — Wskazałam drogę, a on opuścił głowę załamany. 

— Nie doniosę cię do szkoły. Nie ma nawet takiej opcji. Jestem zbyt zmęczony na takie coś... — Zeszłam z jego pleców. 

— Do której żeś grał z chłopakami? — Zapytałam, a on westchnął. 

— Eeee, do czwartej nad ranem? — Zaśmiałam się. 

W tym momencie zauważyłam Noahego, który wychodził z domu razem ze swoją siostrą, a także Liz, Sam, Andrew i Patricka, który czekali na chodniku, aż tamta dwójka przejdzie przez ulicę. Z takiej odległości widziałam to, cała trójka chłopaków jest zmordowana. 

— Shelby! — Krzyknęły w naszym kierunku dziewczyny, a ja im pomachałam. 

Po drodze zgarnęliśmy Sherri, która jako jedyna zauważyła to, że mam krótsze włosy. Po jakimś czasie wszyscy doszliśmy do szkoły, gdzie ja i Noah nieco zwolniliśmi i szliśmy za grupą naszych przyjaciół. 

— Jak wrócę do domu, pójdę od razu spać... — Zaśmiałam się na jego słowa, podczas których przetarł swoje oczy. 

— Nauczka, aby nie siedzieć do czwartej... — Zawtórował mi śmiechem. 

— Nie żałujesz, że zrezygnowałaś z tamtej drużyny? — Pokręciłam głową. 

— Dwa razy już mi się taka szansa trafiła. Jak to się mówi, do trzech razy sztuka. — Pochylił się lekko w moim kierunku i dał całusa w czubek głowy. 

— Zakochańce, idziecie?! — Zawołali nas pozostali, a my się zaśmialiśmy, po czym ruszyliśmy w ich kierunku biegiem. 

Koniec.

Będę płakać.
Już w tym tygodniu skończyłam jedną książkę, teraz kolejną.
No cóż.
Nic się nie poradzi.
Wiem, miałam długą przerwę w tej książce, ale musiałam zrobić sobie przerwę od tej historii.
Mam nadzieję, że nikt się z tego powodu nie gniewa.

W każdym razie, dziękuję bardzo wszystkim, którzy to czytali. Było mi bardzo miło, kiedy widziałam to, że te statystyki rosną.
Na pewno zauważyliście, że zmieniłam nazwę i okładkę.
Szczerze, to nie wiem czemu.
Ustalmy, że jestem niezdecydowana i lubię zmiany.
Ostatnio robię tak przy prawie wszystkich ksiażkach, so...

Mimo wszystko, do kolejnych książek!
Na razie!

SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz