Spotkanie po latach

55 6 4
                                    

Nie wierzę. Mój Kyleuś był cały czas obok mnie. Jakim sposobem ja go nie poznałam? Ja go nie rozpoznałam, ale moje serce chyba tak. Cały czas bolało, kiedy tylko był obok. Poczułam, jak zaczął głaskać mnie po głowie. Złapałam głębszy wdech, aby spróbować się jakoś uspokoić, ale to nic nie dawało. 

— Już wszystko dobrze, Księżniczko Shelby... — Parsknęłam cicho śmiechem. 

— Znowu to przezwisko... — Odsunęłam się od niego, ale nadal miałam opuszczoną głowę. 

Podniosłam ręce, a następnie okrytymi przez rękawy, chudymi nadgarstkami, przetarłam swoje oczy. Usłyszałam szmer, dlatego uniosłam wzrok. Zobaczyłam Sherri i Noahego, którzy lekko się do mnie uśmiechnęli. 

— Shelby... Powiesz co się stało? — Zapytał Kyle, a ja lekko kiwnęłam głową. 

Po chwili wszyscy usiedliśmy na ziemi pod drzewem, na którym znajdowały się zgliszcza naszego domku. Było tu o wiele więcej porządku, niż gdy byłam tu ostatnim razem. Ciekawe co tu się stało? 

— Wiesz czemu nasz kontakt się urwał? Myślałam, że coś zrobiłam albo powiedziałam coś nie tak, a przez to się na mnie pogniewaliście... — Zaśmiał się Kyle. 

— Co? Nie ma nawet opcji, że przez coś byśmy się na ciebie pogniewali.... My myśleliśmy w taki sam sposób... Pisaliśmy do ciebie cały czas... — Kiwnęłam głową. 

— Dowiedziałam się o tym dzisiaj... Pisaliście co tydzień... Przez ostatnie dwanaście lat... Nie dostawałam tych listów... Moja mama stwierdziła, że będzie dla mnie lepiej, jeśli nasz kontakt zostanie zerwany... — Brunet zmarszczył brwi. — Tłumaczyła to w ten sposób, że nie wiedziała, czy kiedykowlwiek tu wrócimy. Że nie mogła patrzeć na to, jak jest mi smutno, bo nie mogę się z wami spotkać... — Wzięłam do ręki zerwanego przeze mnie kwiatka, który rósł obok mnie. 

Zaczęłam po kolei wyrywać mu wszystkie płatki, a pozostali przyglądali mi się uważnie. 

— Trochę jej wygarnęłam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Trochę jej wygarnęłam... I powiedziałam chyba trochę za dużo, bo skończyło się tak... Że oberwałam w policzek... — Zauważyłam kątem oka, że pozostali lekko się zaniepokoili. 

— Shelby... — Zwrócił moją uwagę Kyle. — Mam do ciebie prośbę... — Podniosłam jedną brew zaciekawiona. — Możesz zacząć mówić przy nas normalnie? — Zaskoczył mnie swoją prośbą. 

— ... — Kiwnęłam głową. — Ale najpierw coś wytłumaczę... Nie jaram, nie jarałam i jarać nie zamierzam... — Zmarszczył brwi nie rozumiejąc.

— Co masz na myśli? — Zapytał, a ja zagryzłam dolną wargę. 

— Pamiętasz? Jak byliśmy dziećmi, to miałam już dość nietypowe brzmienie głosu... — Skinął głową. 

— Był bardzo chrypliwy... I co w związku z tym? — Zadał kolejne pytanie, a ja głośno wypuściłam powietrze. 

— ... A to, że zostało mi to do dzisiaj... — Powiedziałam normalnie, a on spojrzał na mnie zaskoczony. — Mój głos brzmi, jakbym jarała przez tydzień... Przez dzień i noc... — Zauważyłam, a następnie spojrzałam na każdego. 

— Dobra, kocham brzmienie twojego głosu... — Zaśmiałam się na słowa Sherri. 

— Chyba już jest to zrozumiałe, dlaczego cały czas mówię cicho... — Kiwnęli głowami. 

W tym momencie usłyszałam czyjeś wołanie. 

— Kyle! Jesteś tu?! — Brunet na mnie spojrzał, po czym się podniósł. 

— Chodź... Wy też... — Powiedział do całej naszej trójki, a my odrazu za nim ruszyliśmy. 

Szłam najbardziej z tyłu, bo nie wiem co on mógł zaplanować. 

— Kyle! — Znowu ktoś krzyknął. 

— Nie drzyj się, bo zlecą się jakiś zwierzęta, Liz... — Powiedział, a ja podniosłam wzrok zaskoczona. 

— Chciałeś powspominać, że mieliśmy tu wszyscy przyjść? — Odezwała się dziewczyna obok rudowłosej. 

— Może zamiast mu robić wywody, to dajcie mu wytłumaczyć? — Odezwał się chłopak, który ma może z metr dziewięćdziesiąt. 

— Patrick ma rację, Sam, Liz, dajcie mu wytłumaczyć... — Powiedział dużo niższy chłopak.

— Dobra, gadaj co żeś zaplanował... — Odezwały się jednocześnie. 

— Weź ty zacznij gadać, bo ja też jestem ciekawa... — Szturchnęła go Sherri, a tamci spojrzeli w naszym kierunku. 

Ich wzrok zatrzymał się jednak na mnie. Uważnie mi się przyglądali, a ja po chwili w końcu podniosłam na nich wzrok. Szerzej otworzyli oczy, kiedy to mierzyłam się z nimi spojrzeniem. 

— Niemożliwe... — Odezwała się dziewczyna w okularach. 

— Shelby? — Odezwał się chłopak o niskim wzroście. 

Spojrzałam swój wzrok na Kyle'a, a on lekko kiwnął głową i się uśmiechnął. 

— Prawie dwanaście lat, co? Sporo się zmieniliście... — Odezwałam się, a w kolejnej chwili zauważyłam w oczach dziewczyn łzy. 

Już po chwili obie do mnie podbiegły, po czym uściskały z całej siły. Sam była mniej więcej mojego wzrostu, ale Liz sięgała mi tylko do ramienia. 

— I czego żeś się nie odzywała, idiotko!? Myśleliśmy, że zrobiliśmy coś nie tak albo coś ci się stało! — Powiedziała dość głośno rudowłosa, a blondynka kiwnęłam głową na jej słowa. 

— Chwila, kiedy ty do cholery wróciłaś? — Zapytał Patrick, który również podszedł i mnie uściskał. 

— Nieco ponad miesiąc temu... — Odpowiedziałam, a oni wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. 

— Shelby, twój... — Głos? 

Przerwałam Andrew, który chciał o to zapytać. 

— Nie jaram, nie jarałam i jarać nie zamierzam... Taki głos mam naturalnie... — Westchnęłam zmarnowana. 

— Rozumiem... A... Twój policzek? Co ci się stało? — Zadał kolejne pytanie. 

— Długo by tłumaczyć... W skrócie, pożarłam się trochę z mamą... — Kiwnęli głowami. 

Spojrzałam na Kyle'a, a on w końcu zabrał głos. Już po chwili wytłumaczył, że chciał nas wszystkich ze sobą poznać. Mnie nie musiał, ale jeszcze godzinę temu o tym nie wiedział. 

— To, co robimy? — Zapytał Andrew, który się do mnie przytulił. 

Mam wrażenie, jakbym była psim ogonem, a on rzepem, który się do mnie przyczepił. 

— Możemy iść się przejść... — Zaproponowałam, a wszyscy spojrzeli na siebie i się uśmiechnęli.

Już po chwili ruszyliśmy, a w czasie tego cały czas się mnie o coś pytali. 

Dzisiaj troszkę krótszy!

SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz